Pewien pokerzysta powiedział kiedyś, że „Każdy gracz w końcu doświadczy takiej słabej sesji, że nie będzie mógł w nią uwierzyć długo po jej zakończeniu. Różnica między zwycięzcą i pokonanym zawodnikiem polega jednak na tym, że ten drugi myśli, iż sobie na to nie zasłużył”.

W pokerze należy nam się statystycznie równie wiele triumfów jak i przegranych. Naszym zadaniem jest zarabiać na tych pierwszych więcej niż tracimy na drugich. Podejmowanie najlepszych decyzji i nastawienie oscylujące wokół tego celu powinno towarzyszyć nam nie tylko w pojedynczym rozdaniu, ale także w trakcie całej sesji i tygodni a nawet miesięcy gry. Na pewne rzeczy nie mamy po prostu wpływu, a w pokerze zarabiamy tak naprawdę na sprytnie wplecionych w losowo dane nam karty umiejętnościach.

Downswing to mówiąc zwięźle termin używany przez pokerzystów do określenia okresu, w którym zarabiają znacznie mniej lub przegrywają więcej niż mogliby oczekiwać patrząc na swój średni winrate. Wszyscy doświadczamy downswingów w pewnym momencie i jest to bardzo trudny czas dla gracza.

Oczywiście coś takiego jak downswing to tylko nazwa dla pokerowej anomalii. Raz się wygrywa, raz przegrywa. Kiedy jednak te wydarzenia nawarstwiają się na siebie ludzie lubią szukać jakiegoś ich wytłumaczenia i ubierają zdarzenia w pewien wzorzec, aby jakoś go zrozumieć, wytłumaczyć sobie i nabrać nadziei na to, że los się odmieni.

Kiedy gracze mówią o downswingach, to zwykle wskazują na wygrywających (często znanych) zawodników, którzy nagle zaczęli przegrywać większe kwoty. Warto jednak wspomnieć, że downswing może mieć różną formę w zależności od tego jak radzi sobie zazwyczaj pokerzysta. Wszystkie 3 poniżej wymienione zdarzenia też można bowiem określić downswingami:

  • Ktoś, który przegrywa, przegrywa w jeszcze szybszym tempie
  • Ktoś, kto zwykle jest na zero, przegrywa przez pewien czas
  • ktoś, kto wygrywa nagle odnotowuje mniejsze wygrane

Typowy downswing, czyli sytuacja, gdy ktoś kto zwykle wygrywa nagle dostaje baty to bardzo trudna do zaakceptowania zmiana. Upadek, gdy wspinaliśmy się po stawkach bez przeszkód boli najbardziej ze względu na rosnące oczekiwania, które nagle zetknęły się z brutalną rzeczywistością wariancji.

W czasie sesji nawet jedno duże rozdanie warte stack może znacząco wpłynąć na nasz końcowy wynik. Zawsze miło jest się podwoić, czasem pozwala to odrobić straty z lekkim plusem i jesteśmy zadowoleni. Jedna karta może jednak zmienić wszystko, a podkreślam, że to tylko jedna karta. Gdy takich zdarzeń doświadczymy 4-5 to z sesji w prosty sposób robi się tragedia.

Nawet najlepsze sesje można bardzo łatwo obrócić w niwecz jeśli w paru „grubszych” rozdaniach będziemy mieli „pecha”. Co więc zrobić, aby nie popadać w rozpacz i stres, kiedy karty nie idą po naszej myśli?

Przede wszystkim ucz się gry i strategii. Brzmi to trochę dziwnie, ale wyeliminujesz błędy, które kosztują Cię pieniądze i nie będziesz miał powodów, aby o cokolwiek się obwiniać. Następnie przyjrzyj się rozdaniom, w którym sporo straciłeś. Jeśli wykonałeś pierwszy punkt z listy poprawnie to będą tam tylko losowe sytuacje, które dla Ciebie nie skończyły się dobrze, ale nie było w tym Twojej winy. Tak bywa, taki jest poker. Wszyscy doświadczamy tego cały czas i musimy odnaleźć w tym wszystkim pewien plus – wygrywamy tam, gdzie umiejętności biorą górę. Reszta to kołysanie się fal; ważne, aby płynąć do brzegu.

Na stole nie ma niesprawiedliwości. Czy wstając rano i widząc deszcz za oknem przeklinasz faceta od pogody? Przecież on nie ma z tym nic wspólnego i co ważne zazwyczaj jego przewidywania sprawdzają się. To jednak szybko ludziom umyka. Pule, które nam się „należą”, bo statystycznie mamy w nich przewagę nie dają radości wystarczającej do ukojenia bólu po „niesprawiedliwej” przegranej.

To, że będziesz się przejmował deszczem nie sprawi, że nie zmokniesz. Rozłóż psychologiczny parasol i skup się na tym co ważne. Graj dobrze, to Cię ochroni. Pamiętaj, że nikt nie ma wpływu na karty, tylko na to co z nimi robimy na pokerowym stole.

ŹRÓDŁOPoker Mindset
Wesker
Nauczyciel, tłumacz, dziennikarz, mąż, świeżo upieczony ojciec i amator pokera. W wolnej chwili lubię powędrować korytarzami tworzonymi w wyobraźni Stephena Kinga. Nie pogardzę także dobrą grą jeśli dać mi jakiegoś pada w ręce. Muzycznie zatrzymany w latach 90-tych.