Brytyjscy operatorzy hazardowi muszą, zgodnie z prawem, oferować swoim użytkownikom opcję samo-wykluczenia się z gier. Ma to na celu niesienie pomocy tym, którzy mają problem z nałogiem. Brak miejsca do gry to automatycznie mniejsza pokusa, prawda? Stąd prosty wniosek, że samo-wykluczenie to efektywne narzędzie w kontrolowaniu nałogu i należy je promować jako część dobrej, przyjaznej klientowi strategii kasyna i poker roomu.

time out in poker self-excluding a playerMało jednak mówi się o tym czy samo-wykluczenie naprawdę działa. Bez sesji u  psychologa lub grupy wsparcia ciężko oczekiwać, że ktoś z problemem nie poszuka sobie innej strony w pełnym takich ofert internecie. Czy silna wola i okresowy zakaz gry wystarczą, aby wyzdrowieć?

Efekty samo-wykluczenia

Badanie więzi między dobrowolnym wykluczeniem się z gier, a wpływem na umysł uzależnionego gracza to ciekawe zagadnienie zarówno dla operatorów, samych użytkowników jak i psychologów, ale choć to zaskakujące mało jest badań naukowych w tym temacie.

W jednej z recenzji takiego rozwiązania czytamy, że rzeczywiście “usunięcie możliwości gry u osób, które mają problem z kontrolowaniem się może przynieść chociaż trochę korzyści.” Nie sprawi ono wprawdzie, że pozbędziemy się nałogu, bo o tym decydują pewne głęboko zakorzenione kwestie psychologiczne, ale ograniczymy przynajmniej swoje straty finansowe.

Większość psychologów dostrzega korelację pomiędzy nałogiem alkoholowym, narkotykowym i hazardowym twierdząc jednocześnie, że samokontrola to dobre narzędzie, jeśli mamy wsparcie rodziny i specjalisty. Pytanie czy te wszystkie zapewnienia o bezpiecznej grze nie sprawiają, że pozostajemy obojętni na inne rozwiązania, te bardziej precyzyjne jak profesjonalna pomoc.

Hazardziści zapytani o to dlaczego ich zdaniem samo-wykluczenie nie działa podają pięć powodów: i tak grać mogą gdzie indziej, nie chcą odstawiać tak naprawdę tego co sprawia im przyjemność, czują wstyd i nie ufają oprogramowaniu kasynowemu oraz wymaga to od nich dodatkowego wysiłku. Operatorzy, którzy twierdzą, że u nich gra się bezpiecznie mydlą nieco oczy tym wszystkim naiwnym, którzy sądzą, że ich pieniądze są bezpieczne, bo uciekają z konta wolniej.

Potrzeba oczywiście alternatywnych metod, ale niekoniecznie dla zastąpienia opcji „self-exclusion”.  Proponowane przykładowo „przypominajki” (mówiące graczowi co jakiś czas ile już gra i ile przegrał) spotykają się z niechęcią operatorów, którzy nie chcą odrzucać maniaków gier, takich co nie mają tak naprawdę problemu z hazardem i (czasowo oraz finansowo) stać ich na grę.

Jednym z ciekawych pomysłów jest stworzenie algorytmu, który analizowałby zachowania nałogowców i wyszukiwał podobnych wzorców u innych graczy, a następnie proponował im rozwiązanie problemu lub tymczasową przerwę. Badania nad takim rozwiązaniem trwają, ale patrząc przez pryzmat zabieganej atmosfery branży gamblingoej raczej pewnie jest, że nie ujrzymy ich raczej na stołach jeszcze przez jakiś czas.

źródło: calvinayre

Wesker
Nauczyciel, tłumacz, dziennikarz, mąż, świeżo upieczony ojciec i amator pokera. W wolnej chwili lubię powędrować korytarzami tworzonymi w wyobraźni Stephena Kinga. Nie pogardzę także dobrą grą jeśli dać mi jakiegoś pada w ręce. Muzycznie zatrzymany w latach 90-tych.