Większość czasu poza stołem pokerzyści spędzają doskonaląc się od strony technicznej; analizują i ćwiczą strategie. Nie można jednak zapominać także o psychologii pokera. Niektóre rzeczy, od których zależy bowiem nasz sukces na stole nie mają nic wspólnego z zagrywaniem, pasowaniem, czytaniem gry i przebijaniem.

Ten drugi istotny komponent dobrego gracza to zamknięte w szafie ego. Zazwyczaj schowek ten nie jest zbyt mocny i niejeden z nas narzeka, że ktoś inny zarabia tysiące dolarów, a gra przecież słabo. Ta osoba nie jest jednak słaba. Gra tak, aby mieć statystycznie przewagę nad innymi i nie popełnia błędów, które można by wykorzystać przeciwko niemu. Pytanie jak dobrze gramy tak naprawdę my sami.

full-til-vicious-circle-catch-22Przyjrzyjmy się trochę teoretycznemu przykładowi. Fish, jak to czasami bywa siada do stołu HU. Limpuje i sprawdza sporo betów po flopie. Łatwo można zabrać mu cały stack. Nasza przewaga nad nim to jakieś 80 do 20. Wariancja nie ma wielkiego znaczenia w tej grze, a winrate jest kosmiczny. Twarz mi się śmieje, a pieniądze w moim stacku rosną w przyjemnym tempie.

Zburzmy teraz tę idyllę i załóżmy, że przysiada się do mnie zamiast fisha jakiś regularny bywalec stołów. Gra agresywnie zarówno przed jak i po flopie. Moja przewaga to już tylko 55 do 45. Kilka rzeczy ulega teraz zasadniczej zmianie:

1. Mój winrate leci w dół. Nie trzeba tu raczej niczego wyjaśniać.
2. Doświadczana przeze mnie wariancja staje się bardziej odczuwalna. Wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy, ale im bardziej wyrównane umiejętności i im lepsi przeciwnicy tym mocniej odczuwamy „losowe zdarzenia”.
3. Wydaje mi się, że stoję w miejscu. Wariancja jest wysoka, winrate niski, tak więc zyski trafiają na moje konto dopiero w długim okresie czasu, który nie jest łatwo nam postrzegać.

Najgorsze jest to, że kiedy umiejętności są wyrównane to ciężko stwierdzić czy rzeczywiście mamy przewagę nad oponentem czy już nie. Jeśli szacunkowa przewaga to moim zdaniem 52 do 48 to przy marginesie błędu oznacza to, że równie dobrze może być 52 do 48 dla przeciwnika. To powoduje, że gram i de facto tracę pieniądze.

Nie chcę sugerować tutaj, że nie powinniśmy grać z lepszymi od nas, bo zawsze możemy się czegoś nauczyć, zamiast stosować „bumhunting”, co stało się popularne w ostatnim czasie (gra z najsłabszymi i unikanie regularnych graczy). Możemy siadać do stołu z dobrymi zawodnikami pod paroma warunkami:

1. Mamy bankroll wystarczający na swingi na takich stołach.
2. Mamy czas i możemy pozwolić sobie na odniesienie małego zysku w długim okresie.
I co najważniejsze:
3.Nie angażujemy się zbytnio tracąc skupienie w innych grach tylko dlatego, że zasiedliśmy do gry o dużej wariancji z małym winratem.

Problem z mało opłacalnymi grami to nakręcający się w nas z ich powodu tilt. Przeciętny gracz potrafi zarobić, kiedy do gry zasiadają także fishe. Potrafi też pokonać sporo regularnych graczy. Powinien więc wygrywać kupę kasy, tak? NIE. Siedzi bowiem na 8 stołach, z których tylko 3 są tak naprawdę dobre, a w pozostałych czasem wygrywa czasem przegrywa i ma małą przewagę. Wariancję natomiast odczuwa jak wszyscy diabli. To prowadzi nierzadko do tilu. Ten z kolei zmniejsza jego winrate na pozostałych stołach. Wariancja znowu leci w górę, winrate w przeciwnym kierunku i tak w kółko.

Nie popadajcie w to błędne koło. Słaby dobór stołów lub ich zbyt wysoka liczba to niższy winrate. Niższy winrate to wyższa wariancja a ta z kolei nakręca tilt i stoły wybieramy jeszcze gorzej lub dodajemy kolejne skazując się na przegraną.

źródło: easygameofpoker

Wesker
Nauczyciel, tłumacz, dziennikarz, mąż, świeżo upieczony ojciec i amator pokera. W wolnej chwili lubię powędrować korytarzami tworzonymi w wyobraźni Stephena Kinga. Nie pogardzę także dobrą grą jeśli dać mi jakiegoś pada w ręce. Muzycznie zatrzymany w latach 90-tych.