Robicie wszystko źle. Piszecie tylko o swoich kolegach. Siedzicie przy komputerach i pierdzicie w stołki. Skończyliście się na „Kill’em All” – zobaczcie, jak wyglądają pokerowe relacje od kuchni.
Nazywam się Doro i właśnie wróciłem do domu po 10 dniach nieobecności. Wraz z Jackiem Danielsem miałem przyjemność relacjonować wydarzenia z marcowego festiwalu Poker Fever Series. W trakcie ośmiu dni relacji pracowałem średnio po 15 godzin dziennie. Wszystko po to, aby Czytelnikom PokerGround przybliżyć to, co działo się w Go4Games Casino w czeskim Ołomuńcu, czyli w miejscu, które uznawane jest za stolicę polskiego pokera na wygnaniu.
Dziś chciałbym porozmawiać o sposobie prowadzenia pokerowych relacji. W przeważającej większości otrzymujemy sygnały o pozytywnym odbiorze naszej pracy reporterskiej, ale padają pod naszym adresem również głosy krytyki – ta konstruktywna jest jak najbardziej pożądana – oraz oskarżenia, które w moim mniemaniu biorą się z nieznajomości praw, jakimi rządzi się prowadzenie pokerowej relacji.
W niniejszym tekście będę chciał pokazać, jak praca turniejowego reportera wygląda z naszej strony. Co sprawia, że o jednych graczach piszemy, a o innych nie. Dlaczego w naszych relacjach nie znajdziecie dokładnych opisów rozdań. Wszystko ma jakieś swoje uzasadnienie, dlatego prosiłbym o to, abyście zapoznali się z tym tekstem, zanim rzucicie w nas kamieniem. Zachęcam Was do czytania.
Pokerowe relacje – cel
Nikt mnie tego nie uczył. Nie sądzę też, żeby Jack Daniels pobierał od kogoś lekcje w tym zakresie. Wydaje mi się, że każdy pokerowy reporter w pewnym momencie sam dochodzi do tego, co jest najważniejsze w jego fachu i w jaki sposób ma wyglądać narracja w jego relacji.
Gdy zaczynałem jeździć na pierwsze swoje festiwale, byłem przekonany, że jak się napcha do nich masę rozdań z bardzo szczegółowymi opisami, a do tego doprawi się to szczyptą pokerowego żargonu, to będzie to dla Czytelników atrakcyjne. Życie zweryfikowało te założenia, a właściwie zrobili to pokerzyści, z którymi rozmawiałem o sposobie relacjonowania wydarzeń. Ku mojemu zdziwieniu większość z nich przyznała, że jak widzi akapit, w którym w bardzo szczegółowy sposób opisuję przebieg zdarzeń, automatycznie przeskakuje do kolejnego. Nie mogłem w to uwierzyć, bo opis rozdań wydawał mi się zawsze najistotniejszą częścią pokerowych relacji. Okazało się, że tak nie jest i że trzeba poszukać innego rozwiązania.
Pokerowe relacje – sposób prowadzenia
Istnieją przynajmniej dwie szkoły prowadzenia relacji z pokerowego turnieju. Portale takie jak Pokernews czy np. Pokerzive stawiają na bardzo rzetelny opis każdego rozdania, jakie relacjonują, na szczegółowy opis każdego ruchu, na sizingi, pozycje itp. Czytelnicy PokerGround i Pokertexas potrzebowali jednak czegoś innego – przynajmniej ja doszedłem do takiego wniosku – dlatego wraz z JD stosujemy w naszych relacjach styl bardziej opisowy, mniej szczegółowy. Staramy się pisać w taki sposób, aby osoby, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z pokerem, były w stanie większość tekstu zrozumieć. Ja najchętniej pisałbym tylko o otoczce, o atmosferze, o emocjach, a szczegółowy opis rozdań ograniczyłbym do absolutnego minimum, które sprowadziłbym do kluczowych rozdań, do rozdań decydujących o zwycięstwie. Nie każdy moment w relacji jest równie istotny.
Pozwólcie, że zacytuję fragment mojej wypowiedzi z lipca 2018 roku, w której poruszam kwestię opisu pokerowych rozdań.
Wydaje mi się, że wraz z rozwojem danego turnieju i kolejną fazą, to zwęża się to pole szczegółowości. Gdy zaczynamy to jest mnóstwo ludzi i ciężko zidentyfikować wszystkich Polaków. Czasami naprawdę piszemy o rzeczach typu, jaką spódnicę ma dzisiaj piękna kelnerka. To nie jest na zasadzie lania wody, ale gdybyśmy zaczęli pisać przy tylu graczach, że ten podbił z 8-9s za 1.500, to ludzie nawet by na to nie zerknęli. Im mniej jest graczy w turnieju, to też pojawiają się najważniejsze opisy rozdań. One są ważne, ale tylko w kluczowych momentach, a nie w każdym momencie trwania relacji.
Przy okazji tego tematu Jack Daniels zawsze wspomina wiadomość, którą przesłał mu kilka lat temu Kaczmarol po jednej z jego relacji. Popularny pokerzysta podziękował reporterowi Pokertexas w imieniu swojej matki za napisanie tekstu, który ona, osoba mająca niewielką styczność z grą w pokera, w całości zrozumiała i dobrze się przy tym bawiła. JD nie ukrywa, że dla niego był to jeden z najcenniejszych komplementów, jakie otrzymał od Czytelników w czasie swojej kilkunastoletniej kariery.
Jestem zdania, że styl, z jakiego korzystamy w trakcie naszych relacji, pasuje większości naszych Odbiorców. Mam jednak pełną świadomość tego, że nie jesteśmy w stanie zadowolić każdego z Was. W pełni rozumiem, że ktoś może czuć się zawiedziony tym, że nie znajduje w naszych relacjach szczegółowych opisów rozdań. W tym przypadku dostosowaliśmy się po prostu do wymagań większości.
Pokerowe relacje – domniemane „koła wzajemnej adoracji”
Częstym zarzutem, który pada w naszym kierunku, jest posądzanie nas o opisywanie wydarzeń wyłącznie z udziałem naszych znajomych, uwzględnianie ich przy podawaniu stacków, a pomijanie innych osób, które nie należą do koleżeńskiego pueblo. Zawsze, gdy ktoś oskarży mnie o takie działanie, proponuję takiej osobie wczucie się w moją rolę.
Przychodzę na turniejową salę. W takim Main Evencie przy stołach siedzi wówczas kilkudziesięciu graczy z Polski. Część z nich znam, bo są na festiwalu już któryś raz, bo przyjdą porozmawiać, przywitać się, zapoznać się, bo z jakiegoś powodu ich nick utkwił mi w pamięci. Część widzę po raz pierwszy i nawet jeśli się sobie przedstawimy, to szybko o tej osobie zapominam. Z całym szacunkiem. Zapewniam Was, że nie ma w tym żadnej złośliwości, celowego działania, tylko jest zwykła ludzka ułomność i zawodna pamięć, która przy natłoku tylu osób jest niewydolna. Zresztą pamiętanie nicku to dopiero jedna strona medalu, trzeba jeszcze potrafić przypisać dany nick do konkretnej osoby (i odwrotnie – twarz do nicka). Jest mi czasem głupio, gdyż bywa tak, że pytam się kogoś o przedstawienie kilkakrotnie, mimo iż widzimy się już któryś festiwal z rzędu – pozdrawiam Cię Jazon. Widzę wówczas irytację na twarzy takiej osoby, bo ona mnie pamięta, w końcu ma do zapamiętania tylko jedną ksywę „Doro” lub „ten grubas z PokerGround”, „ten mop/baran chodzący między stołami z zeszytem”, a ja jej nie. Nie obrażajcie się na nas za to.
Fundamentem tworzenia relacji z tak dużego wydarzenia są po prostu osoby, które się zna. Tego nie przeskoczymy. Gracz, który pojawia się na festiwalu po raz pierwszy, nie odzywa się do reportera ani słowem, nie ma szans na zaistnienie w relacji, gdyż po prostu ginie w tłumie. Z „bezimiennego tłumu” może wyciągnąć ją dopiero dobry wynik lub zwykłe „Doro, hej, jestem [nick]. Wspomnij o mnie, bo na informację czeka rodzina i koledzy”. Sprawa załatwiona. Jest to na rękę zarówno mi, jak i osobie, która chce o sobie przeczytać w relacji. Klasyczna sytuacja win-win.
Nie ma czegoś takiego jak „koła wzajemnej adoracji”, za to są osoby, które reporterom już zapadły w pamięć i te, które dopiero zapadną w pamięć, jeśli będą pojawiać się na kolejnych festiwalach i dadzą nam się poznać. Samo to, że słyszę, jak ktoś rozmawia w języku polskim, jeszcze nie przesądza o tym, że napiszę o nim w relacji. Moją ambicją nie jest wyłapanie każdego Polaka siedzącego przy stole, bo to jest po prostu niemożliwe – mówię o dużych eventach, szczególne w ich wczesnych fazach. Co innego, jak turnieje wchodzą w decydującą fazę. Wówczas przychodzę do każdego stołu i mówię o tym, że jest już nas tak mało, najczęściej 3-4 stoły, to chciałbym poznać się ze wszystkimi Polakami. Wiecie co? Nawet wtedy nie każdy gracz przyznaje się do polskości. Zawsze znajdzie się ktoś, kto nie chce, aby o nim pisano lub po prostu zagapi się w chwili, gdy podchodzę do stołu.
To nie jest tak proste, jak może się wydawać
Prowadzenie pokerowej relacji to naprawdę nie jest tak prosta sprawa, jak wielu z Was chciałoby to widzieć. Mechanizmy działania, które obecnie stosujemy, wypracowywane były przez lata – Jack Daniels zajmuje się prowadzeniem pokerowych relacji od kilkunastu lat! Ani się obejrzałem, a okazało się, że ja już mam trzyletni staż w tej dziedzinie. Czas leci nieubłaganie, a z każdym kolejnym festiwalem każdy z nas zbiera kolejne doświadczenia. Mimo iż coraz bardziej się rozwijamy, nie uważam, że pozjadaliśmy wszystkie rozumy i że wszystko robimy perfekcyjnie i że w naszym warsztacie nie ma już miejsca na ulepszenia, wręcz przeciwnie – jesteśmy otwarci na konstruktywny feedback. „Konstruktywny” to w tym przypadku słowo klucz, bo ten sposób wyrażania swojej opinii daje nam szansę na poprawę. To całkowite przeciwieństwo „strzałów na oślep”, które w mojej ocenie, biorąc pod uwagę zaangażowanie, jakie wkładamy w prowadzenie pokerowej relacji, są w stosunku do nas po prostu krzywdzące.
Pokerowe relacje, ich prowadzenie, wymaga od nas pracy po kilkanaście godzin dziennie, pot spływa nam po plecach, w szczycie festiwalu mamy bardzo mało czasu na sen. JD w trakcie ostatniego Fevera zaliczył nawet małe omdlenie podczas robienia zdjęć i wylądował na plecach. To, że widzicie nas czasem siedzących przy komputerach, nie oznacza wcale, że gramy w węża i czytamy Pudelka. Obrabiamy zdjęcia – głównie JD – oraz kodujemy to, co uda nam się wyłapać podczas obchodu sali.
Prowadzenie relacji jest procesem bardzo dynamicznym. Na jednym etapie „wędkujemy” między stołami w poszukiwaniu informacji, rozmawiamy z graczami, ciągniemy ich za język, a chwilę później siadamy do komputera i czasem ze strzępków informacji staramy się zredagować coś, co ma szansę być atrakcyjne dla naszych Czytelników. Raz udaje nam się to lepiej, raz to tzw. flow jest lepsze, a raz gorsze. Czasem, gdy dopada nasz już krańcowe zmęczenie, pojawiają się już tylko suche komunikaty. W mojej opinii jest to normalna kolej rzeczy. Jak w każdej pracy, pojawiają się górki i dolinki. Niemniej jednak zawsze bardzo się staramy.
Mam nadzieję, że teraz jest już wszystko jasne, że wszystkie najważniejsze założenia udało mi się Wam wyjaśnić i że już wiecie, z czego bierze się taki, a nie inny sposób prowadzenia relacji. Moja prośba do Was jest taka, że zanim skrytykujecie nas za jakieś zachowanie czy za zaniechanie, zastanówcie się, czy na pewno widzicie pełen obraz sytuacji.
Dalsza lektura
Po dalsze informacje odsyłam Was do wywiadu, jakiego Jack Daniels i ja wspólnie udzieliliśmy Jakubowi Suszcze w lipcu 2018 roku. Zachęcam do zapoznania się z dwuczęściowym zapisem naszej rozmowy, w której od kuchni pokazujemy kulisy pracy turniejowego reportera.
WYWIAD – Doro i Jack Daniels o pracy reportera turniejowego (część I)
WYWIAD – Doro i Jack Daniels o pracy reportera turniejowego (część II)