Każdy z nas po wypłacie spogląda na konto i czuje dumę z wykonanej pracy (a przynajmniej w teorii tak być powinno). Podobnie czujemy się, gdy nasze dziecko umie coraz więcej i mimo, że małe to zaskakuje nas ilością znanych słów. Pokerzysta także potrzebuje jakiejś miary, aby wiedzieć czy jego rozwój i kariera zmierza w dobrym kierunku.

Najważniejsza miara to jednak godziny gry, a nie wygrane dolary. Siedząc przy pokerowym stole nie do końca możemy kontrolować wygrane, ponieważ dużą rolę na krótką metę odgrywa tu szczęście. Możemy co najwyżej kontrolować ilość godzin spędzonych na stole / przy komputerze. Jeśli poświęcisz się pokerowi, raz za razem zwiększając ilość godzin gry, to pieniądze w końcu wraz z nauką gry przyjdą same.

W pokerze to Ty decydujesz o tym ile zarabiasz. Wybierasz stawki niczym inwestycje i pracujesz generując na nich profit. Wzloty i upadki w końcu zanikają w długim czasie i odnotowujesz zysk. Do gry jednak musisz zmusić się sam. W tym zawodzie jesteś bowiem sam swoim własnym kierownikiem.

Często mówi się, że poker to gra intensywna i nie da się grać non stop przez kilkanaście godzin z rzędu. Rzeczywiście stres jest spory, a gra potrafi zmęczyć psychicznie nawet najbardziej odporną osobę. To w końcu praca. Wciąż wystawiony jesteś na podejmowanie trudnych decyzji, które mają znaczenie, a podejmowane są na kilku czy nawet kilkunastu stołach.

Zacznij więc spokojnie od paru godzin i powoli wydłużaj czas gry mierzący Twój sukces. Nikt nie zaczyna przygotowań do maratonu od biegu na 40 kilometrów. Spokojnie wypracuj swoje tempo i dokładaj stoliki oraz zwiększaj liczbę godzin przy komputerze, a nabierzesz wprawy niczym regularny bywalec siłowni nabiera masy mięśniowej.

Wyznacz jakieś ramy czasowe i zapisuj czas gry, aby sprawdzić następnie, czy wywiązujesz się z tych założeń. Czas spędzany na nauce powinien zmniejszać się dopiero wtedy, gdy zyski zaczną rosnąć. Jeśli Twoja gra pogarsza się, to możliwe, że trzeba uczyć się więcej. Samą grą mało kto przyswaja tyle wiedzy, aby się rozwijać. Tak czy inaczej, to znowu Ty musisz być odpowiedzialny za całą liczbę godzin spędzonych na pokerze.

Nie zapominajmy też, że czas ten musi być dobrze spożytkowany jakościowo. Nie siadaj do stołów tylko po to, aby odbębnić swoje. Równie dobrze możesz dać swojemu kierownikowi (sobie) w twarz. Zmniejszanie liczby godzin i stołów to często wymówki leniwca, więc bierz się do roboty i albo graj jak należy albo zrób sobie wolne, ale i tu uważnie licz dni, aby nie okazało się od koniec miesiąca, że czynsz musi opłacić znajomy, bo Ty zamiast na stole grałeś na PlayStation przez równe 4 tygodnie.

Jeśli już musisz liczyć wygrane to bierz pod uwagę to co zdobywasz statystycznie na godzinę, nie w pojedynczych rozdaniach, bo jest to bardziej miarodajna kwota. Fajnie mieć wysoki winrate, ale wyszukiwanie fishy i gra tylko i wyłącznie z nimi to oszukiwanie samego siebie i okłamywanie się w temacie własnych umiejętności.

Niektórzy ludzie porównują swoje wyniki do zawodowców. To jednak błąd. Każdy z nas jest inny i ma swoje metody i strategie. Naśladując kogoś, kogo tak naprawdę nie znamy możemy mocno się zdziwić, zwłaszcza, że i na stawkach gramy innych, a przeciwnicy nie są ci sami.

W żadnym wypadku nie słuchaj tego co o Tobie mówią inni gracze przy stole. To wojna. Oni chcą rozszarpać cię na kawałki, a ich krytyka niestety trafia do nas, choć często jest wyssana z palca. Taka jest ludzka natura, zwłaszcza wtedy, gdy gra nie toczy się po naszej myśli. Trzymaj się tego, co sobie założyłeś i wyznaczników, które mają dla Twojej gry znaczenie. Cała reszta to tylko bełkot, który masz ignorować.

Miary pokazują nam gdzie dalej iść i jak ewoluować jako gracz. Dzięki nim wiesz czy jesteś bliżej czy dalej od osiągnięcia swoich celów. Fajnie jest raz na tydzień podsumować to jak graliśmy, ile zarobiliśmy i ile godzin spędziliśmy przy grze. Trzeba być fair z sobą samym, a wtedy „pokerowe samozatrudnienie” może okazać się bardzo ciekawym zajęciem zawodowym.

ŹRÓDŁOtreatpokerlikebusiness
Wesker
Nauczyciel, tłumacz, dziennikarz, mąż, świeżo upieczony ojciec i amator pokera. W wolnej chwili lubię powędrować korytarzami tworzonymi w wyobraźni Stephena Kinga. Nie pogardzę także dobrą grą jeśli dać mi jakiegoś pada w ręce. Muzycznie zatrzymany w latach 90-tych.