Jak grać w wielostolikowych turniejach z najniższym wpisowym? Ogólnie rzecz biorąc – tight. Za przeciwników będziemy mieć bowiem najgorszych graczy pod słońcem, więc miejmy jakąś amunicję przeciwko ich wariackim zagraniom. Przynajmniej dopóty, dopóki pozostaną w grze. Potem już nie będzie tak kolorowo.

O ogólnych założeniach gry w MTT na mikrostawkach pisaliśmy w części pierwszej. Dzisiaj szczegóły, czyli strategia gry uzależniona od tego, jak daleko zaszliśmy w naszym turnieju.

Zaczynamy!

Strategia gry na wczesnych poziomach

W turniejach z wyższym wpisowym, naszym planem powinno być rozgrywanie wielu rąk na samym początku. Z dwóch powodów. W większości droższych turniejów zaczynamy grę z bardzo głębokim stackiem (200bb+), co oznacza, że mamy prawidłowe implied oddsy aby obejrzeć wiele flopów.

Po drugie, chcemy grać przeciwko gorszym przeciwnikom, zanim oddadzą swoje żetony innym, lepszym graczom. Bo my będziemy z biegiem turnieju mierzyć się z coraz silniejszymi rywalami, i już nie tak łatwo będzie od nich wygrać żetony.

Oba te powody nie za bardzo przystają natomiast do turniejów z najniższym wpisowym. Gra jest zbytnio zwariowana, żeby silić się na coś bardziej wyszukanego niż gra tight. W większości rozdań flopa obejrzy co najmniej czterech chętnych, co oznacza dla nas regularną loterię.

Może być dla nas kuszące, by obejrzeć wiele flopów w nadziei na trafienie jakichś dwóch par czy czegoś lepszego, i wygranie dużej puli. Niemniej własnie tak do gry będzie podchodzić większość naszych rywali, więc nie jest to coś, co akurat my powinniśmy robić.

Zamiast tego, czekajmy cierpliwie na najsilniejsze ręce i wtedy betujmy bardzo mocno dla wartości. Piękno MTT na mikrostawkach polega na tym, że nasi rywale będą sprawdzać dużo większe bety i z dużo słabszymi układami, niż powinni.

Możemy, a nawet powinniśmy otwierać za 3-4 big blindy, a nawet wyżej, jeśli pula jest jeszcze nieotwarta, a my mamy rękę w stylu KK czy AK. Jeśli ktoś przed nami otworzył, z takimi rękami przebijajmy za pulę, lub 3 do 4 razy wyżej, niż wyniosło otwarcie rywala.

Po flopie nasza strategia będzie podobna. Mocno betujemy silne ręce, natomiast ze słabymi gramy check/fold. Nasz rywal nie spasuje swojej reki na tyle często, by opłacało nam się blefować, zapomnijmy więc o takim rozwiązaniu.

Grając proste ABC pokera wyciągniemy tony value z naszych silnych rąk, co da nam solidny zysk w długim okresie czasu. Oczywiście grając przeciwko rywalom, którzy sprawdzą każdy nasz zakład z nawet najsłabszą ręką, nadziejemy się na bardzo wiele suckoutów (przypomnijmy sobie grę cashową na stawkach NL2…).

Powtórzmy wyraźnie – w turniejach wielostolikowych z najniższym wpisowym będziemy musieli zmierzyć się z nieprawdopodobną ilością suckoutów na river. Ostrzegamy, żeby później nie było płaczu.

Na otarcie łez możemy sobie przypomnieć, że w long runie takie granie to nam przyniesie zysk, a nie rywalowi. Marna to pociecha dla kogoś, kto gra sporadycznie i nie w głowie mu jakiś long run, ale zawsze.

Strategia w fazie bubble

Bubble to taki poziom w turnieju, gdzie zaczynają się pierwsze miejsca płatne. Gra robi się bardziej tight w okolicach ostatniego niepłatnego miejsca, bo posiadacze niskich stacków chcą być pewni, że cokolwiek w turnieju wygrają.

Nasz strategia w tej fazie będzie zależeć od wielkości naszego stacka. Jeżeli mamy mały stack, 30bb lub mniej, powinniśmy czekać na premium hands i wtedy rozgrywać je agresywnie. Z jednej strony chcemy się podwoić grając all-in w sytuacji, gdy jesteśmy faworytem. Z drugiej – zgarnąć dead money z puli.

Tak czy inaczej, w tej fazie nie gramy zbyt tight. W przeciwnym razie możemy się nadzwyczajnie w świecie wyblindować, albo – jeżeli już dotrzemy do płatnych miejsc – nasza wygrana będzie minimalna.

Taka strategia ma sens jedynie wtedy, gdy gramy w fazie bubble w turnieju satelitarnym, powiedzmy w satelicie do Main Eventu WSOP, gdzie każde płatne miejsce oznacza wejściówkę do turnieju głównego i nie ma znaczenia, ile żetonów dowieziemy do kasy. Na mikrostawkach naszym zadaniem jest zaliczenie tylu stołów finałowych, ile się tylko uda. Bo dopiero tam wygramy konkretne pieniądze. Lepiej jeden raz zagrać przy final table, niż sto razy zająć ostatnie płatne miejsce w dużym turnieju.

Jeżeli w fazie bubble dysponujemy big stackiem, powinniśmy grać nieco agresywniej wykorzystując przewagę, jaką mamy nad rywalami w ilości żetonów. To najlepsza okazja, by jeszcze wzmocnić swój stack przed dalszymi etapami gry.

Zazwyczaj wystarczy na tym etapie szeroko otwierać stosunkowo niskimi betami. Zgarniemy wiele blindów, których małe stacki bez naprawdę mocnych rąk nie będą bronić. Duży zysk – małe ryzyko.

Jeżeli jednak nasze otwarcie spotka się z all-inem ze strony shorta, zrzućmy karty, jeżeli zagrywaliśmy zbyt luźno. Najprawdopodobniej nasz rywal ma naprawdę mocną rękę. Nie sprawdzajmy ze śmieciami tylko dlatego, że nas na to stać.

Strategia gry w fazie „in the money”

Gdy tylko ostatni gracz odpadnie z turnieju bez pieniędzy, ponownie zaczyna się szaleństwo. Większość zawodników, którzy foldowali dosłownie każdą rękę na bubble’u, zacznie teraz nadrabiać okres bezczynności. Spotkamy wiele zagrań all-in z dosyć przeciętnymi rękami.

W tej fazie ponownie powinniśmy zacząć grać tight, by zdobyć przewagę nad zbyt agresywnymi przeciwnikami. Oczywiście nasza strategia będzie zależeć od tego, jak zachowują się rywale przy naszym stole. Jeśli grają tight a my mamy przed sobą większość wszystkich żetonów znajdujących się na stole, najlepszym wyjściem będzie agresja.

Naszym zadaniem będzie zgromadzenie jak największej ilości żetonów, by mieć amunicję na stół finałowy i w konsekwencji wygrać ten turniej. Nasze szanse na stole finałowym zależą bowiem w głównej mierze od wielkości naszego stacka.

Nie zapominajmy, że struktura wypłat w dużych turniejach mocno premiuje zawodników tylko z kilku najwyższych miejsc. Różnica między nagrodą za zwycięstwo, a wypłatą za zajęcie dziewiątego miejsca, zazwyczaj jest co najmniej dziesięciokrotna.

Jak grać na stole finałowym by wygrać turniej? O tym w części trzeciej.

Cashback PartyPoker

ŹRÓDŁOblackrain79.com
Blasco
Dziennikarz, archeolog, pokerowy amator ale zawzięty. W branży od ponad 20 lat. Finalista olimpiady polonistycznej, który do dzisiaj nie wie, gdzie powinien stać przecinek. Futbol to Maradona; muzyka - Depeche Mode. Troje dzieci.