Dziś cały pokerowy świat lotem błyskawicy obiegła wiadomość o powrocie na antenę formatu High Stakes Poker. Czy po rychłej reaktywacji program znowu będzie święcił triumfy? Jestem co do tego bardzo sceptycznie nastawiony.
Ostatni odcinek programu wyemitowano w 2011 roku. Od tamtego czasu branża pokerowa zdążyła się podnieść (po Czarnym Piątku), przechodziła mniejsze i większe kryzysy, a teraz znów radzi sobie nieźle. Wraz z branżą ewoluowali gracze i jednocześnie widzowie. Dziś pokera w Internecie (główne medium) jest pod dostatkiem; streamy i relacje z eventów rozgrywanych na żywo można oglądać właściwie codziennie. Stwierdzenie, że potrzeby współczesnego widza są pełni zaspokojone wydaje się bardzo prawdziwe.
W takim środowisku na scenę powrócić ma program High Stakes Poker i nie łudźmy się -sama nazwa, która ma przecież dużą rozpoznawalność i wartość sentymentalną dla rzeszy starszych widzów, nie wystarczy do tego, aby zapewnić sukces odradzającemu się formatowi.
Producenci stanęli przed karkołomnym zadaniem. Sukces HSP wziął się z tego, że widz przez chwilę otrzymał przepustkę do elitarnego świata. O jakiej elitarności możemy mówić dzisiaj? Czym do ekranów, oprócz wspomnianego wyżej sentymentu, zamierza przykuć nas ponownie Mori Eskandani? Powtórzę jeszcze raz – sama nazwa to za mało!
Pokaż, kotku, co masz w środku?
Wysokość stawek
Przez te wszystkie lata od zakończenia ostatniego sezonu HSP widzieliśmy niemal wszystko. Pokerowy widz został tak rozpieszczony, że jeśli nawet zrobią grę z blindami 500$/1.000$ (tak zakończył się ostatni sezon), to od tego nikomu serce mocniej nie zabije. Zresztą nie wysokość blindów jest najważniejsza, bardziej liczy się głębokość stacków… Na stawki z meczu Korporacja vs Andy Beal nie mamy co liczyć, tak więc już na samym starcie producenci stracą istotny czynnik, który ponad dekadę temu miał ogromny wpływ na atrakcyjność formatu. Nie będą mogli szokować wysokością stawek.
Miejsce
W mojej opinii wybór miejsca będzie jednym z najistotniejszych składowych sukcesu lub porażki reaktywowanego programu. Przygotowałem trzy scenariusze, które sobie szybko omówimy: negatywny, pozytywny (taki zdecydowanie najlepszy) oraz neutralny. Pozwólcie, że zacznę od tego ostatniego.
Wybór neutralny
Opcją bezpieczną, naprawdę dobrym wyborem, będzie umieszczenie akcji w luksusowym apartamencie hotelowym lub w odpowiednio zaaranżowanym do tej roli studio, które w sposób wiarygodny imitować będzie bogate wnętrze. Jeszcze raz podkreślę – w mojej opinii miejsce jest niesłychanie ważną składową całej tej otoczki elitarności, która od zawsze towarzyszyła HSP.
Wybór absolutnie nie do zaakceptowania
Już kiedyś pisałem na łamach PokerGround na temat klinicznej sterylności studia PokerGO i swojego zdania na ten temat nie zmienię. Jeśli domem dla nowego sezonu programu będzie studio mieszczące się przy 3730 S Las Vegas Blvd – co będzie wiązało się tak naprawdę z podmianą grafiki wyświetlanej za plecami graczy – to z miejsca możemy zapomnieć o triumfalnym powrocie serii. Mori Eskandani, zaklinam Cię, nie wolno Wam tego zrobić!
Najlepsze miejsce na ziemi
Sukces HSP w dużej mierze wziął się z tego, że po raz pierwszy widzowie uzyskali dostęp do świata gier na wysokie stawki. Przed programem żadna kamera nie pokazywała tego, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami hotelowych apartamentów, prywatnych pokoi do gry i vipowskich sal w kasynach. Wraz z nadejściem HSP opadła pewna kurtyna, a każdy śmiertelnik dostał czasowy bilet wstępu do pokerowego raju. To musiało robić wrażenie: na stołach leżały miliony dolarów; przy stołach siedzieli najlepsi gracze na świecie i bogaci biznesmeni, a wokół dało się odczuć atmosferę wszechobecnego luksusu. Tak rodziła się legenda HSP. Czy można ten sukces powtórzyć?
Moim zdaniem będzie ciężko, ale jeśli w jakimś miejscu może się to udać, to tylko tam. W mojej opinii nie ma lepszego miejsca na powrót HSP niż… Bobby’s Room (sala do gier na wysokie stawki w hotelu Bellagio). To miejsce owiane legendą, z którego też nikt nigdy nie robił pokerowej transmisji. To może być kolejna, myślę, że już ostatnia, kurtyna, której opadnięcie może zainteresować pokerową społeczność. W tym przypadku zupełnie nie chodzi o epatowanie luksusem, ale o pokazanie gry w miejscu, które uważane jest za mekkę pokerzystów.
Lista zaproszonych graczy
Marzenia
Wybór graczy to kolejny twardy orzech do zgryzienia producentów programu. Jeśli zdecydują się wyłącznie na graczy starej gwardii, być może zniechęcą tym posunięciem młodych widzów. Jeśli przesadzą w drugą stronę, tj. zaproszą do stołu samych młodych i gniewnych, wówczas widzowie pamiętający czasy oryginalnej serii nie znajdą wystarczająco wiele nawiązań do przeszłości i też nie wykupią subskrypcji na PokerGO. Co zatem jest potrzebne? Jak to zwykle w pokerze bywa balans…
Mówcie, co chcecie, ale gdybym ja był producentem programu, pierwszy telefon wykonałbym do Sammy’ego Farhy! Natomiast bardzo ostrożnie posługiwałbym się książką telefoniczną, z której na co dzień korzysta Mori Eskandani przy produkcji gier cashowych dla PokerGO. Usunąłbym z niej numery: Ike’a Haxtona, Jasona Koona, Matta Berkey’a i innych graczy tego pokroju. W telewizyjnym pokerze potrzebujemy emocji, a nie gry na najwyższym światowym poziomie, a ww. gracze nie oferują żadnych emocji. Zamienię ich wszystkich na jednego Ricka Salomona – pod względem luźności gry to przecież taki współczesny Sam Farha – który daje akcję każdemu i wszędzie i jeszcze jest rasowym ballerem doskonale odnajdującym się w telewizji. Prywatny odrzutowiec wysłałbym też po Gusa Hansena.
Ze starej gwardii chciałbym zobaczyć przy stole jeszcze raz, może już ostatni, Doyla Brunsona, Johny’ego Chana, Barry’ego Greensteina. Do stołów zaprosiłbym również dwie panie: Jennifer Harman oraz Mimi Tran. Jeśli chodzi o top kocurów, którzy mają ogromną marketingową wartość i koneksje zarówno z przeszłością jak i z teraźniejszością, moje zaproszenia powędrowałyby do Toma Dwana i Phila Ivey’a. Mamy line-up? Mamy. Jak pięknie mogłoby być…
Rzeczywistość
Dobrych scenariuszy jest naprawdę niezliczona ilość, ale już teraz mogę Wam powiedzieć, jak to się skończy i co sprawi, że format HSP stanie się kolejnym odgrzewanym kotletem jak Psy 3, Szybcy i Wściekli 56 i – o zgrozo – Indiana Jones w odsłonie piątej.
Producenci postawią na marketingowych pewniaków, czyli Daniela Negreanu, który przyjdzie do studia z naszywką GG Poker i Phila Hellmutha w czapeczce hotelu ARIA. Z racji powiązań biznesowych pojawi się też Rob Yong z plakietką PartyPoker oraz Randall Emmet – ten bez plakietki, ale ze swoimi suchymi żartami. Tak na marginesie tych dwóch graczy akurat do telewizji się nadaje. Im przypadłaby przy stole rola bogatych biznesmenów z jako takim pojęciem o grze. Pewniakami w nowej edycji HSP, patrząc po linii wcześniejszych wyborów PokerGO, są dla mnie: JRB oraz Andrew Robl. Powiem tak – są to solidne wybory na współczesne czasy. Jeśli do stołu zasiądzie Maria Ho, odwracam się plecami do ekranu niczym sfochowana żona do pijanego męża.
Wow! Here we go, the television show, “High Stakes Poker” is BACCKKK!!! You can watch all of the old episodes on the @PokerGo App, and as far as new episodes: I’m planning on filming every single episode!! #POSITIVITY #JustWinBaby https://t.co/NrWWdcClLi
— phil_hellmuth (@phil_hellmuth) February 4, 2020
Prowadzący
Czy ktoś ma jakieś wątpliwości? Gabe Kaplan i AJ Benza w mojej opinii tworzyli świetny duet prowadzących, a ich powrót na antenę jest chyba najprostszym do zorganizowania elementem reaktywacji HSP.
Podsumowanie
Modlę się do starych i nowych bogów o to, aby producenci programu zastanowili się nad tym, jaki efekt chcą uzyskać. Czy ma być to HSP reaktywacja? ewolucja? a może rewolucja? Jeśli korzystamy z tej nazwy, skłaniałbym się do czegoś pomiędzy reaktywacją a ewolucją. Boję się jednak, że PokerGO stworzy kolejny format gry cashowej na wysokie stawki, która po wywołaniu chwilowego zainteresowania – w końcu to nowe HSP – nie będzie miała poza tym nic więcej do zaoferowania. I to nie dlatego, że będzie to słaba produkcja, ale dlatego, że czasy się zmieniły, a my to wszystko już gdzieś widzieliśmy.
Jestem zdania, że program może odnieść sukces, jednak wzorem swojego poprzednika musi sprawić, że pewne granice zostaną przekroczone, a o to – no może oprócz tego występu w Bobby’s Room – będzie bardzo trudno. Z całą mocą chciałbym podkreślić jeszcze jedną rzecz: w kwestii sentymentów, a w te tony powinna uderzać nowa seria, nie ma kompromisów, a diabeł tkwi w najdrobniejszych szczegółach. O tym muszą pamiętać producenci.
Nie, to chyba jednak mission impossible…