Sprzedawanie i handel akcjami są integralną częścią pokera turniejowego, ale zawsze wiązały się one z pewnym ryzykiem. Kiedyś gracze dogadywali się za zamkniętymi drzwiami, między sobą, ale dzięki forom i mediom społecznościowym umowy te stały się bardziej jawne i dostępne w pokerowym świecie.

W jakiś sposób służy to pokerowi, ponieważ gra jest bardziej przejrzysta, a jej fani mogą bardziej zaangażować się w turnieje nawet kiedy ich samych nie stać na opłacenie wysokiego buy-ina. Problem w tym, że o ile zawodowcy są cały czas czujni i uważają na wszelkiego rodzaju podejrzane propozycje tak osoby z zewnątrz ze względu na oferty kupna akcji dostępne na otwartym rynku mogą łatwo paść ofiarą oszustwa.

ben warrington overselling actionsJeden z takich przypadków został właśnie opisany na forum 2+2 i powinno to być przestrogą dla wszystkich, którzy mają ochotę pobawić się w skupywanie akcji pokerzystów. Ben Warrington, znany jako “KidCardiff6″, do tej pory powszechnie szanowany pokerzysta turniejowy został przyłapany na jednym z najpopularniejszych oszustw jeśli chodzi o sprzedaż akcji: tak zwaną „nadsprzedaż”. Ben Warrington sam potwierdził stawiane mu zarzuty.

Sprzedaż akcji – zło konieczne?

Istnieje wiele etycznych zastrzeżeń co do sprzedawania akcji, ale proceder ten raczej nigdy nie zniknie. Mówiąc w skrócie sprzedaż polega na tym, że pokerzysta oferuje inwestorowi jakiś procent udziałów w potencjalnej wygranej w zamian za pieniądze na wpisowe plus drobny procent. Ta różnica to tak zwany “markup” (znacznik) czyli mówiąc wprost opłata jaką gracz pobiera od inwestora za grę jego pieniędzmi.

Jak działa „nadsprzedaż”?

Idealną sytuacją jest ta kiedy gracz nadal posiada chociaż połowę lub większość akcji i ryzykuje tyle samo co pozostali. Ekonomiści mówią, że to tak zwany “moralny hazard”, który zostaje zaburzony jeśli pokerzysta przerzuci na innych większość ryzyka. Chodzi o to, że im więcej akcji zawodnik sprzeda tym mniej ryzykuje w danym evencie. W sumie o to chodzi, gracz chce zmniejszyć podejmowane ryzyko, ale dylemat powstaje kiedy pieniądze zebrane od inwestorów zbliżają się do lub przekraczają kwotę buy-ina. Odbiera to często pokerzyście chęci do tego, aby się starać.

Nawet nie mający złych zamiarów zawodnik zmienia swoje nastawienie do gry kiedy sprzeda większość udziałów. To już samo w sobie jest złe, a co jeśli ktoś sprzeda 100% lub więcej ze swoich akcji? Przy 100%, gracz zarabia na „znaczniku” i nie musi się tak naprawdę w ogóle starać grać dobrze w turnieju. Przy sprzedaniu ponad 100% udziałów tak naprawdę lepiej odpaść jak najszybciej. Wygrana będzie bowiem oznaczać, że będziemy zmuszeni wypłacić inwestorom więcej niż tak naprawdę zainkasowaliśmy w kasynie.

Oczywiście żaden inwestor nie kupi więcej niż 100% akcji, ponieważ każdy normalny człowiek zdaje sobie sprawę, że to spowoduje, iż pokerzysta będzie specjalnie grał słabo, aby jak najszybciej odpaść. Zawodnik, który chce oszukać znajduje kilku inwestorów i sprzedaje im akcje tak, żeby nie wiedzieli oni o sobie nawzajem. Łatwo tego dokonać zwłaszcza wtedy, gdy zawodnik wymienia się jeszcze akcjami z innymi graczami.

Zawodnik może na przykład sprzedać 45% akcji jednej grupie inwestorów, potem 45% innym, oczywiście nie mówiąc im o sobie nawzajem. Przy znaczniku wynoszącym 1,2 ma już opłacony buy-in i jest do przodu 8% tej kwoty. Jeśli znajdzie 4 graczy i wymieni się z nimi po 5% akcji to zwróci mu się buy-in z 10% nawiązką. Po takiej akcji można spokojnie przepuścić stack i do kieszeni trafia nam 8%, dodatkowo mamy 5% udziałów w grze każdego z czterech zawodników , z którymi się wymieniliśmy. Dopóki inwestorzy się o sobie nie dowiedzą nic się nie stanie, prawda?

Jak się tłumaczy Ben Warrington?

Ben Warrington radził sobie świetnie na internecie, gdzie zdobył ponad 2 miliony dolarów. W grach na żywo zdobył około 750.000 dolarów, dwa razy dotarł nawet do finałowego stołu Main Eventu EPT. Z powodzeniem uczył także ludzi jako trener na stronie Tournament Poker Edge. Nie wygląda raczej na osobę, która musiałaby oszukiwać dla tak drobnych kwot i Ci którzy go znają nie kryją rozczarowania i zaskoczenia.

Pozory mogą jednak mylić. To, że ktoś wygrał na żywo prawie 3 miliony dolarów nie oznacza, że dokładnie 3 miliony leżą na jego koncie w banku. Spora część tej kwoty została z pewnością spożytkowana w innych turniejach na wpisowe. Duża dola poszła także do inwestorów. Jeśli dodamy do tego wydatki na życie przez te wszystkie lata, to okaże się, że w banku nie mamy znowu aż tak dużo.

Ben Warrington twierdzi, że nie chciał nikogo oszukać i zawsze był szczery ze swoimi inwestorami. Jak twierdzi grał „sporo” turniejów na tegorocznym World Series of Poker, a w większości eventów miał przynajmniej 40% własnych udziałów. Zajął tylko trzy płatne miejsca, warte łącznie 15.000$. Nie powiedział dokładnie ile turniejów rozegrał, ani ile zapłacił za wpisowe do nich, ale było to pewnie około 50.000$ lub więcej w zależności od tego ile drogich eventów zaliczył.

Jego problemy zaczęły się kiedy pierwszego dnia odpadł z Main Eventu i jak twierdzi wpadł w tilt. Mówi, że powinien był wyjechać z Vegas w tym momencie, ale czuł, że pójdzie mu dobrze w turnieju Venetian za 5000$ i postanowił zostać. W międzyczasie popełnił klasyczny błąd i przegrał trochę pieniędzy na stołach cashowych. Nie poszło mu zbyt dobrze i musiał sprzedać akcje w turnieju Venetian, aby stać go było na dalszą grę. Pieniądze napływały szerokim strumieniem i Ben nie zaprzestał procederu nawet kiedy przekroczył 100% swoich akcji.

Warrington twierdzi, że nadal grał najlepiej jak umiał, ale ciężko w to uwierzyć, ponieważ “wygrana” oznaczałaby tak naprawdę przegraną. Pewnie uszłoby mu to na sucho, gdyby nie postanowił powtórzyć swojego numeru. Turniej o którym mowa odbywał się w formacie re-entry, a Ben zebrał pieniądze od inwestorów na oba wejścia do eventu. Zamiast jednak wkupić się po raz drugi (i znowu przewalić stack) wziął pieniądze i powiedział inwestorom, że został wyeliminowany.

I wtedy wszystko się „rypło”. Jeden z inwestorów o imieniu Mark Herm wyczuł, że coś jest nie tak i zażądał od Warringtona dowodów dwukrotnego wkupienia się do turnieju. Zamiast się przyznać lub skłamać Ben Warrington wymyślił nową historię mówiąc, że zmienił zdanie i wyrejestrował się z turnieju oraz, że zamierzał zwrócić Hermowi połowę pieniędzy.

Herm nie kupił tej historii i mimo, że szybko otrzymał od Bena zwrot swoich środków postanowił upublicznić całą sytuację. Kiedy to się stało inni inwestorzy wyszli z cienia i poskładali układankę w całość. Okazało się, że nie tylko kupili ponad 100% udziałów, ale zapłacili też za drugie podejście, którego nie było. Warrington został zmuszony do przyznania się i obiecał zwrócić pieniądze. Strona TournamentPokerEdge.com potwierdziła już, że zakończyła z nim współpracę. Bez trenerskiej gaży i możliwości sprzedania akcji, Ben będzie musiał poszukać sobie innej pracy lub poczekać aż wszyscy o nim zapomną.

źródło: parttimepoker

Wesker
Nauczyciel, tłumacz, dziennikarz, mąż, świeżo upieczony ojciec i amator pokera. W wolnej chwili lubię powędrować korytarzami tworzonymi w wyobraźni Stephena Kinga. Nie pogardzę także dobrą grą jeśli dać mi jakiegoś pada w ręce. Muzycznie zatrzymany w latach 90-tych.