1 stycznia rozpoczął się kolejny bojkot PokerStars, który tym razem został zorganizowany przez: wearepokerplayers.com, Tiltbook, Gypsy Team oraz wielu graczy z wysokich stawek. Strajk jest odpowiedzią na niekorzystne zmiany w programie VIP, które w największym stopniu dotyczą graczy z poziomu Platinum Star i wyższych.
Przez siedem dni protestujący mieli nie brać udziału w grach organizowanych przez PokerStars, a w pierwszym dniu protestu każdy z nich miał wypłacić 10% swoich środków pieniężnych ze strony. Protest ma zakończyć się w dniu jutrzejszym, jednak wnioski można wyciągnąć już dzisiaj.
Czy tym razem graczom udało się zwojować coś więcej?
Niestety i tym razem okazało się, że strajk środowiska graczy „high volume”, czyli tych grających najwięcej, jest dla PokerStars mało znaczący. Ruch na cashówkach od pierwszego dnia protestu wydaje się rosnąć, zresztą sami spójrzcie na wyniki (data, godzina, liczba graczy cash w szczycie).
W segmencie „high-stakes” jest trochę inaczej. W porównaniu do zeszłego tygodnia oraz do jeszcze jednego tygodnia wstecz liczba graczy zmniejszyła się (spadki miały różną siłę w różnych dniach). Największy spadek nastąpił 3 grudnia, kiedy to ruch w grach na wysokich stawkach spadł aż o 40% w stosunku do ostatniej niedzieli. Wydawałoby się, że na tym odcinku coś drgnęło, jednak porównując dane bieżące z tymi z początków grudnia, nie da się jednoznacznie stwierdzić charakteru tych zmian, ponieważ w jednych dniach ruch był wyższy, a w innych niższy niż w analogicznym czasie miesiąc wstecz.
Na polu gier na wysokie stawki widać jednak potencjał i gdyby zjednoczonych w bojkocie graczy było więcej, można by zacząć po cichu myśleć o realnym działaniu protestacyjnym.
Jak popularny jest ten strajk?
Tydzień przed rozpoczęciem protestu zarejestrowanych było 1348 graczy. Obecnie Tiltbook pokazuje prawie 1600, a na forum 2+2 liczba ta jest nawet nieco wyższa.
Organizatorzy strajku stale utrzymują, że zebranie 10.000 chętnych (ze statusami Gold i wyższymi) mogłoby zmniejszyć wysokość rake’u dla PokerStars o prawie 30%. Tłumaczą też, że Amaya jest spółką giełdową i tak znaczące obniżenie przychodów musi mieć negatywny wpływ na cenę akcji, co stwarza nadzieję na to, że działania protestujących zostaną w końcu zauważone.
Wśród graczy, którzy tym razem przyłączyli się do protestu, znajdziemy m.in Javiera „MuckeDBoY” Tazona, który plasuje się w top-20 graczy z największą ilością punktów VPP zdobytych w 2015 r. Kolejnym ciekawym „nazwiskiem” jest gracz o nicku „Rednaxela747″, który na stawkach NL1000 i wyższych ma winrate na poziomie 3bb/100. W grupie strajkujących znajdziemy również założyciela Tiltbooka, „Masuronike’a”.
Dani Stern, inicjator pierwszego strajku, który przyłączył się do kolejnej fali protestów, twierdzi, że ma zaplanowane spotkanie robocze z ludźmi z PokerStars, w trakcie którego będzie chciał udowodnić racje graczy. Jednocześnie ma pełną świadomość, że PokerStars prowadzi własny biznes i ma prawo decydować o tym, w jaki sposób będzie to robić. Z drugiej strony firma powinna brać bardziej pod uwagę sygnały, które wysyła jej pokerowa społeczność.
Co z tego wszystkiego wynika?
- Wynika to, że protest nie jest aż tak popularny, jak moglibyśmy się spodziewać. O strajku mówi się wszędzie, a liczba protestujących nie powala na kolana.
- Protest, który w większości wspierają gracze high-volume, nie ma praktycznie żadnego wpływu na ogólną liczbę grających na PokerStars.
- Oznaki skuteczności protestu widoczne są tylko w segmencie gier high-stakes (w czasie pierwszego pospolitego ruszenia graczy było podobnie), ale strajkujących jest na razie za mało, żeby odbiło się to negatywnie na kondycji firmy.
- Trzeba będzie jeszcze sporo poczekać, aby osiągnąć masę krytyczną zdolną do wywarcia realnego wpływu (jeżeli w ogóle liczba 10.000 graczy ze statusami Gold + ma swoje umocowanie w faktach). Nawet jeśli to się uda, to czy PokerStars wtedy jakoś zareaguje? Nie mamy na to żadnej gwarancji. Jedyna nadzieja w tym, że zareaguje giełda, a wówczas Amaya będzie musiała zastanowić się nad swoimi działaniami.
Podsumowanie
Na dzień dzisiejszy dałbym sobie spokój z protestami, tylko skupiłbym się na akcji informacyjnej i na zbieraniu poparcia dla konkretnego działania, a dopiero potem zrobiłbym jeden, solidny i bolesny dla giganta strajk. Obecnie nie ma z tego żadnych korzyści, a przedwczesne nieskuteczne działania tylko osłabiają wiarę społeczności w szansę na końcowy sukces, żeby nie powiedzieć, że zniechęcają ludzi do przyłączenia się do kolejnych, z góry skazanych na niepowodzenie, akcji.
Ktoś z Was dołączył się do bieżącej akcji protestacyjnej? Ja tam stale niszczę moje NL2…
źródło: titltbook.com, pocketfives.com, pokerscout.com