P4b1da33efa5e0d81d15c42ccaacf8ea1olska prasa ku naszej uciesze nie rezygnuje z tematu pokera i chociaż ciągle wałkuje te same tematy, to zawsze są one dla nas dobre. Tym razem gazeta „Uważam Rze” zdecydowała się opisać absurd polskiego prawa.

Na turniejach zajmują czołowe miejsca, wygrywają bajońskie sumy, ale tylko za granicą. W Polsce nie mogą rozwijać swojej pasji. Wszystko dlatego, że zmiana przepisów zdelegalizowała towarzyską grę w pokera za pieniądze, a na potencjalnych organizatorów turniejów nałożyła tak wysokie podatki, że stały się one zwyczajnie nieopłacalne. W rezultacie w ogóle przestały się odbywać, a nasi pokerzyści – chcąc nie chcąc – musieli szukać nowych możliwości za granicą. Stracili jednak nie tylko oni, lecz także my wszyscy – z tytułu organizowanych turniejów do państwowej kasy wpływały znaczne kwoty. Jak szacują eksperci ze stowarzyszenia Wolny Poker, rynek pokera w naszym kraju mógłby dawać budżetowi ok. 100 mln euro rocznie.

Tak się jednak nie dzieje, chociaż pasjonaci tej gry robią, co mogą, aby zmienić niefortunne przepisy. Dotarliśmy do szeregu dokumentów kierowanych przede wszystkim do Ministerstwa Finansów, które odpowiada za kształt hazardowych regulacji. Na razie działania pokerzystów przypominają walenie głową w mur – urzędnicy pozostają niewzruszeni.

Umiejętności czy ślepy los?                  

Kością niezgody pozostaje definicja pokera – czy w tej grze o wygranej decyduje łut szczęścia czy raczej posiadane umiejętności. To kluczowa kwestia, bo właśnie losowość gry pozwala na jej ograniczenie czy nawet zakazanie.

Zdaniem urzędników to zdecydowanie gra losowa. Takie stanowisko wyraził w odpowiedzi na interpelację posła Łukasza Krupy wiceminister finansów Jacek Kapica, powołując się na orzeczenie Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego z kwietnia 2011 r., z którego wynika, że „gra w karty – poker sportowy – jest grą losową w rozumieniu ustawy o grach hazardowych”.

Ten argument zapewne pokerzystów nie zdziwił, bo walczą właśnie o zmianę tej ustawy. Na razie jednak bez skutku – w tej samej odpowiedzi wiceminister Kapica dodaje, że Ministerstwo Finansów „nie prowadzi obecnie prac, które zmierzałyby do uznania gry w pokera za grę umysłową niepodlegającą ustawie o grach hazardowych”.

Według pokerzystów resort nie ma racji – poker wymaga bowiem konkretnych umiejętności, a do wygranej doprowadza przemyślana strategia, nie zaś przypadek. Zresztą poker jest traktowany na świecie, jako dyscyplina sportowa – najlepszym tego dowodem są ostatnie igrzyska olimpijskie w Londynie, gdzie znalazł się obok innych gier umysłowych, takich jak warcaby, szachy, go i brydż. Ta ostatnia gra pokazuje hipokryzję rządzących. Choć zarówno w brydżu, jak i w pokerze występuje czynnik losowy przy rozdawaniu kart, to w opinii urzędników brydż jest sportem, a poker nie. – U nas nigdy nie próbowano analizować, co decyduje o wygranej: szczęście czy umiejętności. Na Zachodzie natomiast takie analizy były i tam poker jest nawet wykładany na uczelniach, np. na Oksfordzie – mówi Marcin Horecki, prezes stowarzyszenia Wolny Poker.

Mimo oporu administracji pokerzyści nie składają broni. Postanowili m.in. włączyć się do konsultacji społecznych prowadzonych przez Komisję Europejską w krajach członkowskich. Komisja chce określić generalne zasady hazardu online, które będą obowiązywać wszystkie kraje UE. W ramach tych działań Ministerstwo Finansów gromadzi opinie organizacji zainteresowanych tą tematyką. Stowarzyszenie Wolny Poker wyraziło swoje stanowisko, koncentrując się oczywiście na problemach pokera. Jak czytamy w piśmie do MF, konieczne jest przede wszystkim przyjęcie nowej definicji gry – dziś jest to bardzo ogólne sformułowanie zawarte w ustawie o grach hazardowych, traktujące tę konkurencję jako twardy hazard, podobnie jak ruletkę czy bakarat. Co więcej, przepisy nie określają precyzyjnie, czym jest miękki, a czym twardy hazard, a więc zmiany powinny nastąpić także w tym obszarze. Jak podkreślają członkowie stowarzyszenia, profesjonalny poker tylko w niewielkim stopniu opiera się na przypadku, a w przeważającej mierze na umiejętnościach. Sugerują więc rozdzielenie pokera kasynowego – jak sama nazwa mówi: rozgrywanego w kasynach – od właściwego, czyli polegającego na rywalizacji graczy. W przeciwnym razie regulacje nadal będą się raczej opierać na stereotypach niż rzeczywistym charakterze tej gry.

Czy postulaty pokerzystów trafią na podatny grunt? Raczej wątpliwe, bo wiceminister Jacek Kapica, który odpowiada za tworzenie przepisów hazardowych, zdaje się nie podzielać tych argumentów. Co więcej, stowarzyszenie Wolny Poker zostało wyłączone z prac resortowych nad przepisami unijnymi. – Zgłosiliśmy swoje postulaty i chęć uczestnictwa w zbieraniu głosów. Niestety, jako jedyna organizacja nie zostaliśmy dopuszczeni do udziału w dyskusji. Ministerstwo Finansów stwierdziło, że poker nie jest objęty konsultacjami, co było oczywistą nieprawdą, bo poker jest zaliczany do hazardu w internecie. Niestety, żaden z naszych postulatów nie został uwzględniony i nasze opinie nie trafiły do Komisji Europejskiej – mówi prezes Horecki.

Gracze na wygnaniu

Tymczasem w Polsce w najlepsze rozbudowuje się pokerowa szara strefa, która nie generuje żadnych korzyści dla budżetu państwa. Nie wiadomo, jaka jest skala tego zjawiska, bo – jak wyjaśnia resort finansów – „nie ma żadnych wiarygodnych danych badawczych”.

Świadome tego służby celne szukają więc chłopców do bicia i organizują od czasu do czasu naloty na niepokornych pokerzystów. Do miana legendy urósł słynny nalot na grupę przyjaciół, którzy zorganizowali kameralne rozgrywki pokerowe w jednym ze szczecińskich pubów w ramach imprezy urodzinowej. Zanim tort wjechał na stół, do pubu wtargnęli funkcjonariusze służby celnej. Kilkadziesiąt osób, które przyszło świętować urodziny, usłyszało potem zarzuty udziału w nielegalnym turnieju pokera. Jak podkreślali podejrzani, nie byli świadomi, że gra jest niezgodna z prawem. – Wszystkich spisano i wezwano na przesłuchanie. To absurd. Było kilka takich spraw i później po kolei je umarzano. To jest marnowanie państwowych pieniędzy – wspomina jeden z uczestników imprezy.

Podobnych restrykcji nie muszą się obawiać mieszkańcy większości europejskich krajów, w których poker jest dozwolony, a państwo nieźle na nim zarabia. Zyski czerpią też pasjonaci gry, którzy doszli w niej do perfekcji. Jak szacuje stowarzyszenie Wolny Poker, zainteresowanie tą rozrywką wykazuje w naszym kraju ok. 800 tys. osób. Ponieważ nie mogą oddawać się swojej pasji na miejscu, część z nich podróżuje w tym celu za granicę – na Słowację, do Czech, Niemiec, Estonii czy na Litwę. Dzięki naszym rodakom zyskują więc sąsiednie kraje, a minister Rostowski, zamiast szukać w pokerze pieniędzy do załatania dziury budżetowej, podnosi VAT lub nakłada kolejne podatki na ubożejących przedsiębiorców.

Co więcej, polscy gracze mają spore osiągnięcia na arenie międzynarodowej. Marcin Horecki kilka lat temu zajął trzecie miejsce w turnieju pokerowym w Londynie, wygrał 300 tys. funtów. W tym roku sukces odniósł 26-letni Jakub Michalak, który wygrał turniej na Wembley, a nagroda wyniosła ponad 400 tys. euro. Na dalszych pozycjach podczas tych rozgrywek uplasowało się kilku innych naszych rodaków. Pod koniec ubiegłego roku podobny sukces odniósł 26-letni Marcin Wydrowski, który zwyciężył w World Poker Tour w Pradze. Wywalczył 325 tys. euro. Niestety, w Polsce podobnego turnieju nie należy się spodziewać – jego organizatorzy musieliby odprowadzić tak wysokie podatki, że byłby kompletnie nieopłacalny.