Podczas pierwszych dni Main Eventu World Series of Poker wyrobiłem w sobie nawyk przyglądania się stackom graczy i tak sobie obserwowałem jak liczba uczestników spada z 1000 do 200. Kiedyś na zmniejszającej się liście ciężko byłoby wypatrzeć jakieś znane postacie, ale ostatnio liczba profesjonalistów docierających daleko w Turnieju Głównym WSOP poszła ostro w górę.

Final Table

Gdy w grze pozostało już tylko dwustu pokerzystów najważniejszy turniej festiwalu WSOP był nadal pełen dobrze znanych na świecie graczy. Gdy było ich już tylko 27 to nadal nie brakowało tam znanych twarzy. Tom Marchese, Jared Bleznick, Cliff Josephy,  James Obst, Griffin Benger i Antoine Saout to tylko ci najbardziej znani.

Szczerze mówiąc uważam, że to niedobrze.

Poza nielicznymi wyjątkami finałowe stoły Main Eventu zazwyczaj służyły do tego, aby wypromować nowe nazwiska i graczy, którzy wcześniej nie zostali zauważeni, bo nie wygrali nic wielkiego. Szansa na zdobycie kolejnej bransoletki w tym evencie czy też na samo nawet dotarcie do November Nine była znikoma. Dzięki temu amatorzy decydowali się na wpisanie do turnieju za 10 tysięcy zielonych. Mogli mieć bowiem nadzieję na to, że wraz z innymi zawodnikami zasiądą do gry na finałowym stole.

Niestety niedawne zmiany strukturalne sprawiające, że stacki są głębsze, a gra wymaga więcej umiejętności niszczy im te marzenia. Przez kilka najbliższych lat nie zobaczymy pewnie negatywnych skutków tej sytuacji, ale jeśli gracze rekreacyjni zostaną odrzuceni od Main Eventu, to ucierpi na tym cały festiwal World Series, który od ponad dekady cieszy się stabilną frekwencją.

źródło: parttimepoker

Wesker
Nauczyciel, tłumacz, dziennikarz, mąż, świeżo upieczony ojciec i amator pokera. W wolnej chwili lubię powędrować korytarzami tworzonymi w wyobraźni Stephena Kinga. Nie pogardzę także dobrą grą jeśli dać mi jakiegoś pada w ręce. Muzycznie zatrzymany w latach 90-tych.