Parafrazując słynne i jakże często słyszane wczoraj podczas porannego podróżowania ulicami naszych miast i wioseczek, radosne zawołanie młodzieży w wielu narzucającym pęta obowiązku hasło „Witaj szkoło!” postanowiłem napisać parę słów analogizując do 1 września. Chociaż temat w mediach popularnych i opiniotwórczych związany był w ostatnich dniach z rocznicą Wojny, przy okazji kolejnej wojny, to dla milionów młodych Polaków ten deszczowy poniedziałek miał inny, trochę mniej – lecz nadal – katastrofalny wydźwięk.

Nic śmiesznego i chociaż my jako dorośli i ustatkowani grinderzy możemy uśmiechać się jedynie na widok tego typu obrazków, to już zaraz parę przypominajek rodem ze szkoły podstawowej. A skąd ten pomysł? Wrzesień to dla graczy również bardzo często miesiąc, w którym „biorą się za du..” i to z różnych powodów. Może Supernova nie idzie tak dobrze, jak miała iść, może portfel (internetowy, a jakże) zawiera więcej moli niż zielonych pieniążków z podobiznami królów U.S.A. Znacie winowajcę? Są to oczywiście wakacje, podczas których grać jakoś się specjalnie nie chce, a i dziewczyna marudzi, żeby wyłączyć monitor i zabrać ją do Egiptu.

Do budy

Luźny reminder dla grindera a’la szkolna check-lista – let’s GO!

Oczywiście za lekcjami w naszym przypadku stoją sesje, których zazwyczaj mamy tendencję rozgrywać w ilości/długości/jakości (niepotrzebne skreślić) niezwiązanej z ambitnymi ustaleniami wcześniej poczynionymi. Gramy za mało, za długo lub po prostu na pełnym Tilcie. A przecież tak być nie może. Jak mawia jeden ze znanych mi prosów „nie miałem wcale skilla większego od moich znajomych, ale to że scrashowałem grę wynikało z mojej etyki pracy. Kiedy ja grałem inny balowali zadowalając się średnimi wynikami” – luźne tłumaczenie.MilfsO ile lubicie MILFy to proszę bardzo, ale w tym punkcie chodzi o matematykę uważaną przecież za „taką prostą” w kontekście pokera. Może i jest, ale kto nigdy nie dobierał wbrew oddsom, niech pierwszy rzuci kredę o tablicę. Czas może grać według planu „najopłacalniejsze zagranie„, a przestać według „mam czutkę, w końcu 6 razy nie trafiłem koloru do chuj… z rzędu

Może to nie jest utrapieniem większości pokerzystów – w końcu damy w stylu p. Chodakowskiej próbują nam wbić do głowy, że karczek nie jest warzywem i nie liczy się do 5 porcji owoców w dziennej diecie – ale warto o tym wspominać. Jedźmy podczas długich sesji i to jakieś sensowne rzeczy, a nie tylko pizzę z Biedry etc. Przykładów szukajcie na dzilionie blogów lifestajlowych i tutaj ciekawostka – pokerzysta ma ten sam przewód pokarmowy co inny Homo sapiens. Poważnie!

Te wszystkie opowieści o czerwonych paskach nie-na-dyplomie znamy wszyscy. Pytanie: ilu z nas faktycznie dostało taki prezent od starszych? Odpowiedź: jedynie Ci, którzy się przyznawali. Kluczem do tego zagadnienia jest tzw. samoświadomość i umiejętność obiektywnej oceny swojej pracy + stawienie czoła konsekwencjom. Brzmi nieciekawie? I takie też jest, ale w zawodzie pokerzysty jest to niezbędne. Nie możemy ciągle zwalać winę za swoje niepowodzenia na los i debilnych przeciwników. Szukajmy błędów u siebie.

slide_1

I będę mieć prosty kręgosłup. Kiedyś zdziwiłem się czytając, że gitarzysta U2 p. Edge trenuje jogę intensywnie kilka miesięcy przed wyruszeniem w kolejną trasę koncertową mającą przynieść mu niebywały zastrzyk funtów na konto. Teraz nie jest to dla mnie takie nienormalne. Gość po prostu wiedział, że chcąc zaprezentować się na 100% musi być w formie. A my, to co? Nie musimy?

WOS może niezbyt ciężki, ale takie GTO… Już trochę trudniejsze. W tym punkcie może nie tyle chodzi o konkretną strategię (filozofię gry), ale o ciągłe szukanie nowych rozwiązań i nawiązywanie kontaktów z lepszymi od siebie graczami. Nie będziemy lepsi szukając fishy i tylko fishy przy stole. Grajmy i rozwijajmy się!

Ahoj! Daero!