Każdemu z nas z pewnością zdarzyła się pokerowa rozgrywka przeciwko szczęściarzowi. Możemy grać jak bogowie – on i tak zawsze trafi jednego ze swoich kilku outów. Bywa, że takim zawodnikiem jest dobry gracz regularny. Jednak w większości przypadków naszym szczęściarzem będzie gracz rekreacyjny. Jak sobie poradzić ze szczęściarzem?
Jako się rzekło, najczęściej naszym szczęśliwym pogromcą będzie tzw. gracz rekreacyjny. Czyli fish. Czyli taki zawodnik, który gra z każdymi możliwymi kartami i ściga wszelkie możliwe drawy. A że jednak łatwiej trafić 2-outera niż szóstkę w totka, to przy odrobinie szczęścia jego seria „zwycięstw” może irytująco się rozwlekać.
Oczywiście niełatwo wytłumaczyć tę prawidłowość graczowi początkującemu i niedoświadczonemu. Nieco bardziej ograny pokerzysta powinien jednak przyjąć takie sytuacje jako składową i naturalną część gry. I tylko zastanowić się, jak to obrócić na swoją korzyść. Jak więc grać przeciwko „szczęściarzom”?
Mają szczęście nie bez powodu
Po pierwsze, co właściwie oznacza pojęcie „mieć szczęście” w pokerze? Cóż, chodzi o to, że ktoś wygrywa pomimo tego, że matematycznie rzecz biorąc ma na wygraną niewielkie szanse. Liczby i procenty nie stoją po jego stronie, a mimo to wygrywa. Szczęściarz.
Powiedzmy, że rywal trafia swój flush draw na river przeciwko naszej top parze. Szansa na taki scenariusz wynosi około 30%, gdy do wyłożenia została tylko jedna karta. W talii jest tylko 9 kart, które dadzą mu wygraną.
Idźmy dalej. To, co naprawdę myślimy mówiąc, że rywal miał szczęście, to zwykle „zagrał źle”. A to dlatego, że żaden dobry gracz nie wrzuciłby swoich pieniędzy do puli mając tylko 30% szans na zwycięstwo.
Nie zapominajmy jednak, że poker dlatego jest tak dochodową grą, że od czasu do czasu nasz rywal będzie miał szczęście i trafi to swoje 30%. W krótkim czasie może tak trafiać nawet 5 razy z rzędu. Jednak w dłuższej perspektywie matematyka go pokona. Matematyka zawsze na końcu wygrywa. I dlatego ten, kto gra źle, w końcu przegra.
Nie bierz tego do siebie, nie bierz tego do niego
Tak naprawdę to powinniśmy się cieszyć, że mamy w grze zawodnika, który chce rozdawać swoje żetony w ten sposób. I nawet jeśli dzisiaj mu się poszczęści, to realnie rzecz biorąc tylko przechowuje nasze pieniądze do następnego tygodnia czy miesiąca. Wcześniej czy później je nam odda grając w ten sposób.
I co ważne – nie bierzmy tego wszystkiego osobiście. Nie denerwujmy się na jednego szczęśliwego gracza. Nie ścigajmy go po stolikach, nie obrażajmy na czacie. Traktujmy „szczęściarza” jako zjawisko, jako całą masę złych graczy, którzy wrzucają całe stacki do puli mając 30% equity. Dokonując prawidłowej selekcji stolików szybko znajdziemy podobnych mu artystów, gotowych zaryzykować swoje żetony mając minimalne szanse na wygraną.
Myślmy tak, jak myślą kasyna
Jeżeli powyższe nas nie uspokoiło, pomyślmy o sobie jak o kasynie. Kasynie, które zarabia na grach hazardowych takich jak ruletka, kości czy automaty. Wszystkie te gry są tak pomyślane, że kasyno zawsze musi wygrać. Dom gry ma małą ale pewną przewagę nad graczami i w long runie zawsze będzie na plus. Tak samo jak my, grając z naszymi „szczęściarzami”.
Gdy wygramy w kasynie, kasyno z uśmiechem kasjera na ustach wypłaci nam naszą wygraną. Nikt się na nas nie będzie ściekał, wręcz przeciwnie. Nasz przykład zachęci kolejnych graczy. Las Vegas odwiedza każdego roku 40 milionów turystów, którzy z pewnością zostawią w kasynie o wiele więcej, niż udało nam się wygrać. W long runie kasyno wygrywa, hazardzista przegrywa. Bądź jak kasyno, przecież Twój szczęściarz to po prostu hazardzista.
Grajmy spokojnie, korzystajmy z prawidłowej strategii. Być może nasz rywal zaśmieje nam się w twarz, kolejny raz trafiając swojego outa. Koniec końców to jednak my się będziemy śmiać. Jak nie po tygodniu, to po miesiącu.
CDN.