Porozmawiajmy o błędach i o tym, co można nazwać kaskadą błędów, którą uruchamia niepotrzebne i niewłaściwe zagranie jeszcze w fazie przed flopem, czyli w chwili, gdy decydujemy o selekcji rąk startowych.

Analiza historii rozdań, tych nieudanych rozdań, które zakończyły się utratą stacka lub znacznej jego części, często doprowadza mnie do jednego wniosku – do niczego złego by nie doszło, gdybym tylko wykazał się większą wstrzemięźliwością na samym początku rozdania.

Często do tego typu błędów dochodzi, gdy właściwie powinniśmy przestać już grać, bo niespecjalnie nam się gra układa, od krupiera otrzymujemy szrot, aż w końcu stajemy się coraz bardziej nieobecni i zaczynamy grać na tzw. autopilocie. Długi okres bezkarcia nierzadko wieńczony jest wymuszonym zagraniem, które ma z powrotem wsadzić nas w siodło. Spragnieni gry odrobinę tylko obniżamy nasze wymagania startowe i wtedy dochodzi do tego „machnięcia skrzydłem motyla”, którego konsekwencje, jak się za chwilę okaże, dobitnie odczujemy na showdownie.

Póki co nic nie zapowiada katastrofy. Nie jesteśmy na tilcie, choć szczerze powiedziawszy okres bezczynności ma niekorzystny wpływ na nasze morale. Mimo wszystko wydaje się, że nie gramy źle. Po prostu na chwilę staliśmy się mniej wybredni w selekcji grywalnych rąk, ale od flopa jesteśmy w pełni skupieni i gotowi do realizacji standardowej strategii gry. Przykładowa sekwencja zdarzeń może wyglądać w następujący sposób.

Kaskada błędów

Podnosimy na LJ parę . Tak „dobrego” układu startowego nie widzieliśmy od dawien dawna, tak więc bez większego zastanowienia otwieramy z wczesnej pozycji. 

Błąd 1

W podnieceniu biorącym się z faktu, że w końcu trafiło się coś grywalnego, zapomnieliśmy o tym, że w standardzie z tej pozycji otwieramy z parami 66+. Istnieją scenariusze, w których z LJ będziemy grali z każdą parą, ale z pewnością ten do nich nie należy. Wy jeszcze o tym nie wiecie, a my zupełnie to zignorowaliśmy, że na CO znajduje się gracz, którego można określić mianem bardzo luźnego i pasywnego, grającego fit or fold, a tuż za nim, czyli na BTN, gracz, który bardzo często naciska przycisk raise. Kilkakrotnie zdarzyło się już do tej pory, że po otwarciu i sprawdzeniu agresywny rywal grał squeeze i wywalał nas z rozdania. Agresor wygrywał rozdanie zagraniem kontynuacyjnym lub na showdownie, z układami o średniej sile, przeciwko którym mieliśmy sporo equity.

Nie pomyliliśmy się zbytnio, a każdy z ww. graczy wszedł w swoje role. Gracz pasywny, jak miał sprawdzić, tak sprawdził, a następny gracz w kolejce zagrał duży squeeze. Decyzja wróciła do nas. No nie – myślimy sobie – po tym całym okresie bez kart nadających się do gry w końcu nadarza się okazja na obejrzenie flopa, a my mamy teraz rozstać się ze swoją ręką? Nie ma mowy. Rybka pewnie sprawdzi, musimy mieć wystarczające oddsy. Call. Rybka sprawdza.

Błąd 2

No nie do końca… Pamiętajmy, że naszego seta trafimy w 12% przypadków, a co z tymi wszystkimi razami, gdy nie trafimy? Znajdziemy się w bardzo niekorzystnym położeniu: bez pozycji, z parą, która ma bardzo niewielkie szanse, żeby bez wzmocnienia dotrwać w rozdaniu do showdownu i jeszcze na końcu być tą najsilniejszą ręką spośród trzech. Przed nami wizja nieuchronnego c-betu, który bardzo ciężko będzie nam sprawdzić. Jeden z naszych rywali jest bardzo pasywny i żeby wypłacił nam cokolwiek na naszego seta, to musi mocno zahaczyć się o board. Drugi jest agresywny, ale nie jest maniakiem. Jego zakres jest szeroki, tak więc też ciężko liczyć na to, że akurat trafi coś na tyle mocnego, że będzie chciał iść z nami na stacki. A jak nie trafi, to na agresję z naszej strony szybko się ewakuuje. Żeby to chociaż była para 88, to jeszcze może i to by przeszło, ale z 33 w tej sytuacji palimy pieniądze.

Spada flop: . Czekamy do agresora, który oczywiście c-betuje za 1/3 wartości puli. Niczego innego się nie spodziewaliśmy. Kurde, no. Mamy słabiutką parę i rywala, który w tej sytuacji, w której się znaleźliśmy, będzie zagrywał niemal zawsze. No wiem, że nie powinienem sprawdzać, ale raz na jakiś czas będę tutaj dobry, nie? Gram call i najwyżej sfolduję do agresji na turnie.

Błąd 3

Już drugie marginalne sprawdzenie. To jest pewnie jeszcze gorsze niż to z fazy preflop, a to dlatego, że za nami znajduje się jeszcze jeden gracz. Powiecie, że gra on fit or fold, jednak jak najbardziej as, ale też i inne średnie pary, są w jego zasięgu. Po drugie to nie może być dobra strategia, jeśli sprawdzamy tylko po to, żeby w 90% wyrzucić rękę na następnej ulicy. Po co w takim razie w ogóle sprawdzamy? Pomijam już kwestię tego, że przy możliwości uzupełnienia się koloru już na następnej karcie nasza para jeszcze bardziej traci na wartości.

Po naszym sprawdzeniu gracz pasywny wyrzucił karty – dobre chociaż to – i zobaczyliśmy turn. Spadł , kolor się nie uzupełnił, a po naszym checku przeciwnik wypalił za 1/2 wartości puli. Pierwsza myśl – nic tu po nas. Druga – podejrzany jest ten bet. Ciągle możliwe jest to, że przeciwnik dobiera do koloru, a teraz również i do strita. Ciężko przy jego całym zakresie obstawiać go na tego cholernego asa, którego reprezentuje. Jeśli blefuje, to w kategorii par prowadzimy, bo z parami niższymi od asa nie biłby dwukrotnie, prawda? Ooo, jak bardzo chcę to sprawdzić. Czas przywdziać strój superbohatera. Sprawdzam.

Błąd 4

Powyższy scenariusz jest w teorii możliwy, ale sprawdzając bet, naprawdę igramy z ogniem. Gdy jesteśmy na prowadzeniu, to trudno sobie wyobrazić mniejszą przewagę. Gdy przegrywamy, to przegrywamy z kretesem i mamy jakieś 8% szans na trafienie jednego z dwóch outów. Już dawno nie powinno być nas w tym rozdaniu, a teraz to już po prostu zaczęliśmy się levelować.

Na riverze spada . No to pograne, jak dobierał do koloru, to właśnie trafił. Planujemy grać check-fold. Chwilę później nasza decyzja zmienia się o 180 stopni, bo rywal zagrywa block beta za 1/3 puli. Jak to? Z kolorem bije nagle tak niewiele? Co to ma być? Przecież jakby miał kolor, to zagrałby więcej, prawda? No każdy tutaj gra więcej z kolorem. Podsumujmy: gość z szerokim zakresem robi dużego squeeza, gra 1/3 pota na flopie, połowę na turnie, a jak kluczowa karta w końcu spada, to znowu zagrywa za 1/3 pota. Śmierdzi tutaj słabością. All-in. Call. . Co za cooler!

Błąd 5

Jaki cooler? Plizzz. W ogóle nie powinno nas być w tym rozdaniu i na każdym streecie powinniśmy podjąć decyzje o sfoldowaniu kart. Nie można w tym przypadku mówić o coolerze. Po prostu błąd popełniony przed flopem, na pojawienie się którego wpływ miało emocjonalne zaburzenie, uruchomiło całą kaskadę błędów, która kosztowała nas utratę stacka.

Podsumowanie

Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że nasze myślenie o sytuacji nie było całkowicie pozbawione sensu. Zakres rywala był szeroki. Mieliśmy jakieś tam implied oddsy. Na flopie nasza ręka mogła być najlepsza. Na turnie nasz agresywny rywal mógł nadal dobierać, a słabość okazana na riverze zachęciła nas do tego, żeby pokusić się o przejęcie puli. Ciężko nas za taką grę winić… Ktoś mógłby nawet pochwalić nas za to, że myślimy o tym, co reprezentuje rywal i że gramy w pokera, a nie w „dopasuj posiadane karty do boardu i dopiero wówczas sprawdź”.

Zapominamy jednak o tym, że nas w tym rozdaniu w ogóle nie powinno być. Żeby więc zminimalizować ryzyko wystąpienia takich spotów, już na etapie gry przed flopem powinniśmy bardzo mocno przykładać się do selekcji rąk. Ograniczmy sytuacje, w której z marginalnymi układami angażujemy się w rozdania, z których ciężko jest się nam później wyplątać.

Doro
Pasjonat pokera, który chciałby, żeby gra stała się ważniejszą częścią jego życia. Wybrał się w drogę z NL2 do NL100. Czy kiedyś zrealizuje swój cel?