Z głębokiego snu wyrwał mnie donośny męski głos, który recytował wersety z Biblii. Po chwili dezorientacji już wszystko było jasne. To jak zwykle sąsiadka z naprzeciwka oglądała poranne Rozważanie Słowa Bożego przy odbiorniku nastawionym na full i otwartym oknie. Skoro ten program to mogło oznaczać tylko jedno – jest środa, a jeśli środa to dzisiaj wybieram się do Sejmu na spotkanie Drużyny ds. Efektownej Promocji Rżnięcia w Karty z ministrem Trolomanem. Nadziei na zmiany chorych przepisów ustawy nie było, jednak ciekawość co ma do powiedzenia ów minister była duża, w związku z czym wyczekiwałem tego dnia.
Po porannej rutynie – śniadanie, gazeta, kawa, nadeszła pora na dopasowanie ubioru. W końcu Sejm to nie byle co, wypadałoby wyglądać, a nuż ktoś zechce zrobić ze mną wywiad? Bez wahania wyciągnąłem strój z półki, na której widniał napis „Ubrania do Kościoła”. Cóż, będzie się z czego spowiadać. Po ceremoniale przywdziewana ciuchów i wypastowaniu butów ruszyłem na tramwaj. Po około 20 minutach szybka przesiadka na Kruczej i już za chwilę byłem na Wiejskiej. Pod Sejmem nie zastałem żadnych namiotowych obozów ze skrajnymi narodowcami krzyczącymi w kółko „Polska dla Polaków” (nie bardzo właściwie wiedząc dlaczego) ani górników palących opony i kukły dysydentów. Uznałem to za dobry omen.
Niestety moje szczęście ulotniło się wraz z przekroczeniem progu budynku C. Podczas rutynowej kontroli kazano mi opróżnić wszystkie kieszenie. W jednej z nich miałem Token, który wzbudził podejrzenia strażnika dowodzącego.
-”Co to jest?” – rzucił opryskliwie
-”Token”
-”Wygląda jak urządzenie detonujące. Gdzie jest bomba?”
-”Słucham?!”
-”Pójdzie pan z nami na przesłuchanie!”
Nie zdążyłem nawet zareagować, gdyż za mną stał już gość o gabarytach niczym Hodor z serialu „Gra o Tron”. Zresztą błyskotliwością też nie ustępował olbrzymowi. W osobnym pokoju posadzono mnie przy biurku i skierowano wielką lampę prosto w twarz. Na nic zdały się tłumaczenia, że Token wcale nie służy do uruchamiania ładunku wybuchowego – wyrok brzmiał „osobista”. Po chwili stałem pod ścianą okryty tylko wstydem, a szelmowski uśmieszek na twarzy Hodora naciągającego lateksową rękawiczkę na potężna dłoń nie wróżył niczego dobrego…
-”Pieprzeni hazardziści!”- krzyknął strażnik wypuszczając mnie.
-”Hodor!”- dorzucił Hodor.
Ruszyłem kowbojskim krokiem w kierunku sali obrad. Sądząc po twarzach przedstawicieli obozu karcianego, nie tylko ja miałem problemy podczas przekraczania bram Sejmu. Po chwili oczekiwania, na sali pojawił się minister Troloman razem z kolegą. Na wstępie zapytał czy dziennikarzy jest tylko tyle, gdyż spodziewał się, że więcej osób interesuje się tą sprawą.
-”Reszta prowadzi akcję w mediach społecznościowych zakrojoną na szeroką skalę”- odpowiedziałem.
-”O! To ciekawe. I ile osób aktywnie uczestniczy w tej akcji?”- zapytał minister.
-”W tej chwili jeszcze nikt, ale wie pan ludzie w pracy, galeriach handlowych” – wytłumaczyłem.
Troloman miał coś odpowiedzieć, ale w tym momencie przerwał nam członek Zespołu Tomasz Januszewski:
-”Panowie po co my się tutaj zbieramy?! Przecież sprawa bukmacherów miała być załatwiona już dawno pod stołem!”
-”Ale my rozmawiamy o kartach panie Tomaszu”- napomniał go Przewodniczący.
-”Acha – zadumał się Januszewski – ale to nieważne, gdybym ja się tak zbierał w 74 na Wembley to dzisiaj Polska piłka by nie istniała w ogóle!
-”Doceniamy!”- odpowiedzieliśmy chórem, przy okazji pochylając głowy.
Januszewski wydawał się usatysfakcjonowany hołdem i obrady nareszcie mogły się zacząć. Z prezentacją wystąpił prezes stowarzyszenia „Uwolnić Karcioszki”. Był nim zawodowy gracz znany w środowisku jako „Składak”. Po 20 minutach przedstawiania różnych argumentów, temat został wyczerpany, a na zakończenie „Składak” zadał od razu pytanie ministrowi jak ten się odnosi do powyższych. Wszyscy wbili oczy w Trolomana, który smacznie sobie drzemał. Dopiero solidny łokieć pod żebra od jego kolegi wyrwał go z tego błogiego stanu.
-”Tak, oczywiście mogę się z pewnymi postulatami zgodzić, lecz wymagają one głębszej debaty społecznej i pochylenia się nad tematem” – wyrecytował minister wyrwany ze snu.
-”Ale ta ustawa jest taka restrykcyjna, taka zabraniająca!” – rozpaczliwie rzucił „Składak”.
-”Proszę pana, w krajach takich jak Syria, Grenlandia i Somalia w pokera się nie gra w ogóle i jakoś tam nikt nie narzeka, że przepisy restrykcyjne” – odparł minister.
-”Ale my mamy 11 tysięcy lajków na Facebook, więc u nas kogoś to obchodzi” – wtrącił się rzecznik stowarzyszenia.
-”Gdyby politykę robić na podstawie lajków, to Trybson byłby ministrem edukacji” – skontrował dumny z siebie Troloman.
Na to wyrwał się z letargu jeden z członków Zespołu, który dotychczas zajmował się przeglądaniem zdjęć dziewcząt na telefonie.
-”A co Ty minister wiesz, na temat utraconych wpływów do budżetu?”
-”To takie tam zwykłe gdybanie. Te całe karty to przypominają lobby za legalizacją marihuany albo obniżką akcyzy na papierosy. A tu taki przykład – odkąd akcyza jest większa to spada ilość palących. O!”
-”Dość tego!” – powiedział tubalnie przedstawiciel obozu pokerowego znany jako Chivas Regal – „Ja długo zajmowałem się szmuglo.. tfu! Byłem pośrednikiem sprzedaży i znam ten rynek. To co Pan opowiada to są bzdury!”
I kiedy wydawało się, że rozpęta się awantura, to w tym momencie na sali rozległ się „Marsz Imperialny”, a drzwi otworzyły się z hukiem. I wtedy wszyscy zobaczyli jak próg przekracza pierwszy generał RP, Wacław Kaplica. Szedł dostojnym krokiem w galowym mundurze, okrytym długim czarnym płaszczem, który podtrzymywali dwaj prezesi jedynych legalnych firm bukmacherskich działających w naszym kraju. Kaplica stanął dumnie na środku i donośnym głosem rzekł:
-”Fuhuuuuuuuuuuuu fhuuuuuu”
Wszyscy obecni popatrzyli po sobie solidaryzując niezrozumienie, a nieco zirytowany generał powtórzył:
-”Fhuuuuuuuuuu fuhuuuuuu!”
Widząc, że przemówienie nie przynosi efektu, wywrócił oczy i wyciągnął dłoń. Jedna z towarzyszących mu osób podała służalczo telefon. Kaplica zaczął coś pisać.
Po chwili każdy mógł odczytać na Twitterze jego wpis, w którym poinformował, że musi ściągnąć maskę. Zanim zdążyliśmy się zorientować o co chodzi, jego twarz zaczęła się nienaturalnie marszczyć, oblicze Kaplicy upadło na posadzkę,a my ujrzeliśmy… Daniela Negrenau!
-”Hehehe Seriously Guys! Polish Gambling Law is good for poker ecosystem!” – rzucił w swoim stylu Daniel.
W tym momencie przed oczami zacząłem widzieć mroczki – co się działo dalej, nie pamiętam. Czy to możliwe, że idol ogromnej rzeszy pokerzystów stoi za tym całym bagnem? Jak mogło do tego dojść?
Ciąg dalszy nastąpi… (lub nie)