Raz na jakiś czas powraca temat tego, czy poker jest grą umiejętności czy szczęścia. Istnieje wiele opracowań akademickich, które potwierdzają, że poker jest grą umiejętności, w której występuje czynnik losowy (może nawet i w sporym wymiarze), ale zawsze znajdzie się ktoś, kto powie, że jest inaczej, np. twórcy rodzimej ustawy hazardowej.
Wiele zamieszania w społeczności wzbudził ostatnio CFO ligi fantasy Fan Duel, Matt King. W wywiadzie udzielonym pbs.org stwierdził, że poker nie jest grą umiejętności, za to ligi fantasy są.
„Więc nie sądzisz, że wygrywanie w pokera wymaga umiejętności?” – zapytał redaktor. Na co King odpowiedział: „(…) Odpowiedź leży w samej istocie pokera. Za każdym razem, kiedy tasujesz karty, pojawia się element losowy, który sprawia, że gra bardziej opiera się na szczęściu niż na umiejętnościach”.
Jego wypowiedź wywołała stanowczy sprzeciw ze strony organizacji Poker Players Alliance.
„W przeciwieństwie do tego, co mówi Matt King, poker jest grą umiejętności, co potwierdzają, prawie w całej rozciągłości, wszelkie badania akademickie” – powiedział John Pappas z PPA.
W USA, na całym obszarze tego kraju, włączając w to rodzinny stan Kinga, Nowy Jork, popularne jest orzecznictwo sądowe, które mówi o tym, że: „to że gracz nie ma kontroli nad kartami, które otrzymuje w pojedynczym rozdaniu (w długim okresie każdy gracz otrzymuje takie same karty), nie oznacza, że poker jest grą zdominowaną przez czynnik losowy”.
Matt King ciągnął dalej – „DFS [ligi fantasy] są prawdziwymi grami umiejętności, tak jak dyscypliny sportowe same w sobie. Im więcej ćwiczysz, tym lepszym zawodnikiem się stajesz. Gry hazardowe są grami szczęścia i są zupełnie innym doświadczeniem od gier umiejętności, jakimi z pewnością są ligi fantasy.”
Jak słyszę takie dyrdymały, to krew się we mnie gotuje. Nie mam nic do lig fantasy, bo to bardzo ciekawa i niesamowicie szybko zyskująca na popularności forma rozrywki/forma zarabiania. Nie odbieram też nikomu, kto specjalizuje się w tej grze, prawa do nazywania jej grą umiejętności (aczkolwiek moja wiedza w tym zakresie jest znikoma). Dlaczego więc jakiś „bubek”, nie żaden tam z pierwszej łapanki, tylko dyrektor finansowy największej firmy w branży, która organizuje DFS-y, który powinien znać się przecież na rzeczy, plecie takie farmazony? Czy chodzi tu wyłącznie o reklamę swojego produktu?
Dajcie jednego prosa z PokerGround PRO Team, może być nawet na ciężkim kacu po „sushi” (sushi ostatnimi czasy oznacza 100% shipek, czyli powód do świętowania), i posadźcie go przy pokerowym stole z tym niedowiarkiem. Niech Panowie rozegrają, choćby, 10,000 rozdań NL HU. Jakiego efektu się Panie Matt King spodziewasz, oczywiście jeśli nasz pros nie uśnie ze „zmęczenia”? Donk!
PS. Pod artykułem pojawiła się propozycja zakładu, w której Robert Jen, który pracuje w firmie zajmującej się tworzeniem pokerowych gier na urządzenia mobilne, zaproponował że da oddsy 10/1 ($1.000.000 do $100.000) Kingowi, jeśli ten będzie w stanie wygrać taki challenge z kimkolwiek z Top-100 rankingu Cardplayera (a w jego propozycji nie było nawet handicapu w postaci „zatrucia sushi”).
Easy money! Ale nie sądzę, żeby „Pan Fantasta” się odezwał…
źródło: pbs.org