Zagranie kontynuacyjne, czyli c-bet, to nieodłączny element strategii chyba każdego turniejowego gracza. Wszyscy c-betujemy prawie automatycznie, żeby nie powiedzieć – bezmyślnie. Nawet najbardziej rekreacyjny z rekreacyjnych pokerzystów wie, że c-bet to jest to! Ale czy na pewno tak jest? Zapraszamy na przewodnik po strategii turniejowego c-betowania.
W naszym materiale postaramy sobie odpowiedzieć na kilka kluczowych pytań. Dlaczego niemal automatyczne c-betowanie stało się normą? Co właściwie osiągamy przez częste c-betowanie? Jak powinniśmy w ogóle podchodzić do zagrań kontynuacyjnych?
Konkretne scenariusze i matematykę za nimi idącą zostawimy sobie jednak na później. Na początek przyjrzymy się, jak na przestrzeni lat zmieniały się trendy w temacie zagrań kontynuacyjnych. Kto zna przeszłość, może się przygotować na przyszłość.
2008-2009: Gdy c-betowanie zawsze było dobrym zagraniem
W latach 2008-2009 (w tym czasie rozpoczynał karierę w turniejach MTT autor niniejszego opracowania, Miikka Anttonen – na zdjęciu), c-betowanie w 100% przypadków było morderczą strategią. Wszyscy dobrzy gracze tak robili, natomiast ci nieco mniej na czasie z nowym magicznym trendem – dawali się ogrywać. Foldowali za każdym razem, gdy nie trafili flopa. Tak więc c-betowanie dosłownie za każdym razem miało sens i matematyczne uzasadnienie.
Załóżmy, że zagrywamy kontynuacyjnie za 50 żetonów do puli w wysokości 100 żetonów. Ryzykujemy 50 żeby wygrać 100, czyli mamy pot-oddsy w wysokości 2-1. Żeby takie zagranie było opłacalne, musi zadziałać w 33% przypadków. Żeby pokrzyżować nasze plany i pozbawić nas natychmiastowego zysku, nasz przeciwnik powinien sprawdzać nasz c-bet w 66% przypadków.
33 to mniej niż 66. Nawet mniej, niż 50
Ponieważ w Texas Hold’em trafiamy parę lub coś lepszego na flopie mniej więcej w 33% przypadków, oddsy są zdecydowanie po stronie agresora. Nawet jeśli rywal nigdy nie sfolduje pary i będzie sprawdzał z każdym rozsądnym drawem, wciąż będzie mijał się z flopem. I będzie zmuszony do sfoldowania około 50% razy – to dużo mniej, niż wymienione wyżej 66%.
Tak więc c-betowanie niemal każdego flopa – przynajmniej w pulach heads-up – stało się normą. Zajęło całe lata zanim mniej ogarnięci zawodnicy zorientowali się, że strategię c-betowania 100% flopów da się wykorzystać. A jak? W roku 2011 autor naszego artykułu dosłownie zmasakrował (tak się w każdym razie przechwala) wszystkich zbyt często c-betujących, przebijając ich zagrania. Trzeba przyznać, że trochę czasu zajęło, zanim ten i ów wreszcie sobie uświadomił, że flopa w 33% trafia również agresor…
Co więcej, większość graczy nie c-betowała w 100%, tylko raczej w 90%. Jedynymi rękami, z którymi nie grali kontynuacyjnie, były monstery w rodzaju setów, które przeczekiwali z zamiarem zastawienia pułapki – i kilka słabych ale gotowych rąk, z którymi jednak warto było zachować kontrolę puli. Tak więc często można było spotkać się z sytuacja, jak przedstawiona poniżej:
Stacki 30BB, donkament (wszyscy chyba wiedzą, co to jest donkament…)
Hero siedzi na big blindzie i dostaje dwie karty.
Button podbija (szacunkowy zakres to ok. 50% wszystkich kombinacji) do 3BB. Small blind folduje. Hero sprawdza.
Flop (6BB):
Hero czeka. BTN betuje za 3BB
Zakres do c-betu buttona zawiera wszystkie śmieci, a wcześniej widzieliśmy, jak czekał z nutsowymi rękami, podobnie jak ze środkową parą. Jeśli wyeliminujemy środkową parę, wtedy jego zakres do c-betu będzie zawierał jakąkolwiek parę tylko w jednym na cztery przypadki.
A jeżeli większość graczy również spasowała każdą parę gorszą od top pary w odpowiedzi na podbicie, nasz agresor będzie miał gotową rękę, która wytrzyma presję tylko w 17% przypadków. Oczywiste więc jest, że bardzo łatwo wykorzystamy taką strategię po prostu często przebijając.
A co najlepsze, zagrywanie check-raise z krótkimi turniejowymi stackami jest tanie i zmusza naszego rywala do zaangażowania się w pulę, lub spasowania. Wróćmy do naszego Hero i jego rozdania.
I jeszcze raz to samo – stacki 30BB w turnieju
Hero siedzi na big blindzie i dostał
Button podbija (szacunkowy zakres to ok. 50% wszystkich kombinacji) do 3BB. Small blind folduje. Hero sprawdza.
Flop (6BB):
Hero czeka. BTN betuje za 3BB. Hero przebija do 8BB. BTN folduje.
Ryzykujemy 8BB aby wygrać 9BB, co oznacza, że nasz check-raise musi zadziałać w 47% przypadków (nie licząc tych razów, gdy zostaniemy sprawdzeni ale i tak wygramy pulę). W stosunku do kogoś, kto c-betuje w 100% przypadków – czy, nawet lepiej, przeciwko strategii zakładającej czekanie z niektórymi gotowymi rękami ale betowanie z każdym śmieciem – w prosty sposób exploitujemy przeciwnika, któremu wydaje się, że exploituje nas.
Niemniej jednak trend c-betowania w 100% przypadków trwał długo. Jeszcze w roku 2012 największe strony szkoleniowe pełne były filmów promujących taką grę. A co gorsza, materiały te zwykle ignorowały matematyczną i logiczną stronę c-betowania. Instruktorzy walili c-betami na prawo i lewo, jak roboty. Analizę rozpoczynali dopiero, gdy nadziali się na check-raise albo akcja doszła do turna. Analiza zaś zwykle brzmiała: „nic nie mam, więc muszę spasować”. I tak dalej, i w ten deseń.
W tamtych czasach nie było trzeba stosować żadnych wymyślnych strategii, gdyż większość rywali nie potrafiła odpowiednio wykorzystywać over-c-betowania rywali. A to oznaczało, że bezmyślne c-bety były bardzo opłacalne. Po co naprawiać coś, co działa?
I dopiero około roku 2013 fala zaczęła się cofać… CDN.