Na początku tego miesiąca pokerzystka Jennifer Harman dołączyła do prestiżowej grupy Poker Hall of Fame podczas ceremonii, która odbyła się w Las Vegas. Harman i jej kolega po fachu John Juanda dostąpili tego zaszczytu jako 49. i 50 członek Poker Hall of Fame.
Harman ma obecnie 50 lat i już kilka razy znajdowała się wśród 10 finalistów, ale nie udawało jej się zdobyć upragnionego miejsca aż do tego roku. Na swoim koncie z turniejów pokerowych uzbierała 2,5 miliona dolarów i o wiele więcej z gier cashowych.
Redaktorzy Card Player spytali Harman po ceremonii o to jakie to uczucie znaleźć się w PHoF.
Brian Pempus: Co oznacza dla Ciebie dołączenie do Poker Hall of Fame?
Jennifer Harman: To jakieś szaleństwo. W pokera grają miliony osób, a tylko 50 jest w Poker Hall of Fame. To duży zaszczyt znaleźć się wśród nich. To cholernie trudne do uwierzenia (śmiech). Czuję, że w końcu ta cała ciężka praca została zauważona i nagrodzona. Czuję się naprawdę szczęśliwa.
BP: Czy kiedy wiele lat temu zaczynałaś grać w pokera na poważnie myślałaś, że pewnego dnia trafisz do Poker Hall of Fame?
JH: Nie, chciałam tylko grać jak najwyżej. To było moje marzenie kiedy grałam na stawkach $30-$60 w limit hold’em w klubie Bicycle. Czy sądziłam, że trafię kiedykolwiek do Poker Hall of Fame? Nie, nie mieściło mi się to w ogóle w głowie. Otrzymać takie wyróżnienie od innych graczy? Cóż, jeśli człowiek cały czas gra i nie poddaje się działaniu czasu to w końcu coś dobrego musi mu się przytrafić, prawda?
BP: Niektórzy ludzie są w Hall of Fame bo zrobili coś dla branży, inni zasłużyli na to swoimi wynikami turniejowymi, a jeszcze inni tym czego dokonali na arenie gier cashowych. Czy cieszysz się że dołączasz jako gracz cashowy?
JH: Poker to poker, ale dzieli się na gry turniejowe i cashowe. Gra się w nich trochę inaczej. Myślę, że wielu bardzo dobrych zawodników cashowych należy do czołówki pokerzystów tak ogólnie. Grają o olbrzymie pieniądze i zawsze czują się komfortowo podejmując decyzje na stole. Myślę, że gracze cashowi powinni otrzymywać sporo wyróżnień, bo są jednymi z najlepszych zawodników świata. Gdyby grywali w turniejach to też odnosiliby sukcesy. Ci którzy przez lata dają radę w cashówkach mogliby z powodzeniem jeździć po turniejach, tylko ze to wymaga sporo podróżowania. Na świecie jest też oczywiście duże grono bardzo utalentowanych graczy turniejowych.
BP: Czy możesz powiedzieć co nieco o tym co trzeba robić, aby utrzymać się w grze tak długo. Chodzi mi o downswingi i kontrolowanie bankrolla.
JH: Poker to ciężka praca. Masz sporo wolności i jesteś swoim własnym szefem, co ma swoje zalety, ale to jak jazda bez trzymanki. Wielu ludzi nazywa nas hazardzistami choć nimi nie jesteśmy. Czasem jednak, zwłaszcza podczas długiego downswingu ma się wrażenie, że co byś nie robił to i tak przegrasz, bo karty nie układają się po Twojej myśli. Ciężko jest wtedy grać dobrze, bo psychika na to nie pozwala, chcemy schować się gdzieś i przeczekać złą passę. Człowiek przestaje blefować i nie wygrywa tych małych, ale istotnych pul, bo sądzi, że i tak wszyscy go sprawdzą. Przegrywając też trzeba umieć podejmować dobre decyzje, a wielu zawodników tego nie potrafi. Wzloty i upadki. Chip Reese zawsze powtarzał, że łatwo jest grać w pokera gdy karty Ci sprzyjają. To wtedy gdy idzie źle pokerzysta pokazuje co naprawdę potrafi. Trzeba być obiektywnym co do tego dlaczego grasz i w jakiej jesteś formie. Poker to długoterminowa gra i ważne jest, aby odejść od stołu, gdy sprawy nie układają się po naszej myśli. Czasami nie jest łatwo. Nawet gdy ma się takie doświadczenie jak ja człowiekowi zdarza się kwestionować samego siebie.
BP: Niektórzy członkowie Hall of Fame trafili tam po swojej śmierci. Czy czujesz się dumna, że Tobie udało się już za życia, kiedy jesteś na szczycie swojej kariery?
JH: Cóż, ciesze się, że żyję (śmiech) i mogłam dołożyć swoje trzy grosze do Poker Hall of Fame. W przyszłym roku będę głosować na kogoś z pośród 10 kandydatów. W jakiś sposób będę tworzyła historię, a podczas swojej kariery pokerowej widziałam to i owo. Przeżyłam sporo, choć nie tyle co Doyle; nigdy nie uczestniczyłam w grze, w której ktoś wyciągnął broń na stół.
źródło: cardplayer