Gus Hansen praktycznie nie pojawiał się na pokerowej scenie od 2014 roku, ale teraz znowu jest w rozświetlonym neonami Las Vegas i zasiada do cashowych gier high-stakes oraz wielkich eventów.
Strony trackingowe informują wprawdzie, że Hansen między 2012, a 2014 przegrał ponad 17 milionów dolarów, ale jak widać nie odstrasza to Wielkiego Duńczyka.
„Great Dane” powrócił bowiem do miasta grzechu pod koniec maja tego roku i jak stwierdził w wywiadzie dla PokerListings.com, spędził większość czasu od tamtej pory grając na wysokich stawkach w znanym i lubianym Bobby’s Room w kasynie Bellagio.
Niedawno zapisał się także do pierwszego turnieju WSOP tego lata. Chodzi o event Poker Player’s Championship z wpisowym 50.000$. Niestety drugiego dnia odpadł przed przerwą obiadową.
Hansen miał na swoim stole takich zawodników jak Phil Hellmuth i Michael Mizrachi. Po pechowym rozdaniu PLO opowiedział nam trochę o tym, w co ostatnio gra i jak upłynęło mu kilka minionych lat.
– PokerListings.com: Fajnie widzieć Cię znowu na WSOP. Trochę czasu upłynęło od twojego ostatniego występu tutaj. Czym się zajmowałeś w międzyczasie?
– Gus Hansen: Trochę grałem w pokera, ale raczej niewiele. Jeśli już to cashówki. Byłem w King’s Casino (Czechy) i trochę w Wiedniu. Wpadałem okazjonalnie także do Vegas i jestem tu od początku lata, ale to mój pierwszy turniej.
– PL: Czy grałeś tutaj też na stołach cashowych?
– GH: Tak, całkiem sporo w Bobby’s Room. Czasem szło lepiej, czasem gorzej. Zazwyczaj bawiliśmy się na stawkach 2.000$/4.000$.
– PL: I jak rysuje się Twój wynik finansowy z tych potyczek?
– GH: Są wzloty i są upadki. Niestety ostatnio więcej tych ostatnich.
Potrzebowałem jakiejś odmiany, więc trafiłem tutaj, ale karty nie układają się po mojej myśli i na samych blefach nie da się za wiele ugrać.
Nie grałem może idealnie, ale jestem ogólnie zadowolony ze swojego występu. Jak to mówią, „raz na wozie, raz pod wozem”.
– PL: Gus Hansen, którego znaliśmy, nie potrzebował silnej ręki, aby wygrywać.
– GH: Nadal nie potrzebuję, ale w grach limit nie można wszystkich rozstawiać po kątach bez przyzwoitego układu raz na jakiś czas. W No-Limit czy PLO można być bardziej kreatywnym, no ale nie zawsze się udaje.
To tak czy inaczej bardzo ciekawy turniej. Może zagram kilka innych, ale najprawdopodobniej tylko Main Event.
– PL: Wiemy, że uwielbiasz konkurencję i ostrą walkę. Skoro nie grasz tyle w pokera, to skąd bierzesz tę adrenalinę?
– GH: Gram w inne gry, ale raczej amatorsko. Trochę w brydża i sporo w squasha. Czas wypełnia mi też kilka małych biznesów.
– PL: A backgammon?
– GH: Bardzo rzadko. Po WSOP odbywają się Mistrzostwa Świata Backgammona w Monako, więc na pewno tam pojadę. Nie wiem jednak, czy wezmę w nich udział.
Nigdy nie wiadomo, jak potoczy się życie. Może pogram trochę na wysokie stawki, a może tylko odwiedzę kilku znajomych z kręgów graczy backgammona.
– PL: Kiedyś grywałeś w to na dosyć wysokie stawki. Czy nadal Ci się to zdarza?
– GH: Rzadko, zazwyczaj nie planuję takich rzeczy i same do mnie przychodzą.
– PL: Czy chciałbyś znowu zaczął więcej grać w pokera?
– GH: Zdecydowanie. Nadal kocham tę grę. W Vegas nie idzie mi może tak, jakbym się spodziewał, ale nadal tu jestem, karty są w grze i na pewno jeszcze o mnie usłyszycie.
– PL: Czy możesz opowiedzieć nam coś ciekawego, co wydarzyło się tego lata w Bobby’s Room?
– GH: Nie chcę ujawniać szczegółów, ale kasy na stole przewija się sporo i gadamy non stop. To uwielbiam w pokerze. Wszyscy śmieją się i żartują. Jeśli przegrasz, to musisz umieć to przyjąć na klatę. Lubię wygrywać, ale musiałem też nauczyć się znosić gorzki smak porażki.
– PL: To niesamowite, że nawet w turniejach z wysokim wpisowym ludzie są zrelaksowani. Gra idzie przecież o setki tysięcy dolarów.
– GH: Pieniądze odgrywają dużą rolę w tych eventach, ale mnie to w zasadzie relaksuje. Gdy ludzie rozmawiają i dobrze się bawią, to i ja czuję się lepiej i podejmuję dobre decyzje, więc robię wszystko, aby taką atmosferę podtrzymać.
Lubię żartować i wymieniać się poglądami. Czasem mam wrażenie, że bez względu na stawki, mój stolik jest zawsze najbardziej rozgadany.
– PL: Czy uważasz, że to ważne, aby mieć dystans do siebie i bawić się nawet wtedy, gdy sytuacja jest poważna? Tak, aby czerpać radość z tego co robimy na stole i nie zamieniać tego w pracę?
– GH: To dobra rada, tak ogólnie. Skoro chcesz być najlepszy w tym co robisz, to musisz to lubić, a o wiele łatwiej osiągnąć taki stan rzeczy, kiedy mamy z tego frajdę i przyjemność. Harówa nigdy nie zrobi z Ciebie mistrza. Zawsze będziesz czuł się zmuszany do robienia czegoś, czego tak naprawdę nie kochasz.
Naturalnie etyka pracy i wysiłek to także istotne elementy sukcesu, ale nie oznacza to, że nie możemy przy okazji dobrze się bawić.