Brytyjska firma bukmacherska William Hill i Amaya, właściciel największego pokerowego biznesu świata, zakończyły rozmowy o możliwym połączeniu wartym 4,5 mld funtów. William Hill podjęło tę decyzję ostatecznie po krytyce ze strony swoich kilku głównych udziałowców.
W zeszłym tygodniu ich największy inwestor, Parvus Asset Management, mocno skrytykował możliwość nawiązania ścisłej współpracy pomiędzy tymi dwoma spółkami.
Kanadyjska firma Amaya, która jest właścicielem marki PokerStars, orzekła natomiast, że działanie w pojedynkę to prawdopodobnie najlepsze wyjście dla udziałowców.
Oto co dokładnie powiedział przedstawiciel Amayi: „Negocjacje zostały zakończone i Amaya oraz William Hill zdecydowały, że nie będą już dążyły do porozumienia.„
’Ograniczona logika’
Wiadomości o możliwej fuzji pojawiły się na początku tego miesiąca, kiedy William Hill oświadczył, że nowa firma mogłaby stworzyć „wyraźnego międzynarodowego lidera na rynkach zakładów sportowych, pokera i gier kasynowych”.
Niestety Parvus nie omieszkał wspomnieć, że umowa ta kierowała się „ograniczoną logiką strategiczną” i najprawdopodobniej „zniszczyłaby wartość udziałów giganta”. Zazwyczaj mniejsze firmy zyskują na jednoczeniu się, ale w tym przypadku sprawa nie jest taka prosta. Przykład: Paddy Power i Betfair zjednoczyły siły, podobnie jak uczyniły to Ladbrokes i Coral.
Ladbrokes odnotował także 12% wzrost przychodów w trzecim kwartale tego roku, jak dowiedzieliśmy się w miniony wtorek na konferencji dotyczącej finansowej kondycji firmy.
Akcje firmy Amaya w ciągu minionych 12 miesięcy niestety straciły jednak na wartości aż 30%, głownie ze względu na zwalniającą koniunkturę na rynku pokera, śledztwo prowadzone przeciwko byłemu dyrektorowi wykonawczemu, Davidowi Baazovowi oraz grzywnę rzędu 870 milionów dolarów, które firma być może będzie musiała wypłacić władzom stanu Kentucky.
źródło: bbc.com