Matt Affleck jeszcze przez długie lata może być znany jako ten zawodnik, którego asy zostały połamane przez Jonathana Duhamela podczas Main Eventu World Series of Poker 2010, ale mieszkaniec Waszyngtonu jest kimś więcej niż bohaterem pamiętnego rozdania krążącego po YouTubie. To zawodnik, który nadal regularnie odnosi sukcesy na pokerowej scenie turniejowej.
30-letni Affleck zarobił już bowiem na pokerze (zarówno na żywo jak i tym rozgrywanym w sieci) 3,8 miliona dolarów. Odnotował także wygrane w eventach Borgata Winter Poker Open, Fall Pot of Gold i Coco Poker Open. W 2016 prawie zdobył swoją pierwszą bransoletkę WSOP, a w tym roku trzy razy odbierał z kasy sześciocyfrowe wygrane i zajął miejsce na finałowym stole ogromnego turnieju, Colossus. Oto wywiad z Mattem o jego początkach gry w pokera:
– Opowiedz nam o tym, dlaczego zdecydowałeś się przeprowadzić do Las Vegas.
– Dorastałem w Seattle, a potem poznałem dziewczynę i przeniosłem się do New Jersey. To zabawne, bo jak byłem młodszy, to sądziłem, że nigdy się nie przeniosę, a teraz widzę jak beznadziejną pogodę tam mamy. W końcu jednak wyprowadziłem się i teraz wydaje mi się to dziwne, że mógłbym tam zostać. Chciałem mieć możliwość gry online, stąd ten wybór. Teraz mieszkamy w Vegas.
– Pewnie pomaga to latem, kiedy zbliża się festiwal WSOP, a Ty jesteś u siebie i nie musisz przykładowo mieszkać w hotelu.
– Tak, to upraszcza kilka rzeczy i gra mi się lepiej, bo jestem u siebie. Niestety nie rozwiązuje to kwestii podatków, bo nadal płacę je tam skąd pochodzę (śmiech).
– Jak zaczynała się Twoja przygoda pokerowa?
– Chyba w szkole średniej. Organizowaliśmy wtedy gry na niskie buy-iny, coś w stylu 2$-5$. Zabawne jest to, że dzisiaj wśród tych 8 młodych ludzi, którzy ze mną grali, co najmniej 5 jest zawodowymi pokerzystami.
– Kiedy przyszła pierwsza wygrana?
– Grałem głównie sit and go za 5$ lub 10$, ale któregoś wieczoru wygrałem turniej MTT. Zdobyłem tam 10.000$, a byłem na ostatnim roku studiów, więc było to dla mnie dużo pieniędzy.
– Czym zajął byś się, gdyby poker nie pojawił się w Twoim życiu?
– Myślałem o tym, aby zgodnie z kierunkiem studiów pracować w sektorze finansowym. Moi koledzy dorabiali sobie na studiach w kancelariach, ale kiedy zacząłem wygrywać na stołach pokerowych wiedziałem, że nie jest to zajęcie dla mnie.
– Czy teraz mógłbyś pójść do normalnej pracy?
– Jeśli miałbym robić coś poza graniem w pokera, co nie jest wykluczone, to na pewno nie pracowałbym dla nikogo innego. Gdybym już miał złożyć podanie, to musiałoby to być zajęcie, które naprawdę sprawiałoby mi przyjemność.
– Jaką radę mógłbyś dać początkującym pokerzystom dzisiaj?
– Myślę, że bardzo istotne jest wyczucie czasu i szczęście. Nie brakowało na pewno doskonałych graczy, którzy mieli świetne umiejętności, ale przez początkowego pecha nie zaszli daleko w pokerze. Inni wygrywali od razu fortuny, ale potem tracili je, bo kariera zaczęła się dla nich „zbyt dobrze” i nie byli gotowi psychicznie na downswingi.
– Ludzie pamiętają Cię przede wszystkim z rozdania z Duhamelem, kiedy połamał Twoje asy. Czy fani czasem podchodzą do Ciebie i pytają o tamto wydarzenie?
– Tak, najzabawniejszy był ten raz, kiedy ktoś podszedł do mnie i powiedział, że właśnie zdarzyło mu się to samo. Tyle, że w jego przypadku chodziło o satelitę za 5$, a nie Main Event World Series. Rozbawiło mnie to. A co do mojej przegranej, to poradziłem sobie z nią bardzo szybko. W zasadzie następnego dnia, kiedy pojechałem do kasyna po swoją nagrodę i dostałem w kasie 6 tak zwanych paczek bankowych z banknotami po 100 dolarów. Szybko poprawił mi się nastrój.
– Jak wygląda teraz podział czasu na naukę i grę w Twoim przypadku?
– Obecnie więcej przykładam się do nauki, choć kiedyś było odwrotnie. Gra jednak się zmieniła i staram się być na bieżąco z nowoczesnym oprogramowaniem. Mam całkiem niezłe wyczucie do kart, ale jeden z graczy, z którymi uczę się i analizuję rozdania bardzo mi pomaga w nauce nowych programów. To doskonałe narzędzia do nauki pokera.
– Dużo grasz? Wielu ludzi zaskakuje, że nadal pojawiasz się w turniejach.
– Tak, staram się nie robić praktycznie przerw. Niektórzy zawodnicy grają na przykład 3 tygodnie i robią sobie tydzień lub dwa wolnego. To jednak nie mój styl. Gram non stop. W następny weekend lecę wprawdzie z dziewczyną na urlop, ale i tam zabiorę laptopa. W ciągu minionych lat sporo się nauczyłem i dało mi to motywację, aby nie wypalić się w grze.