Poker stories to seria wywiadów prezentowanych cyklicznie przez magazyn Card Player. Gościem ich najnowszego odcinka jest Upeshka Del Silva, który zainteresował się turniejami pokerowymi dopiero w 2013 roku, ale już zdołał wygrać dwie bransoletki World Series of Poker i ponad 2 miliony dolarów.

De Silva swoją pierwszą bransoletkę zdobył w 2015 roku w turnieju no-limit hold’em za 1500$. Jego wygrana wyniosła tam aż 424.577$. Druga bransoleta trafiła na jego konto minionego lata, kiedy zatriumfował w evencie shootout (3000$ wpisowego i nagroda 229.923$). De Silva dotarł także daleko w 2015 roku w main evencie WSOP i zaliczył finałowy stół w Turnieju Głównym na WPTLegends of Poker 2016 (198.720$). Dziennikarz z CP postanowił zadać mu kilka pytań o szybko rozwijającą się karierę:

CardPlayer: – Jak długo musiałeś odpoczywać po tegorocznym festiwalu WSOP?

De Silva: – World Series było jak długa sezonowa praca. 7 tygodni, które wyrwane zostało z mojego życiorysu. Codziennie musiałem być skupiony na zadaniu, które sobie postawiłem. Po powrocie trzeba opłacić rachunki, poodwiedzać znajomych i zrobić mnóstwo zaległych rzeczy, ale w końcu można też pomyśleć na co wydać wygraną.

CP: – Co możesz nam opowiedzieć o swoich korzeniach?

Urodziłem się na Sri Lance, ale przeniosłem do Stanów, kiedy miałem 2 lata. Mój tata dostał pracę w USA i otrzymaliśmy wizy, więc postanowiliśmy się tu osiedlić. Nie pamiętam zbyt wiele ze swojej ojczyzny, ale wiem, że rodzice przenieśli się ze względu na wojny i konflikty. Od tamtego czasu sporo się uspokoiło, ale wtedy było to trudne miejsce dla ludności cywilnej.

CP: – Czym interesowałeś się jako dziecko?

DS: – Byłem dosyć normalny, bawiłem się dużo na zewnątrz, ale nie lubiłem gier zespołowych. Swego czasu mocno wkręciłem się też w gry komputerowe, takie jak World of Warcraft. Raz dostałem się nawet na turniej i odpadliśmy tuż przed miejscami płatnymi. Kiedy dojrzewałem nie miałem zbyt wielu zainteresowań, ale lubiłem już grać w pokera, choć wtedy jeszcze nie wiązałem z nim zbyt wielu nadziei finansowych.

CP: – Czy Twoja kariera rozpoczęła się na studiach?

DS: – W sumie wtedy niemal rzuciłem pokera, bo postanowiłem pójść studiować prawo. Niezmiennie grałem jednak codziennie ze znajomymi. Fajne jest to, że karty pozwalają pogadać z kumplami i nikt nie patrzy na rasę czy to w jaką religię wierzysz. Zacząłem niestety przegrywać i po 2-3 miesiącach postanowiłem coś poczytać na temat gry. Kupiłem „Super systems” i powoli stawałem się lepszy. Potem poznałem kogoś trochę lepszego od siebie i wkręciłem się na wyższe stawki na żywo.

Mojej mamie nie podobało się wtedy, że gramy na pieniądze, więc mówiliśmy, że to tylko na żetony. Na szczęście widziała, że mam pasję do pokera i w 2013 postanowiłem zacząć grać zawodowo. Zawsze czułem, że jestem lepszy na żywo niż w grach online.

CP: – Jaki bad beat wspominasz w swojej karierze najgorzej?

DS: – Byłem wtedy na cutoffie w Millionaire Maker WSOP 2013, a główna nagroda wynosiła 1,3 miliona dolarów. Zająłem ostatecznie siódme miejsce, a odpadłem przez niefart. Podniosłem bowiem JJ z dwudziestoma blindami i natknąłem się na 78 off u swojego rywala, Justina Alberty. Na boardzie pojawiły się KJ9 i już cieszyłem się z seta, a tu na turnie i riverze spadły 5 i 6. To było tak pechowe rozdanie, że ojciec Justina podszedł do mnie i przeprosił mnie.

CP: – Trochę jednak zarobiłeś. Co zrobiłeś z wygraną?

DS: – Staking  był wtedy bardzo popularny, ale niestety nie powiodło mi się i straciłem w ten sposób część swojego rolla. Problem z finansowaniem zawodników polega na tym, że na wyższych stawkach nie grają oni czasem tak samo dobrze, a na niższe, po przegranej nie jest im łatwo zejść. Obecnie dałem sobie z tym spokój, ale w 2012 było to coś bardzo częstego, a ludzie sprzedawali swoje udziały w turniejach na lewo i prawo.

CP: – Co zrobiłbyś teraz, gdybyś zbankrutował? Czy spróbowałbyś swych sił w innej branży?

DS: – Nie. Wróciłbym do pokera, choć pięcie się po stawkach nie jest łatwe, a nie zawsze mamy pieniądze na to, aby wrócić do stawek, które graliśmy przed bankructwem.

CP: – Jak podchodzisz do turniejów z wielkimi fieldami, takimi gdzie gra po kilkaset osób?

DS: – Optymalna strategia nie działa tu tak idealnie, bo spektrum graczy jest ogromne. Trzeba szybko zauważać to, kim są nasi przeciwnicy. Dzięki temu możemy blefować więcej osoby grające tight i betować mocniej tam, gdzie i tak zostaniemy sprawdzeni. Czasem wydaje się, że łatwiej jest wygrać taki turniej niż event, w którym grają sami zawodowcy, a field to powiedzmy tylko 30-50 osób. Oczywiście w tym pierwszym potrzeba jednak trochę więcej szczęścia, bo po drodze natkniemy się na sporo coinflipów. Koniec końców każdy dostaje jednak dwie karty i ma równe szanse, więc mniejszy field to dobry pomysł dla każdego gracza.

CP: – Czy druga bransoletka WSOP znaczy dla Ciebie więcej niż pierwsza, którą zdobyłeś?

DS: – W zasadzie tak. W dzisiejszych czasach wielu ludzi może przecież zdobyć jedną bransoletkę. Statystycznie rzecz biorąc ktoś musi wygrać. Dwie potwierdzają jednak klasę zawodnika, szczególnie jeśli są to trofea zdobyte w eventach No-Limit Hold’em.

baner maksymalny rakeback

ŹRÓDŁOCard Player
Wesker
Nauczyciel, tłumacz, dziennikarz, mąż, świeżo upieczony ojciec i amator pokera. W wolnej chwili lubię powędrować korytarzami tworzonymi w wyobraźni Stephena Kinga. Nie pogardzę także dobrą grą jeśli dać mi jakiegoś pada w ręce. Muzycznie zatrzymany w latach 90-tych.