Pokerem zainteresowałem się na studiach. Już nie pamiętam, jak to się stało, gdy zacząłem grać w cotygodniowym freerollu na Bet365, którego pula nagród wynosiła aż $5.000. Grałem, grałem i nic z tego nie wynikało. Parę lat później postanowiłem poważnie podejść do nauki gry w pokera i wykupiłem subskrypcję w Cardrunners; tak, to musiał był 2007 r.

Freeroll „Powrót do szkoły” już w najbliższą niedzielę na PartyPoker. Do wygrania darmowa kasa oraz 10 legendarnych pokerowych książek w polskiej wersji językowej. Sprawdźcie szczegóły!

Zainteresowałem się grami cash i oglądałem namiętnie wszelkie dostępne serie edukacyjne dla początkujących graczy. Uznałem, że mogę w pełni zaufać trenerom, którzy nagrywali swoje filmy i chłonąłem podawaną przez nich wiedzę. Parę lat później, a mówię teraz o czasach obecnych, doszedłem do wniosku, że ich rady nie do końca były trafne. Co prawda, nauczyłem się podstaw, ale instruktorzy CR zaszczepili we mnie coś, co bardzo zaszkodziło mojemu pokerowemu rozwojowi na pierwszym etapie „kariery”. O tym chcę dzisiaj wam powiedzieć.

Tight is right!

tight is right
Tight is right

Edukacja pokerowa dla początkujących opierała się oczywiście na założeniu „tight is right”. Co bardziej „szaleni” trenerzy otwarcie mówili, że „tight-aggresive is right”. Z tymi radami nie można się nie zgodzić, bo z pewnością są to rozsądne propozycje dla osób, które dopiero uczą się pokerowego ABC.

Serii dla początkujących było kilka, a każda mniej więcej oferowała to samo. Trenerzy zgodnie podkreślali ważność grania na pozycji, konieczność grania mocnych betów z dobrymi układami, izolowanie limperów. Wszystko się zgadza, te rady również można do dzisiaj uznać za bardzo wartościowe.

Ale jest jedna rzecz, z którą nie mogę się zgodzić i uważam, że dzięki temu, że mi ją wpojono, straciłem cenny czas w mojej pokerowej edukacji.

Tabele z rękami startowymi

Hit pokerowej edukacji w pierwszej dekadzie XXI wieku.

Jako osoba, której wiedza pokerowa sprowadzała się do tego, że po otwarciu przed flopem muszę zawsze zagrać c-bet, co oczywiście było błędnym myśleniem, nie mając niczego innego, wkuwałem tabelki z rękami startowymi i przez dłuższy czas z nich korzystałem. Tabelka znała odpowiedzi na wszystkie pytania, wiedziała, które ręce otwierać na każdej pozycji, które 3- betować, a które od razu wyrzucać.

Dzień, w którym po raz pierwszy udało mi się wyrecytować zawartość każdej tabelki, był dla mnie ważny niczym pierwszy dzień w szkole. Od tej pory nie musiałem już podpierać się pomocami naukowymi, tylko samemu, wykorzystując wiedzę z magicznych tabelek, którą wgrałem do mojej pamięci, mogłem podejmować decyzje przy stole.

Wydawało mi się, że teraz już będę nie do pokonania, bo przecież znałem tabelki i właściwie mogłem wówczas o sobie powiedzieć, że po części „przeszedłem już pokera”. Jak się domyślacie, za jakiś czas przyszło wielkie rozczarowanie, a wraz z nim refleksja, że „cholera, przecież ja w ogóle nie umiem grać po flopie”. Dopiero wówczas do mnie dotarło, że „zmasterowanie” zawartości tabelek to tylko punkt wyjściowy – niekoniecznie dobry, ale o tym zaraz – do mojej dalszej pokerowej edukacji.

Wyniki nie przychodziły. Wiedza z tabelek pomagała mi tylko uniknąć poważnych błędów przed flopem, a dalej zaczynały się wielkie schody. W tym okresie przydarzyła mi się chyba nawet „torba” lub „dwie” i na jakiś czas dałem sobie spokój z pokerem. Ciągle jednak miałem wykupioną subskrypcję do Cardrunners.

 

Przykładowa tabelka z rękami startowymi

Po pewnym czasie przyszło olśnienie

Gdy ponownie nabrałem ochoty do gry (niestety nie pamiętam, czy było to kilka miesięcy czy lat – raczej ta druga opcja), zacząłem oglądać najświeższe serie, które również były dedykowane graczom na dorobku. Standardowe rady, o których pisałem wyżej, oczywiście ciągle się pojawiały, ale pojawiła się również jedna bardzo ważna zmiana – nigdzie nie było tabelek! „Skąd ja mam teraz wiedzieć, jak mam grać, skoro nie mam najnowszych i najbardziej podrasowanch tabelek…” – byłem wstrząśnięty i jednocześnie zmieszany i nie wiedziałem, jak ugryźć mój, w założeniu, udany powrót do gry. Zamiast o rękach startowych wszędzie mówiono o jakiś „range’ach”, zakresach itp. Nic z tego nie rozumiałem.

Każde zagranie przed flopem, które wykonywał trener, próbowałem skonfrontować z moją wiedzą z tabelek. Niestety wówczas jeszcze bardziej mi się pomieszało w głowie, bo na filmach za poprawne uważane było coś innego, niż ja miałem w moich notatkach. Trenerzy otwierali, już teraz wiem, trochę inne zakresy i inaczej konstruowali 3-bet range, a ja, ciemny jak tabaka w rogu, popadałem w coraz większą frustrację. Ktoś podważał wiedzę, którą, nie bez małego wysiłku, wkułem.

Poker nie polega na wkuwaniu czegokolwiek!

Mam żal do trenerów za to, że uczyli pokera, jako dyscypliny „statycznej”, a nie uczyli myśleć sytuacyjnie. Gdy po raz pierwszy usłyszałem o range’ach, nic nie zrozumiałem, ale jak w końcu mój mózg przestał być odporny na tę wiedzę, to przyszło olśnienie, tabelki oczywiście poszły do pieca, ale pozostał niesmak, że marnowałem czas na wkuwanie rąk startowych zamiast na zastanawianie się nad tym, dlaczego gram bet, raise, call lub fold. Dopiero wówczas do mnie dotarło, że w odpowiednich okolicznościach i „przysłowiowe” 72o można otworzyć np. z późnej pozycji. Takiej wiedzy w moich tabelkach na próżno było szukać.

Tabelki sprawiają, że gracze zamiast myśleć, co i dlaczego robią, spoglądają na „przepis” i postępują zgodnie z jego wskazaniami. Tak nie da się nauczyć gry w pokera, może w blackjacka, ale nie w pokera! Może pojawią się głosy „ale od czegoś trzeba zacząć; chyba lepiej dać komuś tabelkę i na jej bazie rozpocząć nauczanie”. Ja uważam, że wcale ich nie potrzebujemy i jestem całkowitym przeciwnikiem ich stosowania.

Pooh-Bear-Think

Nie oglądam obecnie filmów dla początkujących, ale mam nadzieję, że współcześnie odeszło się od tej metody nauczania, a gracze od początku swojej edukacji uczą się o range’ach, o typach przeciwników, o strategiach, które będą skuteczne przeciwko konkretnym graczom, a nacisk położony jest na naukę gry po flopie, gdzie początkujący najczęściej tracą swoje stacki. Naprawdę mam taką nadzieję.

Każdy trener powinien sprawić, żeby jego uczeń od pierwszej pokerowej lekcji zaczął odpowiadać na pytania: dlaczego, po co, jakiego efektu oczekuje od danego zagrania? Jeżeli wasz pokerowy coach (lub ten z filmu video) nie zadaje takich pytań – od razu go zmieńcie. Nie zmarnujcie tyle czasu, ile ja zmarnowałem, kiedy próbowałem nauczyć się grać w pokera (nadal próbuję). Nie korzystajcie z tabelek, nie korzystajcie z danych odtwórczych, tylko skupcie się na nauce analizowania sytuacji „w locie” i w oparciu o tę analizę podejmujcie swoje decyzje podczas gry.

Powodzenia.

 

Doro
Pasjonat pokera, który chciałby, żeby gra stała się ważniejszą częścią jego życia. Wybrał się w drogę z NL2 do NL100. Czy kiedyś zrealizuje swój cel?