Legalnie działające w internecie firmy hazardowe chcą zmiany prawa. Według ich wyliczeń budżet państwa może na tym zarobić około 354 mln zł do 2020 roku – pisze „Puls Biznesu”.

Według wyliczeń firmy konsultingowej Roland Berger rok rocznie na hazard w sieci Polacy wydają aż 4,9 mld zł. Niemal wszystkie pieniądze trafiają do bukmacherów działających nielegalnie. Bo choć polskie prawo umożliwia obstawianie w internecie, to Polacy dalej wolą korzystać z serwisów łamiących prawo.

Zdaniem legalnie działających bukmacherów winne jest tu źle skonstruowana ustawa hazardowa. To przez nią legalnie na e-hazard wydajemy zaledwie ok. 150 mln zł. A fiskus, z tortu wartego kilka miliardów złotych, zgarnia zaledwie 20 mln zł – donosi „PB”.Legalni bukmacherzy apelują więc do ministerstwa finansów o zmiany. Chcą blokowania na terenie Polski nielegalnie działających firm, ułatwień formalnych w rejestrowaniu e-hazardu oraz innej konstrukcji podatku.

Ich zdaniem takie zmiany sprawią, że zamiast 20 mln zł do budżetu powędruje rocznie nawet 111 mln zł już w tym roku. Z wyliczeń Roland Berger wynika, że do 2020 roku roczne wpływy wyniosą nawet 1,7 mld zł zamiast 236 mln zł.

Wiceminister finansów Jacek Kapica mówi „PB”, że w naszym kraju nie ma przyzwolenia społecznego na blokowanie stron internetowych. Zdradza jednak, że jego resort szykuje zmiany dla e-hazardu. I to zarówno podatkowe jak i poza podatkowe.

Legalne Automaty?

Przepisy o zakazie urządzania gier na automatach poza kasynami są sprzeczne z konstytucją. Tak uważa NSA, ale skierował pytanie do Trybunału Konstytucyjnego. Sądy administracyjne w całym kraju czekają na werdykt i zawieszają rozstrzyganie sporów między branżą hazardową a fiskusem.

Co więcej, NSA jest przekonany, że część objętych zakazem gier na automatach trudno nawet uznać za formę hazardu. Według sędziów jest to „aktywność o charakterze czysto rozrywkowym”. „Korzystanie z tego typu gier jest możliwe przy wykorzystaniu innych urządzeń, do których społeczeństwo ma powszechny, nieograniczony dostęp (komputery, konsole, tablety, itp.)” – czytamy w postanowieniu Naczelnego Sądu Administracyjnego.

„Nie istnieje więc jakikolwiek racjonalny powód – a tym bardziej powód związany z potrzebą ochrony wartości konstytucyjnych – dla którego zachodziłaby konieczność ograniczenia wolności działalności gospodarczej w zakresie urządzania takich gier” – napisali sędziowie.

 Sam NSA uważa, że nowa ustawa jest sprzeczna z konstytucją i to z kilku powodów. Po pierwsze, Polska powinna była powiadomić KE, bo zobowiązała się do tego, przystępując do Unii Europejskiej. Po drugie, z powodu braku notyfikacji parlamentarzyści nie mieli pełnej informacji o skutkach prawnych nowej ustawy, a przede wszystkim o tym, czy jest zgodna z zasadami rynku wewnętrznego UE. Po trzecie, ustawa wprowadziła bardzo daleko idące ograniczenia wolności działalności gospodarczej. „Ustawa doprowadziła do wyeliminowania (zdelegalizowania) pewnego sektora działalności gospodarczej” – czytamy w postanowieniu NSA o skierowaniu pytania do TK.

 Dostało się też rządowi za uzasadnienie do projektu ustawy – „powierzchowne i ogólnikowe”. Nie może być tak – zdaniem NSA – że rząd szermuje argumentami typu: „dynamicznie zmieniający się i rozwijający rynek gier i zakładów wzajemnych”, „nowe technologie stosowane w tym sektorze gospodarki narodowej”, „występujące na tym rynku nieprawidłowości”, potrzeba „naprawy obecnego stanu i wzmocnienia kontroli państwowej nad rynkiem gier i zakładów wzajemnych”, „wzrost w Polsce liczby osób uzależnionych”, wynikający z „nieograniczonego dostępu do różnorakich form hazardu”, konieczność „zwiększenia ochrony społeczeństwa i praworządności przed negatywnymi skutkami hazardu”.