dominik-panka-poker-sportowy_18283480New York Times, Financial Ti­mes, The Economist, The Sun to tylko najbardziej znane (i tylko anglojęzyczne) światowe tytuły, które pod koniec stycznia rozpisywały się o Dominiku. Od tych słów rozpoczyna się bardzo ciekawy artykuł autorstwa Macieja Czerniaka i Alicji Wesołowskiej, który ukazał na łamach Gazety Pomorskiej. Kim jest człowiek, który rozgromił w pokera światową czołówkę graczy i na turnieju PokerStars Carri­bean Adventure zgarnął górę żetonów?

Ja po prostu lubię grać w pokera – rozbrajająco mówi Dominik Pańka, 22. letni absolwent warszawskiej Szkoły Głównej Ha­ndlowej. I wyznaje to bez zadęcia, maniery tak często wła­ściwej ludziom odnoszącym świa­towy sukces. Mimo że od pa­ru tygodni ma prawo mówić o sobie: milioner. W końcu nie każdy wygrywa w karty 5,5 mln zł. I do tego w jednym miesiącu.

Chłopak z sąsiedztwa

Historia najlepszego obecnie polskiego pokerzysty zaczyna się w Brześciu Kujawskim. W miasteczku liczącym nieco ponad 4,5 tys. mieszkańców o Dominiku mówią pra­wie wszyscy. Od około miesiąca u­chodzi wręcz za ambasadora regionu w Polsce i na świecie.

Wszyscy jesteśmy z niego dumni – mówi Danuta Kuczyńska, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 1, w której uczył się Do­minik. – Zawsze przejawiał zdolności matematyczne, ma doskonałą pamięć. Rodzice wydają się ostrożni. I może nieco zaskoczeni spektakularnym sukcesem ich syna, który osiągnął na Wyspach Bahama. W trosce o swoją prywatność odmówili komentarza w tej sprawie.

Za to gdy tylko rozniosła się wieść o wygranej Dominika, ka­rcianego mistrza zaprosił do Brze­ścia wiceburmistrz Paweł Małas. Chciał mu o­sobiście i oficjalnie pogratulować.

Oczywiście rozumiem, doceniam i cieszę się z tego, że ludzie są dumni z mojego sukcesu, ale – naprawdę – moją ambicją nie jest przyjmowanie gratulacji w blasku fleszy – mówi Dominik. – Po wygranej w PCA odwiedziłem rodzinę. Rodzice są ze mnie bardzo du­mni, ale też co tu dużo mówić… może nieco onieśmieleni tym zainteresowaniem mediów.

Geniusz? Raczej bystry

Dumni, ale już nie onieśmieleni są za to nauczyciele Dominika ze słynącego z wysokiego poziomu nauki Liceum Akademickiego w Toruniu, które uko­ńczył pięć lat temu.

Zdolny, ale raczej niewyróżniający się – mówi o swoim byłym uczniu Adam Makowski, matematyk z toruńskiego GiLA. – Dominika pamiętam jako inteligentnego, bardzo bystrego u­cznia. Był niezły z matematyki, ale nie najlepszy z całej klasy. Choć, być może po prostu jego wyjątkowego talentu nie udało się w tamtym czasie odkryć. Najbardziej interesował się rachunkiem prawdopodobieństwa.

Na pewno szacowanie prawdopodobieństwa przydało mu się ostatnio, gdy zakasował świa­tową czołówkę pokerowych graczy – mówi półżartem Makowski. – A tak serio, co najbardziej rzucało się w oczy, niezwykłe jak na młody wiek opanowanie Dominika. Zawsze, nawet gdy  wia­domo, jak to z uczniami bywa – coś przeskrobał, na u­stach pojawiał mu się dyskretny u­śmiech i zaraz szafował jakąś bystrą odpowiedzią. Trzymał ne­rwy na wodzy. I oczywiście ta zdolność do myślenia analitycznego. Myślę, że to właśnie ta cecha sprawiła, iż odnosi ostatnio tak duże sukcesy w zawodowym pokerze.

Bożena Kmiecik, wychowawczyni zauważa, że Dominik ma nietypowy umysł ścisły: – On interesował się wszystkim. Był nie­zwykle otwarty na wie­dzę. I to z różnych dziedzin. Uczyłam moją klasę biologii. Do­mi­nik nigdy nie przysypiał na lekcjach, zawsze miał w zanadrzu jakieś pytanie. Był na bieżąco. Z jednej strony interesował się matematyką, z drugiej naukami społecznymi, geografią.

Czy jest dumna, że „spod jej ręki” wyszedł tak uzdolniony człowiek? – Niestety, mam poczucie, że nie przyłożyłam ręki do jego obecnych sukcesów – odpowiada uśmiechając się. – To wyłącznie jego zasługa. Mam nadzieję, że nie tylko poker mu w głowie.

Gracz

Pamiętam, że już wtedy, gdy uczył się u nas, Dominikowi karty kleiły się do rąk. Nie wiem, czy w akademiku grał z kolegami w pokera, czy w jakąś inną grę, ale smykałkę do kart miał już wtedy – mówi Bożena Kmie­cik.

Sam Dominik twierdzi, że poważnie zainteresował się pokerem na studiach.

Po prostu lubiłem grać. Często wygrywałem. A im więcej ćwiczyłem, tym lepiej mi szło – mówi, że na koncie ma uczestnictwo w kilkunastu turniejach na żywo. Pańka podkreśla, że już podczas studiów na SGH (ma licencjat z międzynarodowych stosunków gospodarczych) mówił o sobie: zawodowy pokerzysta.

Największe sukcesy przyszły w styczniu tego roku. W turnieju na Wyspach Bahama był najlepszym spośród tysiąca graczy. Zmagania w PokerStars Carribe­an Adventure trwały tydzień.

Sportowy poker turniejowy nosi nazwę Texas Hold’em. I nie ma nic wspólnego z pokerem z zadymionych spelun, który znamy z filmów Wielki Szu czy choćby Tombstone (nie ujmując nic świetnej kinowej kreacji Vala Kilmera, który zagrał rewolwerowca-pokerzystę).

– Najważniejsze, to skupić się na bieżącej zagrywce – podkreśla Dominik. – Miałem świadomość wielkiej stawki, ale gdybym zaczął myśleć o wygranej, to pewnie odpadłbym

W finale Pańka ograł Mike’a McDonald’a, mistrza z Kanady. Zgarnął 1,4 mln dolarów. To największa wygrana w historii polskiego pokera. Kiedy zaświtała mu myśl, że ma szansę zabrać do domu całą pulę? – Może było to wtedy, gdy w grze zostało nas tylko ośmiu – mówi. – Nie myślałem o zajęciu pierwszego miejsca, wygraniu takich czy takich pieniędzy. Istotne było, aby dobrze zagrać każde rozdanie.

Będzie imprezka

Dobra passa Dominika trwa. W ubiegłym tygodniu wygrał turniej z cyklu European Poker Tour. Wygrana we francuskim Deauville wyniosła 272 tys. euro. Suma jego trofeów wzrosła do 5,5 mln zł.

Graczy często kojarzy się z ciemnymi okularami, które ułatwiają skuteczny blef. Dominik miał je na Karaibach. Do Francji… zapomniał ich zabrać: – Pożyczałem okulary od kolegi. Cza­sem się przydają. Szczególnie graczom tak jak ja, jeszcze nie tak doświadczonym. Za o­kularami nie można jednak u­kryć wszystkich emocji. To gra całego ciała. Wiele można zdradzić, choćby rękoma. Szczególnie, gdy gracze szacują przed zagrywką siłę swoich kart.

Poker, nawet sportowy w Polsce jest zabroniony. Zrównano go z grami losowymi, jak ruletka. Specjaliści twierdzą jednak, że element szczęścia nie gra tu aż tak dużej roli.

Dr Mikołaj Czajkowski, ekonomista z Uniwersytetu Warsza­wskiego: – W długim okresie u­miejętności przeważają nad losowością. Problemem jest jednak ocena, jak długi jest ten o­kres, czy to 100 czy 100 tysięcy ro­­zdań. Badania pokazują, że e­lement losowości w turniejach pokera nie jest większy niż w zawodach golfa lub grze na giełdzie.

Dominik zapewnia, że woda sodowa nie uderzy mu do głowy: – Cóż, mógłbym powiedzieć, że jestem ustawiony – odpowiada rozbrajająco. – Pewnie kupię mieszkanie, może samochód. Ale szaleć nie zamierzam. Raczej zainwestuję te pieniądze w jakieś bezpieczne lokaty. No i dalej będę grał.

– Podobno jeden z kolegów już podpuszczał, żeby kupić whisky za 5 tys. zł.

Pańka śmieje się: – Zawsze żyłem normalnie, z u­miarem. Nie zamierzam tego zmieniać. Ale myślę, że bliskim mi osobom jestem winny urządzenia porządnej imprezki. Za to, że we mnie wierzyli i trzymali za mnie kciuki. Tylko jeszcze nie wiem, kiedy to zrobię, bo jak na razie, to wciąż udzielam wywiadów…