Naszą opowieść o zagraniach kontynuacyjnych rozpoczęliśmy od sytuacji w latach 2008-2009, kiedy tego typu zagranie było stosowane niemal w 100% przypadków. Może inaczej – takie zagranie stosowane w 100% przypadków zapewniało największe zyski. Bez względu na karty na stole.
Po kilku latach sytuacja ogólna zaczęła się zmieniać. Z jednej strony agresorzy zaczęli zwracać większą uwagę na strukturę flopa, po drugie – atakowani zaczęli szerzej odgryzać się 3-betami. Zmieniła się również wysokość stosowanych 3-betów. Tak jak wcześniej zagrywano za 50% puli, tak po kilku latach okazało się, że lepszym wyjściem jest bet za 33%. Aż nadszedł rok 2015…
2015 – Gracze zaczynają zwracać uwagę na swoje zakresy
W okolicach roku 2015 popularność zaczęła zdobywać GTO, czyli Game Theory Optimal, i do dzisiaj pozostaje najbardziej popularnym tematem. Inaczej niż w latach wcześniejszych, gra bazująca na GTO oznaczała coś, co można opisać słowami „non-exploitative poker”. Mówiąc po polsku, gdy gramy perfekcyjną strategią GTO, nie dajemy szans naszemu rywalowi na exploitowanie nas.
Z drugiej strony my także nikogo nie możemy exploitować. Co ciekawe, jest to dalekie od doskonałej strategii turniejowej, w której większość graczy jest bardzo podatna na exploitowanie.
Pamiętać wszakże należy, że stosowanie perfekcyjnej strategii GTO w No Limit Hold’em jest niemożliwe, gdyż nie została ona jeszcze do końca rozwiązana, nawet przez komputery.
Podstawowym przykładem może być spot, w którym GTO polega na c-betowaniu w 40% przypadków, jednak nasz rywal to zatwardziały Nit, który bez przerwy over-folduje do c-betów. Zagrywanie kontynuacyjne tylko w 40% przypadków przeciwko takiemu przeciwnikowi może tu być zwykłym zostawianiem pieniędzy na stole, bez względu na to, co tu dyktuje GTO.
Oczywiście to się może wkrótce zmienić, jeżeli jakość graczy dalej będzie się poprawiać. Dzisiaj natomiast bezpiecznie można stwierdzić, że GTO jest strategią nieoptymalną w większości scenariuszy w turniejach MTT.
Niemniej jednak solvery (programy do analizy pokerowych scenariuszy), jak choćby Piosolver, doskonale pomagają nam zrozumieć, dlaczego robimy to, co robimy.
Jak poprawić nasz c-betting korzystając z solverów?
Po pierwsze musimy znać podstawy matematyki stojące za c-betowaniem. Przykładowo, c-bet za 50% puli musi zadziałać w 33% abyśmy wyszli w tym interesie na zero. Zagranie za 33% puli musi zadziałać w 25% przypadków, itd.
Po drugie – do programu typu Piosolver wrzucamy zarówno nasz zakres, jak i zakres rywala. I poszukajmy odpowiedzi na pytania: Który z nas ma tu przewagę zakresu? Jak większość mojego zakresu będzie grała na takim boardzie? Jak często w procentach, według GTO, powinienem tutaj c-betować?
Dwa wymienione kroki często nie nastręczą nam większych kłopotów. Na boardach, które trafiamy, c-bet jest uzasadniony zarówno matematycznie jak i logicznie. W niektórych przypadkach nie będziemy mieli jednak jasnej odpowiedzi. Gdy napotkamy konflikt: matematyka nam mówi, że nasz c-bet musi zadziałać w jakimś procencie przypadków, a jest to sprzeczne z tym, co nakazuje GTO, wówczas czas na krok trzeci.
Po trzecie – graj w pokera. Rozważ sposób, w jaki gra twój rywal. Jak reaguje na c-bety? Jak go możesz exploitować? I tak dalej.
W wielu scenariuszach z c-betem trzeba poczynić pewne poprawki, dostosowujące grę w celu jak najlepszego exploitowania rywala. Przy lepszym zrozumieniu, jak to w ogóle działa, te poprawki zwykle będą mniej dramatyczne, niż wybór między c-betem w 100% a w 0% przypadków. Odejście od GTO w kierunku, który nasz własny rozsądek uważa za najlepszy, powinno załatwić sprawę.
Co sprawia, że poker jest taki intrygujący? To niepewność. Co byłoby fajnego w grze, w której każda sytuacja jest rozwiązana od początku do końca? Tak czy inaczej wiedza o tym, dlaczego robimy to, co robimy, pozwala tę niepewność zminimalizować do rozsądnych i opłacalnych rozmiarów.
ZOBACZ TEŻ: Trzy sposoby na agresywnego gracza