Członek Poker Hall of Fame, Scotty Nguyen, zwycięzca Main Eventu z roku 1998, był jednym z 91 zawodników, którzy postanowili zapisać się w tym roku do wartego 50.000$ turnieju Poker Players Championship. W roku 2008 53-letni obecnie Scotty był triumfatorem tego eventu i wygrał wtedy 5 w swojej karierze bransoletkę World Series.

Nguyen póki co średnio radzi sobie na WSOP 2016, ale otarł się o bransoletkę w evencie numer 8 ($1,500 H.O.R.S.E). Na 778 graczy był w końcu ósmy.

Jego wyniki w ostatnich latach pokazują jednak, że jest nadal świetnym graczem turniejowym. Reporter magazynu Card Player złapał go w minioną niedzielę, na chwilę po tym jak wyeliminowano go z Poker Players Championship. Poniżej wywiad:

wsop scotty nguyenBrian Pempus: Jak Ci się gra w tym roku na WSOP?

Scotty Nguyen: Wiesz jak to jest kochany. Gram tak tak dobrze, a oni i tak wyfarcą coś zawsze na riverze. W każdym rozdaniu, ale tak to już jest w pokerze. Jak nie masz farta to nie wygrywasz.

BP: Czy z takimi sytuacjami łatwiej jest człowiekowi sobie radzić gdy jest starszy? Czy po prostu idziesz grać w innym turnieju i zapominasz o tym co się stało?

SN: Dokładnie tak robię, kochany. Gram dalej.

BP: Jakie to uczucie był członkiem Poker Hall of Fame? Czy dołączenie do tej elitarnej grupy często wraca we wspomnieniach?

SN: Na coś takiego ciężko trzeba pracować.To staje się marzeniem. Starałem się i pracowałem ciężko i wybrali mnie do Hall of Fame. Tyle na ten temat, mój drogi.

BP: Czy czujesz się dziwnie będąc na WSOP i nie widząc tu Phila Ivey’ego i Doyle’a Brunsona?

SN: Trochę to dziwne uczucie, to fakt ale tak bywa. pPwnie są już zmęczeni współzawodnictwem z 10.000 osób. Dla mnie rozmiar fieldu nie ma znaczenia. Fajnie jest przyjść i pograć. Jak czuję się źle to siedzę w domu. Nieistotne czy gra 400 czy 4000 pokerzystów.

BP: Co decyduje o tym czy czujesz się wystarczająco dobrze, żeby grać? Budzisz się rano i co masz w głowie gdy dzień jest odpowiedni?

SN: Ciało mi podpowiada. Czy czuję się na tyle silny, aby przez 10 godzin siedzieć i grać? Jeśli nie to siedzę w domu ze swoją rodziną.

BP: Wiem, że niewiele grasz poza WSOP. Jak utrzymujesz formę? Oglądasz gry w telewizji czy czytasz nowe publikacje?

SN: Nie martwię się o takie sprawy. Nie czytam i nie oglądam telewizji. W domu poświęcam czas swoim bliskim. Gotujemy, spacerujemy i staramy się dobrze bawić. To co stało się na turnieju Poker Players Championship nie było łatwe do zaakceptowania. Pracowałem na swój sukces i przegrałem, a zwycięstwo było w zasięgu moich rąk.

BP: Czasem wygrywa się turniej i potem kilka lat nie dociera do żadnego finałowego stołu. Co sądzisz na temat wariancji w turniejach?

SN: Tak to już jest. Większość mistrzów Main Eventów nigdy nie powróci już w tej samej roli. Mieli szczęście i wygrali kupę pieniędzy. Gdy masz 9 milionów nie musisz już grać w pokera. Wiele osób nigdy nie wygrało nawet miliona. Mistrzowie z ostatnich 6 lat nie wzięli udziału w turnieju za 50.000$. Rozumiesz. Oni wiedzą, że nie daliby rady. Ja mogę wygrać wszystko, kochany. Potrzeba mi tylko trochę więcej szczęścia.

BP: Czy patrząc na innych zawodników, których kariery były krótkie, myślisz sobie czasem, że długo utrzymujesz się już w tak zwanym siodle?

SN: Tak i nadal kocham poksa. Trzeba go kochać, aby wygrywać.

BP: Ile jeszcze lat zamierzasz brać udział w festiwalach WSOP? Czy rozważasz przejście na emeryturę?

SN: No tak. Players Championship to jeden z głównych turniejów, które gram na World Series. Poza tym jeszcze ten za 100.000$ i Main Event. Jeśli wygram któryś z nich to nigdy już nie zobaczycie mnie latającego po świecie za eventami. Odejdę z klasą. Pojawiałbym się tylko raz do roku w Las Vegas na WSOP. Wiesz, nie można odpuszczać World Series of Poker, kochany (śmiech).

źródło: cardplayer

Wesker
Nauczyciel, tłumacz, dziennikarz, mąż, świeżo upieczony ojciec i amator pokera. W wolnej chwili lubię powędrować korytarzami tworzonymi w wyobraźni Stephena Kinga. Nie pogardzę także dobrą grą jeśli dać mi jakiegoś pada w ręce. Muzycznie zatrzymany w latach 90-tych.