Działalność bukmacherów w Polsce to temat rzeka. Ustawa hazardowa, która została wskutek afery wywołanej przez polityków, którzy niczym zuchy umawiali się pod cmentarzami, uderzyła przede wszystkim w polski sport, który stracił jednego z najhojniejszych sponsorów. Przypominam o tym co jakiś czas, z nadzieją, że ci, którzy piszą polskie prawo opamiętają się i przywrócą możliwość reklamowania się buków w polskich klubach, nie tylko piłkarskich, oraz ligach.

W połowie lutego uczestniczyłem w bardzo ciekawej debacie, na którą firmy bukmacherskie zaprosiły przedstawicieli sportów, które najmocniej ucierpiały na niedobrej, utrudniającej normalną konkurencję z europejskimi rywalami, ustawie oraz członków rządu. Okazało się, że – jak wynika z raportu Roland Berger Stategy Consultans – wartość kontraktów sponsoringowych polskich drużyn i lig sportowych z firmami bukmacherskimi po wprowadzeniu ustawy hazardowej spadła z 40 do około 10 mln zł. Wynika to z faktu, iż około 90% udziału w polskim rynku internetowych zakładów wzajemnych posiadają firmy działające bez zezwolenia Ministerstwa Finansów, tzw. operatorzy offshore, czyli po prostu firmy nielegalne, które w Polsce nie płacą podatków i nie zatrudniają pracowników. A w każdym razie nie tylu, ilu by mogły działając w granicach prawa. Tymczasem w Polsce każdy z legalnych operatorów obarczony jest 12-procentowym podatkiem obrotowym, jednym z najwyższych w całej Unii Europejskiej. Dodatkowo nie może w ogóle reklamować swoich usług, ma też ograniczone możliwości sponsoringowe.

Czy marnotrawstwo kosztem sportu musi obowiązywać nadal? Otóż wcale nie, ponieważ w raporcie zaprezentowano także rozwiązania przyjęte we Włoszech, Danii czy choćby Francji, które doprowadziły do automatycznego ograniczenia szarej strefy. A przede wszystkim – do zwiększenia nakładów finansowych na sport. Gdyby, jak sugeruje Roland Berger Strategy Consultants, polski rząd zdecydował się na blokowanie stron nielegalnych bukmacherów, a także na rozszerzenie katalogu legalnych gier on-line, do polskiego budżetu w latach 2014-2020 mogłoby wpłynąć nawet 1,7 mld zł. Rocznie!

Znaczna część oczywiście do sportu, ze szczególnym uwzględnieniem krajowego futbolu. Dziś roczne wpływy naszych klubów od buków można szacować na około 7,5 miliona złotych (4,5 mln Fortuna zapłaci Legii Warszawa za kontrakt sponsoringowy, natomiast około 3 mln – to dane szacunkowe – STS Lechowi Poznań). A zastrzyk mógłby być nawet 10 razy większy, gdyby jeden z drugim politykiem nie bawili się kiedyś w podchody po cmentarzach. Unia Europejska już zdyskwalifikowała obowiązującą w Polsce ustawę, ale – mimo naporu opozycji, która niechętnym okiem spogląda na obowiązujące obecnie regulacje w tym zakresie – rząd nie wycofał się jeszcze ze szkodliwych zapisów. Tymczasem, skoro obecny rok jest bogaty w rozmaite wybory, chyba warto byłoby zadbać o całkiem szeroki sportowy elektorat. Zawsze przecież lepiej późno niż wcale, ale czy ktoś w partiach rządzących ma do tego głowę?

Źródło: pilkanozna.pl