Tight is right – nadal?

 

Spanish tennis player Rafael Nadal gestu

 

Chociaż w sumie sytuacja ostatnio się mocno zmieniła i Rafał Nadal stał się kolejną gwiazdką na firmamencie Pokerstarsa, kwestia tytułowego pytania pozostaje otwarta. Tight is right to jedno z bardziej popularnych pokerowych credo – złotych myśli, które podsumowują ważką sferę grania. Obserwując tendencje na stolikach cashowych widzimy przesunięcie w stronę luźniejszej gry. Spory wpływ ma na to zwiększenie popularności krótszych stolików 6-cio osobowych oraz nowe, coraz bardziej popularne odmiany np. Omaha. Granie kilkunastu procent swoich rąk startowych powoli staje się powodem do wstydu i narażamy się na łatkę tzw. nita. Coś o tym wiem:)

 

 

 

 

Luźno, czyli sexy?

Moda na grę większym wachlarzem kart przychodzi, jak również wiele innych trendów, z gier z najwyższych stawek. To właśnie tam obserwując potyczki sławnych i bogatych (przynajmniej w teorii) graczy nie raz dziwimy się jak mogą przebijać się z tak słabymi układami, nie wspominając już o grubych blefach, dobieraniu do 3 outów itd.

Czy to właśnie fakt, że grają tak luźno czyni ich tak dobrymi? A może jest na odwrót? Parę aspektów, które można łatwo przegapić.

 

Rzeczą, która diametralnie zmienia podejście do wyboru rąk startowych jest stosunek ilości pieniędzy graczy znajdujących się przy stoliku do aktualnych stawek. Bardzo często w grach highstakes poszczególni uczestnicy zasiadają do gry z dużo głębszymi stackami niż przyjęte z grach online 100DC. To sprawia, że bardzo opłaca się rozgrywać większe ilości układów, nawet tych mocno spekulatywnych. Zawodowcy szukają sposobu na zaskoczenie swojego przeciwnika między innymi poprzez poszerzanie swoich zakresów. Przecież trudno postawić kogoś na J5o po zagraniu squuezze’a. A wystarczy spojrzeć na grę Phila Galfonda z jego udziału w popularnym swego czasu programie High stakes poker, żeby dojść do wniosku, że Phila Laaka można przebijać praktycznie ze wszystkim.

Jest jeszcze jednak bardzo ważna sprawa, której nie doświadczymy grając niżej, a zwłaszcza na dużym serwisie ogranizującym gry online. Jest nią historia. Musimy zdawać sobie sprawę, że ci goście grają ze sobą praktycznie non stop. Gry na najwyższych limitach nie są przecież dostępne dla całej rzeszy ludzi, choćby ze względu na umiejscowienie oraz – wiadoma sprawa – wpisowe. Mając często bardzo bogatą historię wspólnych rozdań tworzącą nieprzerwany ciąg to tak naprawdę dynamika panująca przy stole odgrywa większą rolę niż karty leżące przed każdym z graczy.

Gracze highstakesów mają często jeszcze jedną, bardzo pożądaną umiejętność: potrafią pasować dobre układy. Widzimy sytuację, gdy po włożeniu dajmy na to 50 tysięcy dolarów w rozdanie, gracz potrafi uciec z rozdania, kiedy wyczuje, że jego ręka może nie być najlepsza. To właśnie wielkie umiejętności gry postflop oraz dobre czytanie przeciwnika pozwalają grać bardzo luźno, ale też maksymalizować zyski w odpowiednich sytuacjach oraz wywijać się z dużych rozdań, które potoczyły się nie po naszej myśli. Dobry gracz potrafi odszukiwać sprzyjające sytuację na przejęcie puli na każdym streecie, dlatego może pozwolić sobie na taki dobór kart.

 

Magia telewizji.

img_8652_1[1]

Porównaliście sobie kiedyś przekaz na żywo z jednego z dużych turniejów live z programem w stylu HSP lub Poker After Dark? Przekaz w pierwszej formule jest będąc szczerym okrutnie nudny dla przeciętnego obywatela. Wszyscy nie robią nic innego jak tylko pasują – można odnieść takie wrażenie. Atrakcyjność programów z drugiej kategorii bierze się z dwóch kierunków. Programy popularno-pokerowe są zgrabnym montażem, swoistym skrótem wydarzeń, na które składa się często wielogodzinna sesja. Tak naprawdę nie wiemy, ile producenci trzymają występujących tam prosów przy stoliku, żeby wyłuskać te prawdziwe perełki, czyli największe, najbardziej szalone rozdania. Czterdziestominutowa relacja jest kondensacją, która wykrzywia prawdziwy obraz gry. Stąd złudzenie, że zawodowcy w każdym rozdaniu zgarniają (i oczywiście upłynniają) pule po 100 tysięcy dolarów. Gdyby tak faktycznie było, ambulanse krążyły by po Las Vegas z prędkością światła gnając jak po Łodzi parę lat temu. Faktycznie gry pewnie nie różnią się wiele od trochę mniej angażujących finansowo, ale prawda jest dostępna dla wybrańców.

 

Słuchając komentatorów tychże widowisk pokerowych ale także samych graczy zdarza się usłyszeć zdania w stylu: „ nie chce zostać wyblefowany w telewizji„, „nie chce zrobić głupiego sprawdzenia przez milionami Amerykanów„. Ten z pozoru nie znaczący element pewnie również wpływa na chęć pokazania pozostałym graczom „kto tu jest szefem”. Przecież największe gwiazdy pokera to również w dużej mierze najwięksi egocentrycy przy stole. Nagrywanie wspólnej sesji to przecież bardzo dobra sposobność, aby dopiec bliźniemu, zwłaszcza jeśli przegraliśmy do niego sporą sumę poza anteną.

W drugiej części będzie o tym, że jednak tight is prawie zawsze right.

 

pozdrawiam

 

 

daero