Lauren Roberts to jedyna kobieta zarejestrowana w turnieju Super High Roller Bowl za 300 tysięcy dolarów wpisowego. Nie jest to dla niej jednak nic nowego. Na co dzień pracuje w finansach i nierzadko jest jedyną przedstawicielką płci pięknej na spotkaniach zarządu firmy.
Przez ostatnie tygodnie Lauren skupiała się głównie na grach cashowych, ale ma też spore sukcesy na polu turniejów, jak chociażby Main Event WSOP oraz WPT Five Diamond.
Redaktorom z PokerListings udało się złapać Roberts podczas przerwy drugiego dnia gry w SHRB i przy okazji pokerzystka powiedziała co nieco na temat tego, jak czuje się jako jedyna kobieta w evencie, co zapoczątkowało jej karierę oraz jakie podobieństwa widzi między pokerem a funduszami, którymi zarządza.
PokerListings: Dlaczego zdecydowałaś się wziąć udział w Super High Roller Bowl 2017?
Lauren Roberts: Cóż, to nietypowa dla mnie decyzja. To drogi event i zazwyczaj w turniejach wariancja jest większa, a ja staram się nie inwestować w jedną firmę, tylko dywersyfikować swoje lokaty. Mój tata zadzwonił nawet do mnie i stwierdził, że statystycznie gra w tym turnieju to idiotyzm, a ja po rozmowie z nim pomyślałam ze smutkiem o tym, co mogłabym zrobić z 300.000$.
Cary Katz nie chciał stracić jednak jedynej pani w turnieju, więc postanowiłam sprzedać trochę swoich akcji. Pozostałe 150.000$ nie wydają się aż tak straszną kwotą i oto jestem.
Jestem bardzo zadowolona, że nie zrezygnowałam. Uwielbiam turnieje i każdego dnia mam ochotę grać coraz więcej eventów.
Dużo pracuję nad tym, aby grać coraz lepiej w pokera. Taka już jestem. Kocham też karty. Poker jest dla mnie bardzo ważny w życiu.
PL: Jak to się stało, że zaczęłaś w ogóle grać w pokera?
LR: Mój ojciec ma tytuł doktora fizyki i zawsze lubiliśmy gry i hazard. Nauczył mnie jak grać w odmianę Five-Card Stud i Seven-Card Stud, kiedy byłam jeszcze małą dziewczynką.
Tak to było. Od razu złapałam bakcyla, a tato zabrał mnie do kasyna Commerce. Pamiętam, że byłam bardzo zdenerwowana tego dnia.
Do tej pory grałam tylko w sieci i byłam pewna, że faceci przy stole wezmą mnie za idiotkę. To mogłoby akurat działać na moją korzyść, ale wtedy mało jeszcze wiedziałam tak naprawdę o grze.
PL: Jakie odniosłaś wrażenia po pierwszej grze na żywo? Czy były jakieś podobieństwa do Twojej pracy?
LR: Poker to fantastyczna gra z wieloma czynnikami, które trzeba wziąć pod uwagę. U mnie w biurze jest podobnie.
Zawodowo zajmuję się finansami od 30 lat i dostrzegam sporo podobieństw między tymi branżami. W pokerze też mam uczucie, że im więcej się uczę tym mniej już wiem tej grze.
Jest sporo rzeczy, nad którymi muszę popracować. Psychologia i matematyka. Uwielbiam jednak rozmawiać z innymi pokerzystami i nie mogę się już doczekać tegorocznego festiwalu WSOP.
Znam ludzi z całego świata, którzy zjeżdżają na World Series of Poker. To takie ekscytujące. Loni Harwood napisała niedawno na Twitterze, że nie może się doczekać lata i znam to uczucie.
PL: Czy zgadzasz się, że panie trzymają się mocno razem w pokerze?
LR: Raczej tak, choć zależy to od uczestniczek gry. Kilka lat temu jedna z pokerzystek na finałowym stole najwyraźniej nie lubiła mnie i przez cały czas siedziała cicho, nie odzywając się do mnie ani słowem.
W końcu, a było to w Montrealu, pogadałyśmy przy finałowym stole. Nie wiedziałam co jej zrobiłam, ale okazało się, że miałyśmy wspólne znajome, Liv Boeree i Sam Abernathy.
Przeprosiłam ją za to cokolwiek jej zdaniem zrobiłam źle, a ona wyjaśniła, że po prostu była bardzo zestresowana podczas gry. Ucieszyło mnie to, bo jestem osobą, którą trudno zrazić do siebie. Dopiero za piątym razem coś do mnie dociera (śmiech).
Kobiecie nie jest łatwo usiąść do gry z samymi mężczyznami. Trzeba mieć sporo wiary we własne umiejętności i inteligencję.
Takie kobiety przyciągają jednak spojrzenia, zarówno innych kobiet jak i mężczyzn. Silne osobowości, które nie wstydzą się tego kim są.
Nawet jeśli nie podoba nam się koncepcja Royal Flush Girls, to dobrze jest widzieć, że panie są zaangażowane w grę.
Jestem nawet w jednym teamie z Lisą Hamilton i Haixią Zhang. Zagramy razem event drużynowy na WSOP w środę. Mam nadzieję, że wkrótce wygram jakiś turniej.
PL: Co myślisz o nagrodach przyznawanych tylko i wyłącznie paniom w branży pokerowej?
LR: Jestem stara, więc mam inne spojrzenie niż niektóre pokerzystki, zagorzałe feministki. Uważam, że to dobrze, gdy za grę przyznawane są jakieś nagrody, bo zachęca to panie do dalszych wysiłków i zasiadania do stołu.
Dla mnie taka nagroda to sygnał dla społeczności, że kobieta też może spokojnie grać w karty. To ważne, bo udowadnia, że można zająć się tym co kochamy, zamiast siedzieć w domu czy w pracy, której nie lubimy.
Jestem optymistką i nie widzę nic złego w nagrodach dla kobiet za pokerowe wzorce czy osiągnięcia.
Tak samo jest z dziewczynami z Royal Flush Girls. To tylko biznes. 98% graczy to faceci. Panie z Royal Flush Girls robią wiele dobrego dla pokera. Są zawsze uśmiechnięte i miłe. Tworzą świetny wizerunek. Trzeba doceniać to, że mają akurat taką pracę.
Jeśli ktoś by mi zapłacił 200.000$ za pozowanie z zawodnikami, to bym to robiła. Po 30 latach gry z mężczyznami człowiek nie ma już oporów.
Akceptuję to jak myślą faceci. W pewien sposób jestem im wdzięczna, bo myślą, że gram jak fish i to pomaga mi w grze. Niech grają tak dalej.
Taka już jest ludzka natura i nie da się jej zmienić. Fajnie gdy coś nas motywuje do gry, ale jeśli inne rzeczy możemy wykorzystać na swoją korzyść, w inny sposób, to też nie ma co narzekać.
PL: Ile eventów chcesz zagrać na WSOP?
LR: Na pewno zostanę do końca World Series. Każdy event, który dam radę na pewno zagram. W ubiegłym roku nie mogłam zasiąść do wszystkich gier mieszanych i dealer’s choice, bo się akurat przeprowadzałam, ale w tym będzie na pewno lepiej.
Nawet jeśli za długo nie pogram w SHRB, to będę wdzięczna za wszystko czego się tam nauczę. Rozwinęłam się jako pokerzystka i to się dla mnie liczy.
To trochę tak jak trening za 300.000$. Wart każdego dolara.