Były takie czasy, nie tak dawno temu, kiedy mężczyźni i kobiety, ja wśród nich, grali w pokerowym podziemiu w różnych miejscach w Nowym Jorku. „Podziemie”.. to brzmi tak jakby wszystkie kobiety miały na sobie wieczorowe suknie i ostry makijaż, a mężczyźni w smokingach palili cygara i rzucali rolexy na stół, kiedy zabrakło im gotówki. To co jednak widzicie w filmach nijak ma się do rzeczywistości. W żadnej normalnej grze nikt nie pozwoli Wam postawić więcej niż to co mieliście przed sobą na początku rozdania.

Rzeczywistość wyglądała zgoła inaczej. Spotykaliśmy się w najdziwniejszych budynkach jakie możecie sobie wyobrazić. Zamiast sukni były bluzy dresowe z kapturami i słuchawki w uszach. Tak wchodziło się do mini kasyn, które nierzadko miały kamery i ogromnych ochroniarzy. W niektórych miejscach dostawało się plakietki z imionami. Taki teatr „niby ochrony”. I tak kto chciał to wchodził. Zabawa w kotka i myszkę.

underground poker games new york observerByła na przykład Genoa, mały lokal w śródmieściu. To był najstarszy klub pokerowy w mieście, wyposażony w zaledwie trzy stoliki i najlepszego włoskiego kucharza, który serwował wygłodniałym graczom doskonale spaghetti za jedyne 5 dolców. Spory ruch był w Straddle, we wschodnie części NY. Policja nigdy tam nie zaglądała co było bardzo dziwne i sądziliśmy, że właścicielem jest ktoś wysoko postawiony (w końcu oficerowie jednak przyszli, a klub koniec końców zamknięto). Klubów były dziesiątki. We wszystkich dzielnicach, od Brooklynu po Queens.

Zajmowałam się wtedy marketingiem. Dobijałam do trzydziestki a to była moja nowa kariera, którą rozpoczęłam po ukończeniu drogiego uniwerku. Ludzie przy stole zajmowali się zawodowo różnymi rzeczami. Był jeden facet, który twierdził, że jest burmistrzem małego miasteczka w północnym New Jersey (nie miałam powodu żeby mu nie wierzyć, ale wszystko co mówi się przy pokerowym stole trzeba traktować z delikatnym przymrużeniem oka), byli filmowcy, bankierzy, kury domowe, studenci z Juilliard i bardzo wielu prawników. Grałam przy stole ze sławnymi muzykami, aktorami i sędziami.

Pokerzyści nie przejmowali się glinami. Wiedzieliśmy, że nie grozi nam raczej areszt. Nowojorskie prawo w tamtym czasie zabraniało organizowania gier hazardowych ale uprawiać hazard można było całkowicie swobodnie. Tak przynajmniej powtarzali wspomniani wcześniej prawnicy. Nie jestem prawnikiem i nie wiem czy było tak jak mówili ale raz widziałam jak policjanci weszli do klubu i było dokładnie tak jak przewidziały papugi. Najechano wtedy moje ulubione miejsce – klub All-In Club w Midtown West. Graczy poproszono o pozostanie przy stolikach i wylegitymowano ich. Mieli nakaz na jednego gościa i go aresztowali, ale resztę puścili wolno. Straciliśmy pieniądze, które leżały na stole, co było trochę frustrujące, zwłaszcza dla tych którzy nabudowali wysokie stacki, ale do pudła nie trafiliśmy. Mój znajomy wyszedł z klubu z kieszeniami pełnymi oznaczonych żetonów. Twierdzi, że jeśli klub kiedyś otworzy się na nowo w Nowym Jorku to wróci i odbierze swoją gotówkę. To było w roku 2007 a facet nadal ma w domu ten stack. Pracownicy nie mieli tyle szczęścia co gracze. Dealerzy i obsługa zostali aresztowani. Wypuszczono tylko kobietę która robiła nam kanapki oraz jej nastoletnią córkę.

poker 12345Bardziej przejmowaliśmy się rabusiami. Miałam znajomego, który pracował jako dealer w klubie Genoa. Raz go obrobili i mój kumpel stwierdził, że najgorsze było to, że rabuś, który celował w jego stronę z broni trzasł się i istniało ryzyko, że postrzeli go przypadkiem. Wkrótce potem zdarzył się taki wypadek. W listopadzie 2007 roku, Frank DeSena, nauczyciel z New Jersey, grał w klubie City Limits w Gramercy kiedy zdarzył się napad. Zamaskowani mężczyźni kazali wszystkim położyć się na podłodze. Jednemu wypadła strzelba i DeSena zginął od przypadkowej kuli.

Wtedy popularność klubów powoli zaczęła się kończyć. Nigdy już nie poszłam do takiego miejsca i wiem, że wielu znajomych również porzuciło grę. Policja przestała ignorować problem. Najeżdżali takie miejsca i po kolei je zamykali. Gdy zamknięto Genoę zrozumiałam, że to koniec.

Życie jednak toczyło się dalej. Grywałam u znajomych i sporo spędzałam czasu na internetowych stołach. Podobno otwarto nowe kluby, ale po tej strzelaninie nie miałam ochoty tam zaglądać. Nigdy nie kręciło mnie bycie „cool” i niebezpieczne zabawy. Grałam w pokera, bo dawało mi to sporo radości, umiałam grać dobrze a kluby były blisko. Nie do końca mogłam po pracy pojechać sobie do Atlantic City, chociaż slyszałam o takich wyprawach. Moja praca dopiero miała mi przynieść większe dochody więc dorabiałam grą po godzinach. W arkuszu Excela zapisywałam wyniki, nawet jeśli chodziło tylko o 3 lub 6 dolarów. Wiedziałam, że łatwo można popaść w samozachwyt, więc prowadziłam rachunek rezultatów godzin spędzonych przy pokerze.

Grałam z wieloma osobami, które uważały się za świetnych graczy, ale po grze wracali do domu bez pieniędzy. Nie chciałam przechwalać się swoimi umiejętnościami, zależało mi na tym, żeby zarabiać pieniądze.

Umiejętności graczy były bardzo zróżnicowane. Niektórzy grali lepiej niż pokerzyści, których widywałam w Vegas i Atlantic City. Od nich trzymałam się z daleka. Wiedziałam kto jest moim celem. Wszyscy wiedzieliśmy.

W grze na żywo szlo mi całkiem nieźle. Na internecie nie było tak dobrze. Radziłam sobie jakoś, coś tam zarabiałam, ale czułam że to nie moja bajka. Aby wygrywać potrzebowałam twarzy innych graczy i ich spojrzeń wędrujących po mojej twarzy. W tamtym czasie niewiele kobiet grało w pokera, co dawało mi pewną przewagę.

Mężczyźni z góry zakładają, że kobiety grają słabo. Na tym właśnie żerowałam. Często zawiązywałam włosy w dwa kucyki. Czy ktoś tak niewinnie wyglądający skłamałby na temat swoich kart?

led poker table 243Gier na żywo było niestety mniej, więc więcej siedziałam przy komputerze. Wyszłam za maż za pokerzystę i zaszłam w ciążę wkrótce potem. Nie chciało mi się wychodzić z domu, więc pokerowe sesje wieczorami na stałe weszły w nasze życie. Na dzień przed urodzeniem córki wygrałam spory turniej internetowy. W ciągu następnego roku wychodziliśmy z nią często na spacery, ale wieczorne sesje pozostały.

Niestety i te czasy dobiegły końca. Amerykańska Ustawa o Grach Hazardowych (UIGEA) z 2006 była ciosem dla pokerzystów. To był 15 kwietnia 2011, dzień zwany “Czarnym Piątkiem”. Internetowy poker w Stanach umarł. Departament Sprawiedliwości zamknął trzy największe pokerowe domeny i gry na prawdziwe pieniądze zakończyły się w USA.

Nasze prawo hazardowe jest jednym z bardziej zacofanych na świecie. Minęły 4 lata po “Czarnym Piątku” i zaledwie trzy stany przywróciły internetowe gry: Delaware, New Jersey i Nevada. Jeśli jakieś dwa stany nie potrzebują tego typu gier ze względu na obfitość kasyn to właśnie New Jersey oraz Nevada. I tylko tam można grać online. Co za bzdura.

W zeszłym roku nastąpił inny hazardowy boom w sieci. Nagle strony takie jak DraftKings i FanDuel zyskały bardzo wielu zwolenników. Ludzie wybierają swoje wymyślone drużyny i obstawiają pieniądze na wyniki gier między nimi. Ten rodzaj hazardu nie łapie się pod ustawę UIGEA (chociaż kongresmen demokratów Frank Pallone Junior z New Jersey domaga się właśnie ponownej oceny legalności tych stron) ponieważ wiedza o drużynach fantasty to “też umiejętności.” Z pewnością śledzenie setek graczy i drużyn wymaga wprawy, jeśli chcemy pokierować „swoim zespołem” odpowiednio, ale czy to znaczy, że w pokerze umiejętności nie są wymagane? To chyba jakiś żart.

Mój ulubiony klub pokerowy, All-In, ten wspomniany wcześniej, najechany przez policjantów ma taki napis na wejściu: “Żadnych cytatów z „Hazardzistów”.” Takie powiedzonka i hasła szybko się nudzą, zwłaszcza, że do gry zasiadają często ci sami zawodnicy. Prawdziwe pytanie brzmi jednak dlaczego tych samych 5 graczy dociera rokrocznie do finałowego stołu World Series of Poker? Co oni są? Najwięksi farciarze w Las Vegas?” Poker się rozwinął, więc nie widzimy tej piątki już tak często (a nagroda nie sięga już kilku milionów dolarów jak w roku 1998 kiedy wypuszczono wspomniany film), ale co roku te same osoby odnoszą sukcesy na World Series; co roku te same osoby pokazywane są w telewizji.

Poker ma bogatą historię w Nowym Jorku, Stanach i na całym świecie. Powszechnie wiadomo, że prezydent Obama, gdy był senatorem w Illinois grał z innymi popularnymi politykami, ale gra ta była najprawdopodobniej nielegalna. Stan Illinois zabrania bowiem hazardu poza kasynami wtedy gdy gramy na prawdziwe pieniądze. Tak samo prezydent George W. Bush według plotek sporo grywa w pokera i jest całkiem niezłym zawodnikiem jako absolwent Harvardu na kierunku administracji. Gry domowe są przynajmniej dozwolone prawnie w Massachusetts.

Pokerowe umiejętności jak widać przydają się prezydentom. Przynajmniej  w teorii powinni lepiej zarządzać pieniędzmi, umieją negocjować i blefować oraz patrzeć na sprawy z innego punktu widzenia. Jednocześnie postrzegamy pokera jako coś niepożądanego, stojącego w jednym szeregu z losowymi grami hazardowymi jak gra w 3 karty, a nie obok szachów. Tak jak w Massachusetts tak i w Nowym Jorku gry domowe są legalne pod warunkiem, że nikt nie pobiera opłaty za grę i nie zarabia na niej (opłata za wstęp lub procent z puli, prowizja dla organizatora tak zwany “rake”), ale jeśli organizujesz grę i ponosisz koszty żeby zaprosić do niej kogoś oprócz tych samych pięciu twarzy (więc logiczne, że chcesz coś z tego mieć) to łamiesz prawo.

W 2011 po latach debatowania w Nowym Jorku otwarto pierwsze kasyno. Tak jakby. Jest w Queens i składa się tylko z automatów, w zasadzie są tam same automaty wrzutowe. Innymi słowy ludzie którzy zadecydowali, że poker to gra nie wymagająca umiejetności uznali jednocześnie, że sala wypełniona maszynami, gdzie ludzie przegrywają pieniądze naciskając przyciski lub pociągając za dźwignię jak małpki to coś co warto legalizować. W swej nieskończonej wiedzy stwierdzili też, że dobrze będzie, jeśli gry takie jak blackjack i ruletka również będą zautomatyzowane, żeby przypadkiem nie powstało jakieś miejsce pracy dla krupiera. Jeśli jest to dla Was zagadką to nie martwcie się. Ja też nic z tego nie rozumiem. Zakłady lotto, gdzie wybierasz losowe liczby i masz nadzieje, że coś trafisz oraz wyścigi konne, gdzie obstawiasz która chabeta przybiegnie pierwsza zawsze jakoś są wyjątkami od reguł hazardowych.

Nie musi tak być. Ludzie mają prawo być traktowani jak dorośli. Poker roomy mogą zakwitać w naszych miastach w nowej kulturze gry w pokera. Tak żebyśmy nie musieli grać w jakichś spelunach, drżąc o swoje życie przed rabusiami. Poker powinien przestać być tabu. Powstałyby stanowiska pracy dla dealerów, restauratorów i kierownictwa sal. W takich miejscach panowie mogliby organizować swoje wieczory kawalerskie. Za dnia mogliby tam przychodzić seniorzy na bingo. Nie musimy zaraz stawiać wielkiej świątyni hazardu. Wystarczy zrozumieć, że nie wszystkie gry to hazard i niektóre, te wymagające od gracza sporo umiejętności, zalegalizować. Niech sobie nawet ludzie przychodzą w smokingach, sukniach wieczorowych i w ostrym makijażu. Byleby tylko rolexy nie lądowały w puli.

źródło: observer

Wesker
Nauczyciel, tłumacz, dziennikarz, mąż, świeżo upieczony ojciec i amator pokera. W wolnej chwili lubię powędrować korytarzami tworzonymi w wyobraźni Stephena Kinga. Nie pogardzę także dobrą grą jeśli dać mi jakiegoś pada w ręce. Muzycznie zatrzymany w latach 90-tych.