Dzisiaj Doro zaprezentuje Wam, na czym polega pewien pokerowy paradoks i o czym zapominają nawet najbardziej doświadczeni gracze. Zachęcamy do lektury.
Etapy rozwóju pokerowego grindera
Gdy po raz pierwszy zasiadacie do pokerowego stołu, nic nie jest proste. Wasi rywale nie są mistrzami pokera – większość z nich nawet nie jest dobrymi rzemieślnikami – ale i tak nie jesteście w stanie ich ograć, gdyż Wasza wiedza sprowadza się do umiejętności czytania, oczywiście nie struktury boardu, tylko kartki, która położona koło komputera przypomina Wam o hierarchii układów.
Z biegiem czasu nabywacie doświadczenia, czytacie książki, oglądacie streamy, aktywnie i biernie korzystacie z pokerowych forów. Uzbrojeni w nową wiedzę siadacie do swojej regularnej gry na mikrostawkach i któregoś dnia stwierdzacie, że jesteście w stanie pokonać większość fieldu, z jakim macie do czynienia. Od teraz Waszym celem staje się awans do gier na wyższych limitach. Pęka NL2, NL5, NL10. Potem wchodzicie na NL25 i zaczynają się pierwsze schody. Zostajecie tutaj na dłużej.
NL25 jest pierwszym limitem, na którym spotkacie się z realnym oporem swoich przeciwników. Do konfrontacji z kilkoma procentami populacji będziecie potrzebowali skuteczniejszej strategii, niż tylko tej, która opiera się na mocnym zagrywaniu, gdy posiadacie silny układ, i na stosowaniu mniejszych sizingów, gdy w Waszej strzelbie akurat brakuje nabojów. Na tym i na kolejnym levelu – NL50 – zaczniecie się tak naprawdę uczyć grać w pokera.
Osobiście prawdziwą grę pojmuję jako dostosowywanie swoich decyzji do dynamicznie zmieniającego się otoczenia, a nie granie na zasadzie „mam to ładuję, nie mam to pasuję” (z języka ang. fit or fold). Im wyżej będziecie się wspinali, tym więcej będziecie musieli „grać”, aby osiągnąć sukces, gdyż zwiększać będzie się odsetek osób „grających”. Umiejętności, które nabędziecie na tym etapie swojego pokerowego rozwoju, pozwolą Wam miażdżyć wszystkie stawki poniżej i grać na zero – z dobrym rakebackiem to nawet na plus – na limicie NL100.
Apogeum swoich możliwości osiągniecie właśnie na „setkach”. Większość z Was nie będzie w stanie przeskoczyć tego limitu albo nie będzie wyrażała chęci inwestowania większych nakładów energii, czasu i pracy w naukę jeszcze poważniejszego grania.
Pokerowy paradoks
Powszechnie uważa się, że najtrudniejsze limity do przejścia w grach cashowych to te rozpoczynające się od stawek NL200, a kończące się na NL2.500. Pogromcy tych stawek są bardzo dobrymi pokerzystami, którzy po prostu nie mają jeszcze bankrolla (lub ambicji) na grę wyżej. Osoby, które są w stanie wygrywać na tych limitach, dadzą sobie radę w każdej grze cashowej na świecie, pod warunkiem, że line-up nie będzie składał się z samych graczy pokroju Limitlessa czy Antoniusa, a w stawce znajdzie się również miejsce dla kilku bogatych graczy rekreacyjnych. W ten sposób dotarliśmy do pokerowego paradoksu, o którym chcę Wam opowiedzieć.
Gra o miliony dolarów wcale nie musi oznaczać wysokiego poziomu gry!
To normalne, że najwięcej słabych graczy (w ujęciu absolutnym) znajdziecie na najniższych limitach. Wraz ze zwiększaniem poziomów ich odsetek w populacji będzie malał. Można szacować, że najniższą wartość osiągnie na stawkach między NL50 a NL200 (bariera profesjonalnego grania).
Co ciekawe od wystarczająco wysokich stawek – ciężko jednoznacznie teraz określić od jakich – liczba graczy typowo słabych znowu zacznie powoli rosnąć. W grach high stakes prawdopodobnie zacznie rosnąć nawet bardziej dynamicznie.
Wytłumaczenie tego zjawiska jest bardzo proste. Gdy stawki rosną, coraz bardziej przemawiają do wyobraźni osób chętnych do spróbowania gry w pokera. Do stołów zasiadają wówczas zamożni ludzie, dla których przegranie od kilkuset do kilkuset tysięcy dolarów nie stanowi wielkiego problemu. Liczy się tylko cel, którym jest dobra zabawa i sprawdzanie się w rywalizacji z czołówką na danym limicie lub z czołówką światową. Na niższych stawkach tacy gracze nie chcą grać, bo rywalizacja o drobniaki nie brzmi dla nich szczególnie atrakcyjnie.
Warto też zaznaczyć, że w bogatych krajach początek przygody z pokerem nie oznacza startu na limicie NL2. Tam ktoś wpłaca sobie 2.000$ i zaczyna klikać z dziesięcioma wpisowymi na NL200, czy z dwudziestoma na NL100. Warto poszukać takich graczy przy stołach.
„Game selection, głupcze!”
Każdy, kto miał okazję śledzić kiedykolwiek grę Leona Tsoukernika (to tylko przykład bogatego gracza rekreacyjnego, których na wysokich stawkach nie brakuje), wie, że dostałby tęgie lanie, gdyby brał udział w regularnej grze na NL25 czy NL50. Przeciętny line-up na tych stawkach, który określmy sobie jako następujący zbiór graczy: dwóch regów wygrywających, dwóch słabszych regów będących break even, jeden gracz rekreacyjny i nasz bohater, byłby da niego za trudny, mimo iż na co dzień Tsoukernik rywalizuje z kolegami o miliony dolarów. Wniosek jest jeden. To nie wysokość stawek decyduje o tym, czy gra jest łatwa czy trudna. Przykład ekstremalny – w rywalizacji z Dwanem, Antoniusem, Galfondem, Trickettem i Limitlessem żaden z nas nie były w stanie pobić limitu NL2, ba! nie wygrałby nawet w regularnej grze na pierogi, gdyby przyszło mu walczyć w takim gronie przez dłuższy czas. To tylko pokazuje, jak ważna jest odpowiednia selekcja stołów.
Po co kopać się z koniem, skoro na naszych regularnych stawkach jest w danej chwili mocno zaregowany line-up? Zejdźmy limit niżej, gdzie czterech z pięciu graczy losowo wciska guziki. A może warto zrobić shota na limicie znacznie wyższym, jeśli zauważamy, że chodząca gierka jest potencjalnie bardzo dochodowa? Ustalmy sobie tylko limit stop-loss, jeśli nie dysponujemy odpowiednim bankrollem, i nie będzie w tym żadnego grzechu.
Podsumowanie
Piękno pokera polega na tym, że nie musimy być najlepszymi graczami na świecie, żeby odnosić sukcesy. Wystarczy, że jesteśmy lepsi od jednej czy dwóch osób, które siedzą z nami przy stole 6-Max i 2-3 w przypadku gier 9-handed. Często o tym zapominamy (lub poddajemy się lenistwu), a przecież odpowiednia selekcja stołów z pewnością stanowi top-3 najistotniejszych czynników, które decydują o tym, jak bardzo dochodowa jest nasza gra – i to stwierdzenie tyczy się rywalizacji na każdych stawkach.
Jeśli nie możemy być świetnymi pokerzystami, to chociaż wyspecjalizujmy się w wyszukiwaniu dochodowych gier, w których będziemy mieli przewagę nad częścią graczy. Udanych łowów!