Czy potraficie powiedzieć, kto jest aktualnym Mistrzem Świata WSOP? Jest nim Scott Blumstein, ale wcale nie winimy Was, jeśli nie znaliście poprawnej odpowiedzi na to pytanie. Wygląda na to, że po koronacji nowy król schował się w swoim pałacu i ani myśli pokazywać się publicznie.

Scott Blumstein jest jednym z tych mistrzów Main Eventu WSOP, o których za jakiś czas „nikt nie będzie pamiętał”. Amerykanin zwyciężył w najbardziej prestiżowym turnieju na świecie i od tamtego czasu jest właściwie nieobecny. Nie widać go w mediach, nie można go nazwać ambasadorem pokera, jego rezultaty również nie rzucają nam się w oczy. To on wybrał taki sposób prowadzenia kariery? A może coś mu po prostu nie wychodzi?

Wszystko wskazuje na to, że to, co dzieje się obecnie z karierą Blumsteina, wygląda, jak wygląda, na jego życzenie. On sam jest zdania, że „przeszedł pokera” i właściwie niewiele pozostało mu w temacie gry do zrobienia. „Można grać na wyższe stawki, można brać udział w turniejach z wyższym wpisowym, ale nie jest to dla mnie specjalnie pociągające” – mówi Blumstein. Zaraz po tym dodaje: „Gry są coraz trudniejsze. Przeciwnicy są naprawdę dobrzy. Zastanawiam się, czy starcia z nimi nie są najzwyczajniej marnotrawstwem czasu”?

Amerykanin, ku przestrodze, przytacza historię Petera Estgate’a, który zaraz po swoim triumfie w Main Evencie WSOP dołączył do gier na najwyższych stawkach. Wszyscy widzieliśmy, jak to się skończyło w programie High Stakes Poker. Duńczyk był onieśmielony, grał pod dużą presją, a jego przeciwnicy pomiatali nim jak „młodym”. Blumstein śmieje się, że nerwy doprowadziły Estgate’a do zrobienia missclicka w grze na żywo, co – musicie przyznać – jest całkiem niełatwym zadaniem i świadczy tylko o tym, jak bardzo nowy mistrz był nieprzygotowany do rywalizacji z rekinami.

„Jestem wystarczająco szczęśliwy, że wygrałem turniej, który był łatwiejszy niż turnieje high stakes. Nie zamierzam brać udziału w eventach, w których znacznie trudniej o zwycięstwo.”

Wygląda na to, że Blumstein przede wszystkim traktuje pokera jak biznes. Pasja czy zamiłowanie do gry ustępują miejsca wyrachowaniu i – co zasługuje na najwyższe uznanie – dobremu zarządzaniu pokerowym budżetem. Amerykanin przyznaje się do tego, że w przeszłości zdarzało mu  się popełniać błędy – rozumiemy, że mówi to w kontekście bankroll managementu – ale obecnie jest zdania, że „po prostu trzeba podejmować takie decyzje, które w naszej opinii okażą się najbardziej korzystne w długim okresie, a nie uganiać się za jednym wielkim wynikiem”. Mistrz WSOP zwraca uwagę również na to, że młodzi gracze w pierwszej kolejności powinni skupić się na zarabianiu pieniędzy, a dopiero potem mogą zabrać się do realizowania swoich marzeń o sławie i występach w świetle jupiterów, w grach na wysokie stawki.

Scott Blumstein - niekonsekwencja
Ten występ w październikowej edycji 50K$ KOTH to chyba przejaw niekonsekwencji Scotta Blumsteina?

Nikt nie może winić Amerykanina za to, że jest racjonalny aż do bólu. To jego kariera, jego pieniądze i nic nam do tego. Jednak z perspektywy pokerowych fanów możemy trochę ponarzekać, że współcześni mistrzowie WSOP są po prostu mdli, a Blumstein również wpisuje się w ten nurt. Klasyk mówił, że „polskim gangsterom brakuje luzu”. Nietrudno oprzeć się wrażeniu, że podobnie jest z pokerowymi mistrzami nowej ery. Brakuje im ikry i odrobiny szaleństwa. Gdyby Main Event wygrał John Hesp, usłyszelibyśmy o nim jeszcze wielokrotnie – pewnie nie w kontekście pokerowych sukcesów, ale to akurat najmniej ważne.

Podsumowując. Szanujemy wybory Amerykanina i życzymy mu jak najlepiej, jednak nie możemy się oprzeć wrażeniu, że niniejszy artykuł jest naszym ostatnim spotkaniem z Mistrzem WSOP z 2017 roku. Czas pokaże, czy rzeczywiście tak będzie.

Dołącz do najlepszych na PartyPoker!

Dołącz do najlepszych na PartyPoker - Marcel Luske!

ŹRÓDŁOCardplayer
Doro
Pasjonat pokera, który chciałby, żeby gra stała się ważniejszą częścią jego życia. Wybrał się w drogę z NL2 do NL100. Czy kiedyś zrealizuje swój cel?