Mike Mcdonald, znany w pokerowym świecie jako „Timex” zamieścił na Facebooku ciekawy post. Jak sam wielokrotnie powtarza nie kończy wprawdzie pokerowej kariery, niemniej jednak nie ukrywa, że zajmować się będzie od teraz czymś nieco innym. Poniżej treść wiadomości.

„Chciałem początkowo opublikować ten post jutro, ale ludzie zaczęli do mnie pisać, więc zamieszczę go już dzisiaj. Chciałem zaznaczyć, że nie jest to informacja o mojej pokerowej emeryturze. Poker daje mi zbyt wiele frajdy, abym rzucił karty na dobre.

10 lat temu wygrałem EPT w Dortmundzie i chciałem opowiedzieć o kilku etapach mojego życia po tym okresie, jak i przed. Wspomnę też o tym, co niesie dla mnie przyszłość.

Przed tamtą wygraną byłem jednym z uzdolnionych matematycznie uczniów. Odnosiłem sukcesy na olimpiadach i grałem przyzwoicie w szachy.

Poker był pierwszym zajęciem, któremu poświęciłem się w 100%. Fajnie było dorastać i stawać się jednym z lepszych pokerzystów. Czasem ktoś dzisiaj pyta mnie, ile wtedy grałem, a mnie nie jest łatwo odpowiedzieć, bo w tamtym czasie nie miałem hobby, nie spotykałem się z nikim, tylko grałem, a jednak nie miałem uczucia jakbym wykonywał pracę.

Dortmund był moim momentem przełomowym. Zostałem nie tylko najmłodszym mistrzem EPT, ale również najmłodszym mistrzem jakiegokolwiek dużego turnieju po dziś dzień. Nie przewróciło mi to w głowie, ale miałem poczucie komfortu, jakbym nigdzie nie musiał się spieszyć. W tamtym czasie nie było zbyt wielu high-rollerów, EPT też miało niewiele side eventów, a ja grałem w sieci na najwyższych stawkach i nie wiedziałem co dalej.

Kiedy ktoś mówi mi, że moja wygrana w Dortmundzie zainspirowała go do gry w pokera, to czuję się niesamowicie. Dziękuję za wszystkie takie komentarze.

W ciągu kolejnych dwóch lat straciłem trochę zapału do gry. Przedtem grywałem przez wiele godzin dziennie i uczyłem się non stop gry. Zacząłem też częściej siadać do turniejów, choć to na stołach cash odnosiłem sukcesy. Przyczyniło się to do spadku w moich dochodach, a motywacja do ciężkiej pracy już nie wróciła.

Zawsze myślałem, że pieniądze, sława i poczucie spełnienia marzeń da mi więcej satysfakcji. Osiągnąłem swoje cele i nie wiedziałem co dalej. Po latach gry w karty wypadłem z formy, straciłem wielu przyjaciół i o zgrozo nigdy nie całowałem się z dziewczyną. Wiem, że wielu zawodowych graczy boryka się z tymi samymi problemami. Są na szczycie, ale poświęcili wszystko, aby tam dotrzeć.

Dalej jeździłem po turniejach, choć miałem tylko może z 70% tej energii co dawniej. Zarabiałem, ale czułem, że pokerowa obsesja nie pozwala mi realizować innych zainteresowań.

Plan „emerytalny” 2010-2011

W 2010 napisałem długi post o tym, że nie wiem co dalej będzie z moją karierą pokerową. Media od razu zaczęły się rozpisywać o moim „końcu” i emeryturze, co wkurza mnie do dzisiaj. Po raz kolejny podkreślę, że nigdzie się nie wybieram.

Wróciłem do szkoły i prawie zrezygnowałem z gry. Poznałem wielu wspaniałych ludzi i zacząłem sporo ćwiczyć. Doprowadziłem się do dobrej formy i zacząłem zastanawiać nad tym jakie są dobre i złe strony bycia pokerzystą. Przeanalizowałem plusy i minusy swojego podejścia do gry.

Najtrudniejszy do zgryzienia jest dysonans wynikający z wolności, którą daje poker. Mało kto może robić to co chce, kiedy chce. W szkole miałem niby okazję czytać i poznawać ludzi, ale poker dawał mi wcześniej taką swobodę, że mogłem robić to sam, z własnej woli, a przy okazji siadać sobie do stołu z Philem Ivey, Erikiem Seidelem i im podobnymi graczami.

Powrót do gry

Powróciłem do gry chcąc, aby poker był tylko jednym elementem mojego życia, a nie jego najważniejszą częścią. Byłem trochę „zardzewiały” i w 2011 oraz 2012 nie szło mi najlepiej. Przegrywałem, ale zmotywowało mnie to do dalszej pracy nad moją grą. 2013 był już zupełnie inny. Wygrywałem wiele eventów i czułem jak wraca mi pewność siebie.

Po pewnym czasie zacząłem obawiać się, że poker znowu zawładnie moim życiem. Świat tej gry jest zupełnie inny od życia typowego człowieka. Niejeden z nas, na co dzień podziwiany czuje się więźniem samego siebie i kart. Mam nadzieję, że mój wpis da innym fanom pokera zachętę do tego, aby doceniać to co mają i skłoni och do rozwoju, również w innych dziedzinach.

Co robię teraz?

Zająłem się biznesem zwanym PokerShares. To okazja dla fanów, aby byli bliżej gry, a zawodnikom daje ona szansę na uczestnictwo w większych eventach. Zawsze lubiłem statystykę, więc cieszę się, że mogę zajmować się pokerem z nieco innej, bardziej analitycznej strony. Około dwóch lat temu musiałem wybrać między grą, a tym właśnie biznesem.

W 2016 grałem mniej niż w latach poprzednich, a w tym roku może ze 20 razy usiadłem do stołu. Znowu jest trudno i mam motywację do nauki, ale większość czasu zajmuje mi jednak projekt PokerShares.

Podejmowanie decyzji liczy się nie tylko na stole. Podobnie jest w życiu i biznesie. To zabawne, że parę lat temu martwiłem się, że „zakleszczę” się wśród eventów i stołów. Dzisiaj gram dalej, tylko na innym polu.

Poza PokerShares mam jeszcze kilka innych rzeczy, które zajmują mi czas. Zainteresowałem się krypto-walutami i stworzyłem grupę, która organizuje środki na grę w turniejach High Roller. Ludzie często przychodzą też do mnie, bo wiedzą, że wyszedłem poza pokera i można na mnie liczyć, jeśli chodzi o radę, wsparcie lub inwestycję.

Co będę robił za 10 lat?

Nadal sporo przede mną, ale jestem zadowolony z tego, co osiągnąłem. Poznałem wspaniałych ludzi i rozwinąłem się jako osoba. Oby inni pokerzyści w moich słowach odnaleźli drogę do realizacji tych celów, które gdzieś drzemią w nich, na co dzień skrywane. Nadal będę grał w co ważniejszych turniejach. Z ochotę przyjmę wyzwanie od młodszego, bystrzejszego pokolenia zawodników.

Dziękuję wszystkim za wsparcie i pomoc. Super było z Wami grać. Zachęcaliście mnie do tego, abym poznał swój prawdziwy potencjał przez cały czas, jaki spędziłem przy pokerowym stole.”

ZOBACZ TEŻ: Włosi zajęli w końcu stanowisko odnośnie współdzielonej puli graczy

baner bonus 100% do 500$

ŹRÓDŁOFacebook
Wesker
Nauczyciel, tłumacz, dziennikarz, mąż, świeżo upieczony ojciec i amator pokera. W wolnej chwili lubię powędrować korytarzami tworzonymi w wyobraźni Stephena Kinga. Nie pogardzę także dobrą grą jeśli dać mi jakiegoś pada w ręce. Muzycznie zatrzymany w latach 90-tych.