Wracamy do opowieści Jonathana Little na temat pozapokerowych kosztów pokerowych wyjazdów. W części pierwszej policzyliśmy, ile będzie nas kosztował wyjazd na pokerowy festiwal i ile w związku z tym powinniśmy na nim wygrać, żeby chociaż wyjść na zero. Dzisiaj kontynuujemy temat, rozpoczynając od zagadnienia turniejów z wysokim wpisowym.
High rollery
Travel rake w odniesieniu do high rollerów często kosztuje nas więcej, licząc w dolarach. Jednak w porównaniu do całej kwoty zainwestowanej w taki wyjazd, są to pieniądze dużo mniej znaczące. Little pisze: „Niedawno wybrałem się do Barcelony, gdzie chciałem zainwestować 50.000$ w ciągu 10 dni gry. Szacuję, że całkowita suma dodatkowych kosztów zamknęła się kwotą 8.000$. Oznacza to, że musiałem osiągnąć ROI w wysokości 16% (58.000/50.000), żeby wyjść na zero – i myślę, że jest to dla mnie możliwe do zrobienia.
Ostatnio jednak popełniłem błąd, wybierając się na WSOP APAC do Melbourne w Australii. Mimo, że lubię to miasto i miejsce, sam wyjazd był pod względem poświęconego czasu i wydanych pieniędzy totalnym nieporozumieniem. Miałem zagrać eventy za mniej więcej 25.000$, natomiast dodatkowe koszty wyniosły mnie 10.000$. Żeby to miało sens, musiałem wygrywać z ROI na poziomie 40%, co w turniejach z wysokim wpisowym jest bardzo trudne. Poza tym musiałem zainwestować 60 godzin na podróż samolotem. Nie, dziękuję!„
Wariancja
Ważne by pamiętać, że w miarę zmniejszania się ROI, wzrasta poziom wariancji, której doświadczamy. Jeżeli konsekwentnie gramy z 65% ROI, zwykle jesteśmy na regularnym lekkim upswingu. Jeżeli jednak nasze ROI wynosi maksymalnie 15%, czekają nas gigantyczne wahania, szczególnie w dół. A tak na marginesie to turnieje, w których nie spodziewamy się wysokiego ROI, lepiej w ogóle omijać. Nie gramy w pokera po to, żeby się hazardować.
Czas
Należy pamiętać, że travel rake występuje za każdym razem, gdy gramy w pokera. Nawet jak wychodzimy tylko z łóżka, żeby grać online, płacimy travel rake. Tą prowizją jest nasz czas. Czas, który możemy spędzić inaczej, w sposób, który może nam przynieść więcej pieniędzy, poprawić nasz przyszły potencjał zarobkowy czy choćby poprawić nasz humor. Kto nie docenia swojego czasu, ten popełnia poważny błąd. Czas jest jedynym zasobem, którego nie możemy kupić na zapas.
Doświadczenie
Większość ludzi lubi podróżować, żeby grać w pokera. Czerpią szczęście z samych podróży. Jeżeli powiemy graczowi rekreacyjnemu, że może grać w pokera przez dwa tygodnie, z relatywnie niskim ryzykiem ale bez możliwości wygrania pieniędzy w long runie, będzie zachwycony. Większość graczy kocha podróże do różnych egzotycznych miejsc i poznawanie nowych kultur. I jest w tych wszystkich rzeczach niebagatelna wartość.
Gdy podróżujemy, znajdźmy trochę czasu, żeby wyjść z kasyna i rozejrzeć się po okolicy. Może nieco mniej pogramy w pokera, ale za to nauczymy się czegoś o świecie i spędzimy czas na świeżym powietrzu. Stoliki nie uciekną. Są gracze, którzy zjeździli cały świat, a jedyne co widzieli, to pokerowe stoły. W ten sposób roztrwonionego czasu już im nikt nie zwróci.
Po co właściwie gramy w pokera? Dla pieniędzy. A po co nam te pieniądze? Żebyśmy mogli lepiej sobie zorganizować nasze szczęście. Dorzućmy kilka procent do naszego ROI i przeznaczmy te pieniądze na swoje własne szczęście i poznawanie świata. Wyjeżdżając na pokerowy festiwal wyciśnijmy z nowo odwiedzonego miejsca tyle, ile się da. A jeżeli jakaś lokalizacja wyjątkowo nam nie odpowiada, to mimo tego, że turniej może być najbardziej atrakcyjny, darujmy sobie. Najważniejszy jest nasz czas i nasze szczęście.
W części trzeciej – o różnych sposobach, jak obniżyć travel rake.