Chciałbym dzisiaj porozmawiać o tym, dlaczego w procesie zgłębiania tajników gry w pokera warto ufać najpierw sobie, a nie zawsze stawiać na gotowe rozwiązania, które ktoś może dla nas – odpłatnie lub nieodpłatnie – przygotować. 

W podcastach i mądrych pokerowych książkach często spotkacie się z radą, aby każdy gracz, który rozpoczyna swoją przygodę z pokerem, znalazł sobie główne źródło, z którego będzie czerpał wiedzę dotyczącą gry. Pokerowi studenci najczęściej korzystają ze stron takich jak nasza, z for, z grup dyskusyjnych, z płatnych stron treningowych etc., przy tym zadają sobie pytanie, komu można zaufać.

Niestety często nasz brak doświadczenia prowadzi do tego, że na mentorów wybieramy graczy/trenerów/teoretyków, którzy bardziej szkodzą naszemu rozwojowi niż go wspierają. Bywa też tak, że zawierzamy osobom, które może i specjalizują się w jakimś obszarze pokerowej sztuki, natomiast niekoniecznie służą wartościowymi radami w obszarach, w których my sami zamierzamy się rozwijać. Zdarza się nierzadko, że wzorami do naśladowania zostają takie osoby, które zakończyły karierę zawodniczą i odcinają kupony od sławy zdobytej w latach świetności.

Najlepiej nie ufać nikomu!

Łatwo powiedzieć, jeśli ma się już jakiś bagaż doświadczeń za sobą, z którego możemy czerpać, aby ocenić korzystność lub niekorzystność danej sytuacji. Zdecydowanie trudniej mają osoby, które stawiają pierwsze kroki w świecie pokera i nie mają jeszcze na tyle rozwiniętych „zmysłów”, aby móc samodzielnie stwierdzić, co jest dla nich dobre, a co złe. Mimo iż bywa trudno na tym etapie rozwoju, polecałbym sowieckie podejście do zarządzania ryzykiem i traktowanie kontroli jako najwyższej formy zaufania.

Nie polecam stosowania tej reguły w kontaktach międzyludzkich, gdyż zachowując się w ten sposób, odtrącicie od siebie każdego potencjalnego partnera i przyjaciela, ale w odniesieniu do pokerowej edukacji nawet nadmierna czujność bywa bardzo wskazana. Powód jest bardzo prosty – każdy orze jak może, każdy chce zarobić, co wiąże się z tworzeniem treści, które wpasowują się w rynek, a niekoniecznie w Twoje potrzeby. Myślę również, że znaleźlibyśmy w Sieci oraz w literaturze miejsca, gdzie materiałom edukacyjnym – bezpłatnym oraz płatnym – daleko jest do jakości premium.

Często, bardzo często dzieje się tak, że wina leży po stronie studenta, który będąc na początkowym etapie kariery, próbuje uczyć się gry w pokera z gier z wysokich stawek. Jednym słowem uczy się z niewłaściwych, nieprzystosowanych do jego potrzeb, źródeł.

Kolejnym problemem jest uczenie się z materiałów, które mają już swoją lata. 15 lat temu książki Dana Harringtona do nauki gry turniejowej były wyrocznią w temacie turniejów MTT. Dziś mało kto pamięta o tym, że takie dzieła kiedykolwiek ukazały się drukiem. Jak już jesteśmy przy Harringtonie – jest to przykład mentora, który – przynajmniej na tamte czasy – stworzył doskonałe źródło wiedzy o turniejach live MTT, a kilka lat później, gdy wydał książki do nauki gry cashowej, to już nie było tak „kolorowo”. W tym kontekście „Action Dan” idealnie reprezentuje osoby z grupy „znam się na malowaniu, ale że mam słynne nazwisko i kiedyś śpiewałem u cioci na imieninach, to wydam książkę na temat opery”.

Dieta pudełkowa, to i outsourcing pokerowej wiedzy?

Właśnie, że nie. Przyzwyczailiśmy się do tego, że niczego nie robimy sami. Zlecamy wykonanie prac; kupujemy gotowe rozwiązania. Z jednej strony jest to wygodne, bo oszczędza czas i zdejmuje z nas konieczność posiadania wiedzy/zasobów do wykonania jakiegoś przedmiotu/usługi. Z drugiej strony dostając wszystko na tacy, godzimy się z tym, że przyjmujemy punkt widzenia, formę kogoś innego. To przerzucenie odpowiedzialności za efekt końcowy jest wygodne, ale również może być dla gracza niekorzystne. Przede wszystkim rosną koszty zakupu wiedzy i pojawia się ryzyko tego, że produkt nie będzie spełniał naszych oczekiwań. Gracz czekający na gotowe rozwiązanie nie daje też od siebie tyle, ile by mógł, przez co nie wykorzystuje w pełni swojego potencjału.

Celem niniejszego artykułu jest nakłonienie Was do tego, abyście na własną rękę eksplorowali świat pokera. Nie chodzi o to, żeby to robić samodzielnie, w sensie, że w odosobnieniu. Nie, wszak networking w tej branży może przyspieszyć Wasz rozwój szybciej niż niejeden wynajęty trener czy przeczytana książka. Raczej chodzi o to, żebyście nie brali wszystkiego za pewnik, tylko zamiast tego, żebyście możliwie często zadawali znienawidzone przez każdego rodzica pytanie: Dlaczego! A jeśli nie otrzymacie przekonywującej odpowiedzi, żebyście sami jej poszukali. Musi się chcieć, wiem, ale warto się postarać, bo nie ma skuteczniejszej metody nauki niż ta, która od Was samych wymaga aktywności.

Źródło: Artykuł powstał w oparciu o materiały zawarte w audycji: The Official Red Chip Poker Podcast.

Doro
Pasjonat pokera, który chciałby, żeby gra stała się ważniejszą częścią jego życia. Wybrał się w drogę z NL2 do NL100. Czy kiedyś zrealizuje swój cel?