Witam wszystkich Czytelników PokerGround.

Dotychczas mogliście poczytać moje teksty, mniej lub bardziej inspirowane newsami już publikowanymi na stronach angielskojęzycznych. Przyszedł czas na coś od siebie. Aha, tytuł cyklu „Tabasco od Blasco” to nie mój pomysł. Ale ma być ostro i ode mnie. I tak będzie.

Nie, żebym się palił do jakichś ekshibicjonistycznych wynurzeń czy opowieści o sobie samym, ale otrzymałem polecenie służbowe – weź Blasco zacznij coś pisać od siebie. No to będzie ode mnie.

W cyklu, który właśnie inauguruję, postaram się w miarę subiektywnie popisać na tematy aktualne oraz nieco powspominać stare dzieje. Mam prawo, za mojego życia jeszcze żył Elvis… Może będzie mądrze, może głupio ale zawsze uczciwie i ode mnie. No i przede wszystkim o pokerze. Może Was to zainteresuje.

Coście, skurwysyny, uczynili z tą krainą?

Mam nadzieję, że wiecie, że to cytat i skąd ten cytat. Kazik wyśpiewywał swoją złość, patrząc na to, co się robi z naszym krajem. Ja posłużę się tym cytatem, odnosząc się do sytuacji pokera w Polsce. Bo tak, było kiedyś pięknie, a teraz nie jest. Oczywiście wtedy narzekaliśmy, że jest do dupy, ale patrząc dziesięć lat wstecz, łza się w oku kręci.

JD & Blasco

Pamiętacie czasy, gdy można było pójść do kasyna i w cywilizowanych warunkach zagrać sobie w turnieju lub posiedzieć przy cashówkach? A może pamiętacie różne ligi, odbywające się w wielu miastach Polski, z których później powyrastali prawdziwi pokerowi wymiatacze? Kto pamięta cykl USOP, z którym jeździliśmy po całej Polsce, grając świetne turnieje i poznając świetnych ludzi? Ja osobiście znajomości z tamtych czasów pielęgnuję do dzisiaj… A turnieje u Wiśni z satelitami na Unibecie, które zawsze kończyły się wielką balangą do rana, a właściwie były jedną wielką balangą? Oczywiście piszę tutaj o sprawach warszawskich i około-warszawskich, bo tam mieszkałem większość życia, ale jestem pewien, że każdy z Was również pamięta podobne inicjatywy z Waszych okolic.

Mega Freeroll Poker Fever

Było pięknie a my byliśmy młodzi. W Hyatcie odbywały się turnieje EPT, a Clipper pod nosem Straży Miejskiej robił co tydzień Warszawską Ligę Pokera. Narzekaliśmy wtedy, że prawo jest do bani, że pokerzyści muszą się ukrywać ze swoim pokerem, zakładaliśmy jakieś federacje i związki.

Marcin HoreckiI guzik to całe biadolenie dało i nic nie wynikło z tych federacji. Ale nikt też nie poszedł za pokera siedzieć. Dzisiaj już mamy inne czasy. Wtedy wydarzeniem było zajęcie przez Polaka płatnego miejsca w EPT, a Górala pokazywali od Teleexpressu po Pytanie na Śniadanie. Dzisiaj co i rusz któryś z Polaków wygrywa jakiś wielki turniej, zgarnia wielką kasę i chyba tylko zdobycie przez jednego z nas złotej bransoletki na WSOP przebiłoby zajoba, który ogarnął środowisko po zajęciu przez Górala TRZECIEGO miejsca na EPT Londyn. W którym to było roku? 2008?

Dziewięć lat temu. Dzisiaj Polacy grają coraz lepiej i coraz więcej wygrywają. Ale już nie w Polsce. A cholera wie, czy niedługo nie skończy się nawet granie w Sieci. Pozostaną wycieczki pokerowe do Ostrawy czy Ołomuńca i zabawa z VPN-ami. Smutne. Mam wrażenie, że poker w Polsce jakiś czas temu stracił swój wianek i ze świeżej, pociągającej i nawet może nieco naiwnej dziewicy stał się starą, zaniedbaną k… A może po prostu wtedy byłem młodszy i wszystko było piękniejsze.

World Series of Puker

Kiedyś zmontowałem afiliacyjną stronę pokerową i powiesiłem ją na jedynej w miarę kojarzącej się z pokerem i wolnej akurat domenie – puker.pl. Trochę grosza z tego wpadło, ale dzisiaj już nikt o tym potworku nie pamięta, i dobrze. Później dopiero się dowiedziałem, co po angielsku oznacza nazwa mojej strony. „To puke” znaczy, ni mniej ni więcej, tylko rzygać.

Kibicowanie gwiazdom pokera (i w ogóle zbyt fanatyczne kibicowanie komukolwiek), oraz pasjonowanie się WSOP, przypomina mi nieco oglądanie pornosów. Rozrywka dla onanistów. Lubisz piłkę nożną – graj w piłkę nożną (kiedyś byłem zawodnikiem Milicyjnego Klubu Sportowego Gwardia Warszawa, a co!), lubisz seks – uprawiaj seks ile wlezie (uprawiam, skutkiem troje dzieci). Lubisz pokera? Graj-żesz w pokera a nie podniecaj się, że jeden koleś ma 10 bransoletek, a drugi właśnie wygrał pierwszą. I tak, jak piłkarze mają zazwyczaj serdecznie w dupie całą otoczkę futbolu i po meczu czy treningu zajmują się wszystkim, tylko nie piłką, tak dam sobie rękę uciąć, że ci wszyscy zarabiający miliony dolarów pokerowi bogowie nie śledzą na portalach doniesień z Las Vegas. Po turnieju idą na cashówki, na wódkę albo na dziwki.

Albo do domu. Może się mylę, ale w każdym kibicowaniu jest jakiś element kompleksu – patrzę, podziwiam, chciałbym być jak on, jestem gorszy. A już podejście typu „kibicuję, bo to nasi” i „lać obcych” trąci mi czymś, czym staram się nawet przez chwilę nie śmierdzieć – byciem w grupie, jakiejkolwiek. Nie potrzebuję ani się dowartościowywać zasługami rodaków ani grupowo bronić jakichkolwiek wymyślonych wspólnych interesów. I nie, nie jestem lewakiem.

Na początek wystarczy. Ciąg dalszy nastąpi.

Blasco
Dziennikarz, archeolog, pokerowy amator ale zawzięty. W branży od ponad 20 lat. Finalista olimpiady polonistycznej, który do dzisiaj nie wie, gdzie powinien stać przecinek. Futbol to Maradona; muzyka - Depeche Mode. Troje dzieci.