169323_pioro_notesJak wiemy nie od dzisiaj, największym problemem z jakim borykamy się w Polsce jest fakt, że nasze społeczeństwo żyje stereotypami. Kto może to zmienić? Oczywiście dziennikarze i blogerzy, którzy niejednokrotnie mają wpływ na zmianę w postrzeganiu pewnych spraw. PokerStars jako gigant z branży pokera online, postanowił wykorzystać tą okazję i zaprosić kilku dziennikarzy oraz najbardziej znanego blogera w Polsce na turniej EPT Berlin, aby ci zobaczyli na własne oczy jak wygląda współczesny turniej pokerowy, a następnie opowiedzieli za pośrednictwem swoich blogów/portali swoje wrażenia czytelnikom.

Na chwilę obecną możemy zapoznać się z dwoma „relacjami”. Jako pierwszy, swoje odczucia postanowił opisać „Kominek” – Najbardziej wpływowy bloger w Polsce:

Tak nie bardzo cieszyłem się na ten wyjazd. Nie lubię Berlina, mam wrażenie, że jest brzydszą wersją Warszawy, choć wiem, że osoby mieszkające w Berlinie znalazłyby tysiąc argumentów, by przekonać mnie, że ja po prostu nie znam tego miasta. I pewnie mieliby rację. Uprzedzenia są we mnie jednak silniejsze. Nigdy nie grałem w pokera i temat ten był mi obcy. Na tyle, że tak jak większość, uważałem tę grę za hazard.

Większy tekst na temat turnieju i samego pokera popełnię pod koniec tygodnia na drugim blogu. Razem z nami był Marcin Horecki, od wielu lat najlepszy polski pokerzysta, który regularnie grywa w turniejach, zgarniając w nich i dziesiątki i setki tysięcy dolarów. Przekazał nam ogromną wiedzę i całkowicie zmienił moje podejście do tej gry.

Turniej odbywał się w hotelu Hyatt. Na przywitanie dostaliśmy parę upominków, które zwykle i tak się wyrzuca, bo ile można mieć w domu pendrivów? Tym razem jednak organizatorzy się postarali, bo talia karta przyda się zawsze, ale jeszcze bardziej zadowoleni byliśmy z adaptera do kontaktów. Dziwię się, że nie miałem czegoś takiego wcześniej. Ten jeden adapter załatwia kwestię różnych wtyczek na całym świecie i od teraz zawsze będzie ze mną podróżował.

Marcin nauczył nas grać, rozegraliśmy turniej między sobą. Razem ze mną była ekipa dziennikarzy z prasy (media papierowe, niewygodne, ale bardzo popularne i lubiane w poprzednim stuleciu) i TVN. Turniej wygrał Filip, reprezentujący tę stację. Ja zająłem zaszczytne trzecie miejsce. Byłoby wyższe, ale chciałem dać dziennikarzom trochę radości z życia.

O pokerze jeszcze napiszę. Trochę się wciągnąłem w to, ale zawodowym graczem nie zostanę. Zbyt wiele czasu trzeba poświęcić na treningi, za duża konkurencja i żeby być najlepszym, trzeba mieć też trochę wrodzonego talentu. Ja niestety mam taki charakter, że muszę być we wszystkim najlepszy. W tysiąca grałem przez trzy lata, zanim to się stało. W skrable do wyższego poziomu doszedłem po dwóch latach. Ale i tak nigdy nie dobiję do tych, co wygrywają w turniejach. Ale pokera polubiłem i spróbuję zarazić nim kilku znajomych, cobyśmy urządzali cotygodniowe spotkania przy kartach.

Cały wpis dostępny pod adresem: Kominek.es

Następnie za opis „wycieczki”, zdecydowała się dziennikarka Polska The Times:

 – Nigdy nie grałaś w pokera? To my cię zaraz nauczymy! – zakrzyknęli rodzice Pawła, kiedyśmy w piątek późnym wieczorem szczęśliwie dojechali do Stalowej Woli i zdradziłam się, że w poniedziałek lecę do Berlina na European Poker Tour. Na turniej zaprosił mnie organizator, czyli  PokerStars. I pomyśleć, że to zaproszenie stąd, iż raz pisząc artykuł o pokerze i jego dolach, a ostatnio raczej, a nawet bardziej, niedolach pokera w Polsce, nieopatrznie przyznałam się, że kompletnie nie wiem, o co chodzi w tej karcianej grze i nie sądzę, abym się nauczyła grać.

Skorzystałam z okazji, aby przeprowadzić wywiad z najbardziej utytułowanym polskim pokerzystą, czyli Marcinem Horeckim, który nie dość, że nie gwiazdorzy, to na dodatek zrobił nam szybki kurs gry w pokera. I wtedy okazało się, że to jest inny poker, niż ten, którego tajniki probowałam ogarnąć w gościnnym domu Rodziców Pawła. No, owszem, liczy się para, dwie pary, trójka i tak dalej, ale dostajesz człowieku tylko dwie karty i musisz obstawiać w ciemno. Poker Texas Hold’em rządzi się swoimi prawami, jest krupier, jest dealer, jest big blind, small blind, wszystko dzieje się tak szybko, że wpatrzona w karty jak sroka w kość, zapominałam zwracać uwagę na miny zawodników przy stole i na tej podstawie odgadnąć, kto ma jakie karty i jakie decyzje w związku z tym podjąć. Rzucam się zatem do gry jak wieloryb na agrafkę, licytuję, podbijam.

Przegrywam. Póżniej, już na kolacji w restauracji Reinhards (tatar z łososia, kaczka i mascarpome mousse na deser a nad tym wszystkim zasmażka, czyli piwo), Marcin Horecki wyjawia mi największą (a tak przynajmniej mi się wydaje) tajemnicę: on na dziesięć rozdań wchodzi do gry mniej więcej dwa razy. Uzbrojona w tę wiedzę tajemną, zasypiam z myślą o czekającym mnie nazajutrz turnieju

Na turnieju wykorzystuję wskazówki naszego mistrza Marcina, wchodzę do gry w co piątym rozdaniu i udaje mi się nie odpaść od razu, w końcu załapuję się do strefy płatnej, czyli przysługuje mi nagroda.

Cały wpis dostępny pod adresem: goodnews.blox.pl

Pomysł PokerStars wydaje się więc całkiem trafiony,bowiem każda pozytywna reakcja na pokerowy świat ze strony osób, których każde słowo jest pewnikiem dla chociażby ułamka społeczeństwa, jest z pewnością dla pokera bardzo korzystne.