Zadawajmy pytania

Zazdrośni partnerzy często wychodzą z założenia, że swoim drugim połówkom należy ufać, ale jeszcze lepiej ich/je kontrolować. Nie mam wątpliwości, że to samo tyczy się pokera, a konkretniej to podejścia do wiedzy, którą czerpiemy od trenerów i z innych źródeł. Sprawdzajcie wiedzę, którą nabywacie. Nie bierzcie wszystkiego za pewnik.

Pokera online odkryłem na jakieś 5-6 lat przed Czarnym Piątkiem, czyli przed 15 kwietnia 2011 roku. Pierwszy depozyt na PokerStars wpłaciłem w 2007 roku. Chciałbym Wam teraz powiedzieć, że zainwestowałem 20$ i od tamtego czasu nie patrzyłem za siebie. Tak niestety się nie stało. Jestem najbardziej break-even graczem w historii tej dyscypliny, jestem typem spod znaku „co se wygram, to se przegram”, a być może jestem po prostu zwykłym donczurem. Stop. Nie o mnie ten tekst.

W czasach, które powyżej przywołałem, okres świetności przeżywała strona CardRunners. Wykupiłem tam abonament i zacząłem zgłębiać tajniki pokerowego rzemiosła. Kto grał w pokera w tamtych czasach, ten wie, jaka dynamika panowała przy stole. Limp, limp, limp, limp, raise izolacyjny i cztery foldy. Czasami ktoś się dołączył, ale odpuszczał do jednej beczki na flopie, gdy całkowicie nie zahaczył się o board. 3-bety fruwały tylko z premiumami. Ktoś, kto był w miarę ogarnięty, czuł się w tym środowisku jak lis w kurniku.

Dla osób uprzywilejowanych, którzy mieli dostęp do materiałów szkoleniowych, była to sytuacja wymarzona. Wystarczyło tylko „małpować” to, co pokazywali trenerzy na filmach i w zupełności wystarczało to do regularnego wygrywania – przynajmniej na stawkach do NL25. Wyżej wówczas nie grałem, więc się nie wypowiadam.

Strategia przed flopem była prosta. First in otwierało się za pulę. Na flopie biło się każdą dobrą parę. Jak się nie trafiło, to zagrywało się c-bet za 50% wartości puli.

Jako osoba, która z zupełnie czystą kartą rozpoczynała swoją pokerową podróż, nie zadawałem pytań. Nie pytałem, dlaczego PSB przed flopem, dlaczego c-bet za 50%, gdy się nie zahaczyłem itp. W rzadko której dyscyplinie nowicjusze od samego początku kwestionują ruchy swoich mistrzów. Mi zależało na tym, żeby jak najszybciej „nauczyć się pokera” i zyskać przewagę nad zdecydowaną większością swoich rywali, którzy kompletnie nie mieli pojęcia o tym, co robią. Skoro trener mówił, że tak ma być, to tak widocznie było. Działało? Działało. Widocznie wszystko było okej. Liczył się tylko volume.

Potrzebuję czegoś więcej

Z biegiem czasu, gdy moja wiedza na temat gry znacznie się rozszerzyła, dałem sobie prawo do kwestionowania zagrań trenerów czy innych graczy wygrywających. Nie wystarczało mi już tylko zobaczenie czyjegoś zagrania. Irytowało mnie, jeśli nie rozumiałem, dlaczego ktoś ode mnie lepszy zagrał inaczej, niż zrobiłbym to ja sam, gdybym znajdował się w podobnej sytuacji.

Ewolucja pokerowego gracza
Gdzieś między 4. a 5. poziomem wtajemniczenia zaczynamy podważać decyzje naszych trenerów

Kwestionowanie wszystkiego jest charakterystycznym objawem wejścia w wiek dojrzewania – myślę, że w równym stopniu tyczy się to zarówno nastolatków, jaki i graczy, którzy zdobyli już nieco pokerowego doświadczenia. Totalny „świeżak”, choćby był dociekliwy niczym porucznik Borewicz, nie ma na tyle wiedzy, żeby podważać zagrania trenera. Gracz średnio zaawansowany coś już tam potrafi i jak mu się coś nie zgadza z tym, co go uczono, to domaga się odpowiedzi.

Nadal pytamy za mało

Mimo iż wiemy, że powinniśmy być bardziej dociekliwi, nadal nie dość wykorzystujemy wiedzę swoich trenerów lub graczy, których uważamy za lepszych od siebie. Za mało pytamy członków pokerowych społeczności skupionych w grupach i na rozmaitych forach dla pokerzystów. Wiele rzeczy wciąż przyjmujemy za pewnik, a sami ich nie sprawdzamy. Zachowujemy się odwrotnie niż zazdrośni partnerzy, którzy od zaufania wolą kontrolę.

Matematyka w pokerze jest, była i będzie taka sama. Skąd zatem tak wielkie różnice na przestrzeni lat w trendach dotyczących choćby wielkości otwarcia w grach cashowych? Gdy poker online raczkował, za standard uznawało się zagrania pokerzystów, którzy byli najbardziej znani. Oni otwierali za pulę, to cały świat również. Nikt nie pytał, dlaczego tak jest, skoro oni tak grali. Obecnie, gdy każdy z nas może za kilkadziesiąt/kilkaset dolarów kupić oprogramowanie pomagające w wyborze optymalnego zagrania, nie powinniśmy wierzyć temu, kto najgłośniej krzyczy, lecz powinniśmy:

a) sami testować, próbować, badać – przez co szybciej będziemy rozwijać swoje pokerowe umiejętności;
b) ufać trenerom tylko wtedy, kiedy swój osąd odnośnie danej sytuacji są w stanie dobrze uargumentować na liczbach.

Mathematyka pokera

Standardem na dziś stało się zrozumienie tego, dlaczego dany trener zagrał w konkretny sposób. Jeśli uważamy, że zachowalibyśmy się tak samo, to temat danego spotu właściwie się dla nas kończy. A przecież w grze jest tyle subtelności, które warto badać.

Sytuacja, w której czegoś nie rozumiemy, jest doskonałą okazją do tego, żebyśmy my – ale również i nasz trener – rozwijali się jako gracze. Skończyły się czasy, w których zadowalały nas odpowiedzi: „Graj w ten sposób, bo ja tak gram, a zobacz, ile wygrywam”, „(…), bo wszyscy tak grają”, „(…), bo Phil Ivey tak gra” itp. Dziś chcemy wiedzieć dokładnie, dlaczego gramy tak, a nie inaczej; gdzie leży wartość graniczna; co sprawia, że na tym konkretnym zagraniu zarabiamy w długim okresie i ile będziemy zarabiali? Odpowiedź na ostatnie pytanie jest bardzo ważna, bo dzięki niej jesteśmy w stanie porównać różne scenariusze i wybrać ten najkorzystniejszy.

„Mit pokerowego talentu” – zdecydowanie polecam

Jestem obecnie na etapie czytania książki Alexandra Fitzgeralda pt.: „Mit pokerowego talentu”. To właśnie bieżąca lektura tej pozycji skłoniła mnie do napisania niniejszego tekstu. Fitzgerald, szerzej znany pod nickiem Assassinato, gdy został pokerowym trenerem, sam otrzymywał wymagające pytania od swoich uczniów, na które nie znał odpowiedzi. Autor przyznaje, że wielokrotnie mylił się w swoich ocenach, bo opierał się na wiedzy, która powszechnie była uznawana za prawidłową, a nie na matematycznych dowodach i własnych badaniach.

Po przeczytaniu 100 stron powiem Wam jedno – i będę powtarzał jak mantrę – dobrze jest ufać, ale jeszcze lepiej jest kontrolować, sprawdzać samemu – a już w ogóle wtedy, gdy nasz trener nie potrafi nam udzielić odpowiedzi na zadawane pytania.  Takie podejście przy nauce pokera daje najlepsze rezultaty. Wiedza podana przez trenera, wiedza nieutrwalona jednym uchem wleci, drugim wyleci. Praca własna nad danym zagadnieniem daje nieporównywalnie lepsze rezultaty. Nie bierzcie wszystkiego za pewnik!

„Mit pokerowego talentu” oraz inne książki Wydawnictwa Player oraz Poker Master możecie kupić z rabatem PG na naszej stronie.

73 zł

Książki Wydawnictwa Player

baner MILLIONS Grand Final Barcelona

Doro
Pasjonat pokera, który chciałby, żeby gra stała się ważniejszą częścią jego życia. Wybrał się w drogę z NL2 do NL100. Czy kiedyś zrealizuje swój cel?