Można rzec w pokerze tak jak w życiu, wielkość pewnych rzeczy ma spory wpływ na nasze samopoczucie. Dla jednego może być to metraż swojej przestrzeni życiowej, a dla drugiego grubość portfela. Bardzo materialnie się zrobiło. Wróćmy do pokera.

Grając podejmujemy mnóstwo decyzji, chociaż zdawałoby się, że mamy tylko trzy możliwości: spasować, sprawdzić, przebić. W zasadzie wybieramy, które ręce nadają się do gry z punktu widzenie przebiegu danego rozdania. Tak rzeczywiście jest, ale dochodzi do tego wszystkiego sizing, czyli rozmiar. Kolejne spojrzenie na wielkość, tym razem:

Rozmiary w 3-betowanych pulach. Czy są ważne?

w2vt4-525x363

3-bet poty to wyrażenie, które niejednego przyprawia o ciarki na plecach. Trudno się nie dziwić, błędy popełniane w takich rozdaniach kosztują więcej, a też gra przeciwnika wydaje się mniej przejrzysta. Mamy mniej okazji obserwować, jak zachowuje się dany przeciwnik, a również zależy to bardziej od dynamiki 1vs1.  3-bet pule są specyficzne. W ramach przyglądania się rozmiarowi zagrań tej kategorii można wyróżnić dwie sfery: przed flopem i po flopie. No to zaczynamy!

Rozmiar pre-flop.

Retoryka panująca wśród wielu graczy jest następująca: jeśli zagram większy 3-bet to przeciwnik spasuje częściej. Niby racja, to moje pytanie może być następujące: w takim razie może grać od razu All-in w odpowiedzi na otwarcie? W teorii dostaniemy wtedy masę pasów, więc osiągamy założony cel. Czy tak naprawdę o to powinno nam chodzić? Oczywiście, że nie. Problem w tym, że z jednej strony takim zachowaniem moglibyśmy zacząć izolować się na akcję tylko od naprawdę najlepszych rąk przeciwnika, a druga strona medalu – przecież często chcemy grać z nim pulę na flopie, zwłaszcza z inicjatywą. Przecież to właśnie słabą część zakresu chcemy utrzymać w grze. W takim razie skoro radosne wrzucanie żetonów odpada, co z tym dalej? Nasz rozmiar musi być stały, a jedyne od czego powinnien być uzależniony to: wielkość pierwotnego podbicia. Tak naprawdę przebijanie więcej niż 3 razy nie niesie ze sobą żadnej dodatkowej wartości. Przeciwnik w zasadzie nie będzie traktował rozmiaru jako głównego czynnika decydującego, co dalej zrobić ze swoją ręką. Po co więc ryzykować więcej żetonów, niż jest to konieczne?

Oczywiście jak w każdym zaleceniu i w tym znajdziemy przynajmniej dwa odstępstwa. Odstępstwa te wymagają jednak od nas większej uwagi i konkretnych notatek na graczy. Gdy mamy do czynienia ze słabym graczem, którego charakteryzuje bardzo duża liberalność w sprawdzaniu przed flopem – po prostu lubi oglądać karty wspólne – połączona z ogromną szczerością na kolejnych uliczkach ( gdy nie trafia poddaje się od razu), możemy nasz plan zmodyfikować. Teraz liczymy na to, że sprawdzi bardzo szeroko i spasuje masę rąk bez stawiania większego oporu. Odpowiednie statystyki wskażą nam takich graczy. Tak się robi masę pieniążków.

Inaczej sprawa się ma z regularnymi, zapoznanymi z teorią przeciwnikami. W zasadzie jedna z żelaznych reguł brzmi: nie sprawdzaj 3-betów bez pozycji. I tak po prawdzie wielu się jej trzyma. Stąd wynika, że nasz rozmiar będziemy raczej starali się uzależniać od konkretnej pozycji. Będąc bez pozycji na takiego gracza, można z powodzeniem dołożyć 1-2 DC do ustalonej wielkości przebicia. Ma to za zadanie zmniejszenie dyskomfortu wynikającego z grania na przeciwnika z pozycją poprzez zmniejszenie relacji pozostałych żetonów do puli. W tym założeniu sprawiamy, że pozostaje mniej miejsca na kreatywną (czyt. blefowanie) grę. Przeciwnik musi się liczyć z tym, że wiąże się z pulą przy każdej próbie przebicia.

Rozmiar post-flop.

Wielkości podbić na drugim i dalszych etapach licytacji to już naprawdę czasem jest magia. Nie raz pewnie widzieliście, jak ktoś uderza po swoim 3-becie pulę na flopie. Co w ten sposób zyskuje? Czy jest to dobre rozwiązanie? No pewnie, że nie jest. Załóżmy idealną sytuację, mamy naprawdę najlepszą możliwą rękę, niczego się nie boimy i chcemy wygrać wszystkie pieniądze przeciwnika. No to może stwierdzimy, że uderzamy więcej, żeby ten plan zrealizować. Naprawdę nie ma potrzeby zagrywania więcej niż połowa puli. Grając z ten sposób na river i tak będziemy wrzucać resztę żetonów.

No dobrze, ale co jeśli przeciwnik ma jakiś draw (zbiera do koloru lub strita), czy może większym rozmiarem go przestraszymy i spasuje? Raczej wątpię. W 3-bet pulach często decyduje się już na flopie, czy mamy rękę z którą chcemy wiązać się z pulą lub nie. Większy sizing nic tu nie zmieni. Ponownie stosując podbicie w wysokości 1/2 puli dajemy sobie szansę na zatrzymanie gorszych rąk w rozdaniu, bez bardziej kosztownego rozwiązania, kiedy to my nic sensownego nie mamy, a po prostu chcemy wyblefować naszego oponenta.

1129

Utarło się, że blefować trzeba grubo. W końcu zawsze jakiś ciekawski może zostać z marginalną ręką i nas sprawdzić. To dlaczego upieram się przy 1/2 puli? W gruncie rzeczy taki rozmiar daje naszemu przeciwnikowi większą szansę spasować. Może wydaje się to nie zbyt oczywiste, ale spójrzcie. Załóżmy, że przeciwnik otworzył za 3 DC – my przebiliśmy do 9 DC (zgodnie z poprzednim akapitem). Pula bez udziału pozostałych graczy to 19,5 DC.

Zmieniając sizing z 11 DC (około 1/2 puli) na 17 DC, sprawiamy że na ostatniej uliczce mamy zamiast  54 DC do puli 93 DC,  40 do 120. Wtedy naprawdę ciężko będzie wyrzucić kogoś z mniej lub bardziej sensownie wyglądającej ręki. Przeciwnik często wmówi sobie, że „już muszę sprawdzić tyle zainwestowałem w to rozdanie” i sprawdzi przyłapując nas z ręką w słoiku z ciasteczkami. Zostawiająć mu połowę żetonów, sprawiamy że dwa razy zastanowi się czy jednak jego ręka nadaje się do wygrania po pokazaniu kart. W końcu nasz potencjalny blef będzie miał sporą siłę rażenia i dostanie zdecydowanie większy kredyt zaufania.

Na koniec.

Podsumowując w dwóch prostych zdaniach. Najczęściej gramy mając efektywnie 100 lub mniej DC – to tak naprawdę mało. Ustalając w przedstawiowy sposób wielkość podbić zarówno pre-flop jak i w późniejszych fazach rozdania, pozostawiamy sobie miejsce na profitowe blefy oraz wyciąganie maksimum wartości, kiedy tego naprawdę chcemy. Miały być proste, przepraszam.

pozdrawiam Was

daero

pod natchnieniem Don’t listen to P.H. D.Schmidt