Zmiany, zmiany, zmiany. Decyzja o zlikwidowania kilkumiesięcznej przerwy, podczas której „odpoczywali” gracze ze stołu finałowego Main Eventu World Series of Poker, pociągnęła za sobą wiele konsekwencji.
Jednym z następstw tej sytuacji, w której najlepsza dziewiątka ME WSOP będzie miała teraz tylko dwa dni wolnego przed finałową rozgrywką, jest to, że rację bytu straciły treningi finalistów.
Koniec ery November Nine
No już informacja oficjalna. Po dziewięciu latach November Nine, wczoraj WSOP ogłosił, że koncepcja „opóźnionego stołu finałowego” nie zostanie zastosowana do tegorocznego $10.000 No-Limit Hold’em Main Event, zwanego pokerowymi Mistrzostwami Świata.
Od czasu, gdy idea November Nine została zastosowana po raz pierwszy w roku 2008, gracze i kibice zastanawiali się, czy wstrzymanie najważniejszego turnieju pokerowego w roku przed stołem finałowym na prawie cztery miesiące to dobry, czy zły pomysł. Zwolennicy skupiali się przede wszystkim na tygodniowej transmisji Main Eventu w ESPN, i szansie, by przez kilka miesięcy zbudować zainteresowanie stołem finałowym i samymi graczami. Przeciwnicy podnosili kwestię integralności turnieju i fakt, że „wakacje” od Main Eventu spowodowały eliminację czynnika wytrzymałości fizycznej w tym turnieju, oraz dużo większą możliwość ewentualnej zmowy wśród graczy.
Tymczasem na przestrzeni lat pojawił się kolejny pewnik związany z finałem ME WSOP – coaching uczestników stołu finałowego. Coaching specyficzny, przykrojony do konkretnego, jednorazowego wydarzenia.
Nie wszyscy listopadowi finaliści zdecydowali się na treningi przed prawdopodobnie najważniejszym stołem finałowym w ich życiu, ale wielu jak najbardziej. Wiele było sytuacji, gdy mniej doświadczeni gracze skorzystali z szansy na intensywny trening i porady od profesjonalistów, i na dobre im to wyszło.
Wyższy poziom, lepsza zabawa?
Niektórzy zauważyli, że ogólny poziom gry na stole finałowym ME WSOP znacząco się poprawił od czasu wejścia w życie November Nine. I niezależnie od tego, czy ocena przesuniętego stołu finałowego była pozytywna czy negatywna, niektórym podobało się, że wzrosło znaczenie umiejętności w, było nie było, turnieju mającym wyłonić mistrza świata. Inni sugerowali, że to całe zamieszanie ma wyłącznie zwiększyć wartość marketingową i rozrywkową imprezy. No i oczywiście nie zabrakło takich, którzy zastanawiali się głośno, co by było, gdyby ostatnie dziewięć finałów odbywało się w lipcu a nie w listopadzie. Czy wygraliby ci sami gracze? Tego się nigdy nie dowiemy.
Ciekawe stanowisko opublikował na swojej stronie Jared Tendler, jeden z trenerów, przygotowujących graczy do November Nine, oraz autor książki ’The Mental Game of Poker’. Podopiecznymi Tendlera byli Jorryt van Hoof w roku 2014 (zajął 3 miejsce), Max Steinberg w roku 2015 (4 miejsce) oraz Kenny Hallaert w zeszłym roku (6 miejsce).
W swoim wpisie Tendler zauważa, jak bardzo niecodzienną sytuacją było dla graczy turniejowych to opóźnienie, które przy okazji stworzyło wiele wyzwań mentalnych, z którymi wcześniej gracze nie mieli do czynienia.
I nie chodzi wyłącznie o to, że przerwa w grze mogła niekorzystnie wpłynąć na jej tempo, ale spowodowała, że gracze nie zawsze oparli się pokusie, by czas ten wykorzystać na marzenia, zamiast na pracę. „Jeżeli zbyt dużo czasu poświęcasz na fantazjowanie o tym, jak to by było, jakbym wygrał bransoletkę, nie wyczyścisz swojego umysłu, gdy będziesz tego najbardziej potrzebował.„
Gracze, którym uda się dojść w tym roku do stołu finałowego Main Eventu WSOP, wciąż będą mieli kilka dni na przygotowanie się do decydującej rozgrywki. Nie będzie to już jednak kilka miesięcy, i jak zauważa Tendler, większość pracy będą musieli wykonać, zanim event się rozpocznie.