Zastanawialiście się kiedyś, kim są Wasi najtrudniejsi rywale? Potraficie powiedzieć, jakie zagrania z ich strony przyprawiają Was o ten przysłowiowy zawrót głowy? Co zrobić, żeby nie dać się pożreć dobrym graczom? Spróbujmy nieco zagłębić się w ten temat. 

Każdy ma swoje własne doświadczenia, przez co na pytania zawarte we wstępie mogą padać różne odpowiedzi. Moim zdaniem wszystko, co potencjalnie usłyszałbym od Was na temat najtrudniejszych rywali, łatwo da się sprowadzić do jednego wspólnego mianownika. Zanim przejdziemy dalej, odpowiedzmy sobie szybko na jedno pytanie: czego możemy nauczyć się od słabych graczy? Jeśli powiedzieliście, że braku chęci do foldowania, to pogratulujcie sobie poprawnej odpowiedzi.

Najtrudniejszy przeciwnik, czyli prawdziwy wrzód na tyłku

Najtrudniej gra się przeciwko graczom, którzy dbają o właściwą częstotliwość wykonywania dwóch zagrań: własnych betów oraz sprawdzeń. Ujmijmy to w sposób bardziej obrazowy. Gdy sami stawiamy zakład, bardzo ciężko jest nam wyrzucić ich z rozdania. Gdy wykażemy chwilę zawahania, niemal zawsze odczuwamy presję z ich strony. Ktoś powie, że to nie problem, że takich graczy po prostu należy wyczekać i odebrać im ich żetony. Niestety nie jest to takie proste, gdyż dobrzy gracze mają bardzo dobrą nie tylko częstotliwość zagrań, ale również odpowiedni stosunek zagrań dla wartości do zagrań dla blefu.

Co możemy zrobić, żeby skutecznie się takim graczom przeciwstawić?

Po pierwsze jeśli gracie na mikrostawkach, a w grze NLHE 6-Max siedzi kilku takich graczy, prawdopodobnie znajdujecie się w niewłaściwym miejscu. O ile przy tym samym stole nie siedzi jakaś aggro-małpa, która w każdym rozdaniu zagrywa all-in przed flopem, nie ma żadnego powodu do tego, żeby w takiej grze uczestniczyć. Zapewniam Was, że populacja graczy na mikrostawkach jest tak duża, że kopanie się z koniem nie jest nikomu do szczęścia potrzebne. Wyjątkiem jest sytuacja, w której dla treningu chcecie ogrywać się w trudniejszym środowisku, bo na przykład w planach macie przejście na wyższe stawki.

Weźcie pod uwagę to, że dobrzy gracze m.in. dlatego są dobrzy, gdyż nie tylko mają świadomość tego, jak powinny wyglądać częstotliwości ich zagrań, ale również dlatego, że potrafią wyłapać nieścisłości w częstotliwościach swoich rywali. Jak możecie się domyślić, złapanie kogoś na odstępstwie od normy, ma swoje następstwo w postaci rychle wymierzonej kary. Dlatego też gdy z jakiś powodów bierzecie udział w trudnej grze, to żeby nie utonąć, musicie zacząć grać w ten sam sposób, musicie zacząć kontrolować częstotliwości własne oraz rywali.

Jak samemu stać się „wrzodem”?

Preflop

Trzeba się zająć pracą u podstaw. Zacznijcie od przejrzenia swoich własnych zakresów sprzed flopa. Zapomnijcie o szerokich otwarciach. Nie ma sensu zbyt wiele spekulować, jeśli Wasi rywale rzadko wyrzucają swoje ręce. Tight zakresy spowodują to, że będzie Wam łatwiej kontrolować wszystkie składowe Waszych range’y.

Jeśli decydujecie się na 3-bety preflop, musicie robić to w sposób linearny (od układów najmocniejszych w dół). Polaryzacja (najlepsze układy i najsłabsze z potencjałem do 3-betu, a układy o średniej sile call) nie przyniesie Wam żadnych korzyści, bo dobrzy gracze mają tendencje do sprawdzania większości swoich otwarć, szczególnie wtedy, gdy są na pozycji.

Postflop

Nad grą po flopie musicie popracować już z wykorzystaniem oprogramowania wspomagającego. Nie muszą być to drogie i skomplikowane solvery. Na początek w zupełności wystarczy Wam choćby darmowy Equilab.

Musicie odejść od patrzenia na grę przez pryzmat absolutnej siły układów i przestawić się na myślenie o tym, że każde rozdanie jest starciem range vs range. W zależności od struktury boardu atakujący lub obrońca ma przewagę. Wynik porównania zakresów powinien decydować o tym, kto w danej chwili może zachowywać się bardziej agresywnie. Pamiętacie, co pisałem o tym, że Wasi rywale dobrze będą czytać grę? Jeśli będziecie wychodzić przed szereg na nie swoich strukturach, szybko przekonacie się o tym, czym jest błąd w częstotliwościach.

W poprawie ogólnej świadomości pomocna może okazać się Flopzilla. W połączeniu z programem HoldEq „Dinozaur” zyskuje jeszcze większe możliwości. Możecie np. zobaczyć, jak wygląda equity każdej ręki, z którą znaleźliście się na flopie. Celem eksploracji w tych programach jest wyrobienie jak największej świadomości dotyczącej tego, w jaki sposób kolejne karty wpływają na zmianę equity. To bardzo ważne, bo od tego zależy wybór odpowiednich układów do betowania dla wartości i do sprawdzania, a także tych najbardziej sensownych, które powinniście zamieniać w blef.

Flopzilla + HoldEq w akcji

Blefowanie

Skoro już o blefach mowa – musicie w taki sposób konstruować Wasz range, żeby w Waszym wachlarzu zagrań nie zabrakło ich na każdym etapie rozdania. Najwięcej blefów, co oczywiste, macie mieć na flopie (średnio dwa blefy na jedno zagranie dla wartości), najmniej na riverze, ale chodzi o to, żeby one też tam były. Jeśli raise na riverze będzie oznaczał tylko siłę – ta przypadłość dotyka wszystkich graczy, którzy nie pilnują częstotliwości zagrań – bardzo łatwo będzie zastosować przeciw Wam skuteczną kontrstrategię.

Podsumowanie

Gdy przeciwnik jest słaby, róbcie przy stole, co chcecie. Nie musicie pilnować swoich częstotliwości, gdyż rywale nie zauważą tego, że używacie niewłaściwych proporcji. Jeśli jednak toczycie walkę z dobrymi graczami, pilnowanie tego, co samemu się robi, jest czymś absolutnie najważniejszym. Zachęcam Was do pracy z oprogramowaniem wspomagającym (z dala od gry), żebyście nabrali wyczucia, kiedy jest dobry moment do ataku, a kiedy należy zwijać żagle.

Doro
Pasjonat pokera, który chciałby, żeby gra stała się ważniejszą częścią jego życia. Wybrał się w drogę z NL2 do NL100. Czy kiedyś zrealizuje swój cel?