W ubiegłym tygodniu były już obecnie dziennikarz strony PokerNews, Martin Derbyshire wziął udział w dyskusji zatytułowanej: “Czy zawodowi gracze powinni istnieć?”. Dotyczyła ona znaczenia profesjonalistów w dzisiejszym świecie. Seria ta polega na tym, że jeden dziennikarz wypowiada się przychylnie na dany temat, a drugi stara się znaleźć argumenty przeciwne jego postawie. To popularna forma debaty, którą sparodiowano nawet w programie Saturday Night Live.

PrintCiężko dzisiaj stwierdzić dokładnie jakie słowa padły podczas tej rozmowy, bo PokerNews usunęło artykuł, ale Derbyshire wspierał najwyraźniej pokerzystów, tylko w jednym komentarzu powiedział coś co przykuło uwagę nie tylko ludzi uważających się za zawodowych graczy (a co pokerzystka Melissa Burr uchwyciła na print screenie). Do tej pory cytat ten obiegł szerokie połacie internetu już kilkukrotnie:

Reszta zawodowców z pokerowej społeczności zajmuje się hazardem jako sposobem na życie. Mało co wnoszą jednak do społeczeństwa. Są to bowiem najczęściej inteligentni ludzie, którzy wierzą w chciwość, lenistwo i wybrali sobie łatwą ścieżkę życia. Mogliby robić coś o wiele lepszego ze swoim życiem niż grać na stołach.”

Derbyshire wywołał burzę swoją wypowiedzią, głównie dlatego, że przede wszystkim to co powiedział nie jest prawdą. Prawdopodobnie wszystko ucichłoby, gdyby wysłuchał krytyki i przyznał rację użytkownikom, ale autor najwyraźniej postanowił bronić swojego zdania za co został w końcu zwolniony (wyrzucony?) z PokerNews o czym napisał w długim wpisie na Twitterze.

Przepraszając poinformował o zerwaniu kontraktu z PokerNews. Derbyshire przyznał też, że jego komentarz był “bolesny i potencjalnie wywołujący konflikty” wśród pokerowej społeczności. “Moja chęć do napędzenia ruchu na stronie i wywołania dyskusji przesłoniła mi to jak wiele osób mogło odebrać moje słowa.” Przeprosił za zignorowanie krytyki i wywołał tym kolejną burzę wśród czytelników.

Powodem było to jak wyraził się w ostatnim akapicie. Zamiast po prostu napisać “dziękuję za wspólnie spędzony czas i przepraszam” Derbyshire wklepał na klawiaturze: “Mógłbym napisać, że zostałem potraktowany zbyt surowo, że ludzie zareagowali na wyrost, a pozytywny wpływ mojej pracy został zignorowany, podczas gdy ludzie mentalnością tłumu zrobili coś gorszego niż ja pisząc tamte słowa, ale nie będę tego robił, tylko się pożegnam. Życzę wszystkim powodzenia.”

Nie chodziło tu o to czy społeczność pokerowa źle odebrała słowa Derbyshire. Wiedział, że zrobił coś niewłaściwego, a mimo to nadal drażnił odbiorców swoimi komentarzami, co nasuwa o wiele ważniejsze pytanie, mianowicie o to ile prawdy pokerowa społeczność chce słyszeć od pokerowych dziennikarzy.

Debata na ten temat sięga jeszcze roomu Ultimate Bet i skandalu “Super Użytkownika”. Wtedy to właściciel strony i mistrz świata Russ Hamilton oraz jego konspiratorzy wyprowadzili ze strony 22 miliony dolarów za pomocą programu “god-mode” pozwalającego im na podglądanie kart przeciwników. Ta sama sytuacja miała miejsce na Absolute Poker i była poważnym ciosem dla strony.

Wydarzenia te były gorącymi newsami, ale media nie pisały o nich zbyt wiele. Powodem takiego stanu rzeczy było oczywiście to, że strony piszące o pokerze utrzymują się zazwyczaj z programów afiliacyjnych i polecania graczom różnych roomów, a te mogłyby być postawione w złym świetle po zbyt szczerym artykule, co z kolei nie spodobałoby się zapewne naczelnemu. Dopiero jakiś czas później media zaczęły pisać o całym zajściu (wyjątkiem w sprawie “Super User” była Haley Hintze, która obiecała nawet napisać książkę o swoim dochodzeniu dziennikarskim na ten temat).

Od tamtej pory użytkownicy naciskają na media, aby pełniły funkcję kontrolną wśród roomów. Informacje muszą przyciągać jednocześnie jak najwięcej czytelników, stąd wykwit artykułów na różne „skandaliczne” tematy, które dobrze wpadają w oko zabieganego gracza.

Problem w tym, że dziennikarstwo pokerowe jest dosyć młodą branżą. Oczywiście tacy wyjadacze jak Max Shapiro, Mike Paulle, Nolan Dalla oraz Andy Glazer i Lou Krieger wydają się siedzieć przed laptopami w swoich redakcjach od zawsze, ale tak naprawdę zaistnieli dopiero w latach 90. Wielu redaktorów, którzy zaczynali swoje kariery w roku 2000 i później dzisiaj zajmuje się czymś innym, bo byli młodzi, a teraz pozakładali rodziny i robią coś bardziej opłacalnego.Rraczkujące zawody mają do pokonania wiele problemów i niejeden woli podjąć się profesji, która ma stabilniejsze korzenie.

Młode media niestety nie płacą najlepiej, a nierzadko wypłaty schodzą wręcz poniżej minimalnej krajowej. Koszta związane z łapaniem pokerzystów, dzwonieniem do nich i docieraniem na miejsce wywiadu spadają na młodych i ambitnych, ale niezbyt solidnie opłacanych ludzi. W normalnym świecie pieniądze na to wykładałby wydawca, właściciel strony o grach pokerowych, ale nie wszędzie jest tak pięknie, choć w naszej redakcji odbywa się to elegancko i narzekać nie można. Wielu nie zamieniłoby tej pracy na nic innego.

Istnieją więc dwie strony medalu. Na szczęście coraz więcej zmienia się w branży na plus. Pojawił się balans pomiędzy zadowalaniem czytelnika, a dostarczaniem rzetelnych informacji. Wyznacznikiem tego co powinien robić dziennikarz pokerowy stała się stara dobra etyka. Nie wiemy jednak jak daleko jest gotów pójść nasz klient, czytelnik. Dopiero znając jego poglądy dotrzemy dalej i nie powtórzymy tych samych błędów co do tej pory.

Z wyrazami szacunku dla wszystkich naszych czytelników, redakcja PokerGround.

źródło: pokernewsdaily

Wesker
Nauczyciel, tłumacz, dziennikarz, mąż, świeżo upieczony ojciec i amator pokera. W wolnej chwili lubię powędrować korytarzami tworzonymi w wyobraźni Stephena Kinga. Nie pogardzę także dobrą grą jeśli dać mi jakiegoś pada w ręce. Muzycznie zatrzymany w latach 90-tych.