dfe4a1d61d73557d8832b9c29463f8fe,641,0,0,0Na początku przepraszam za długie oczekiwanie na kolejny wpis, ale było to spowodowane różnymi czynnikami, które poruszę w tym wpisie. W swojej pierwszej notce napisałem, że kolejne wpisy będą moimi komentarzami do najważniejszych spraw pokerowych, ale po drodze „napatoczyły” się dwa inne tematy, a więc pierwszy zamysł na wygląd tego bloga, będzie musiał nieco zaczekać.  Dzisiaj poruszę temat pracy dla PokerNews – największego na świecie portalu z newsami pokerowymi, lidera w branży live reportingów i kur******* korporacji, która „dojedzie” cię psychicznie w sposób, który do tej pory widziałeś tylko w thrillerach psychologicznych.

Bardzo długo zastanawiałem się czy powinienem pisać o PokerNews. Przecież wiąże swoją przyszłość z branżą pokerową, a kto będzie chciał mnie zatrudnić, gdy opowiem prawdę o pracy dla PokerNews. Przecież tylko dzieci wywlekają brudy na zewnątrz. Jak możecie przeczytać w poprzednim wpisie na blogu, nie napisałem ani jednego złego słowa na mojego pracodawcę, ponieważ chciałem być lojalny. Jednak takie wartości jak lojalność, czy też poszanowanie godności drugiego człowieka obowiązuje dwie strony. Jako, że wobec mojej osoby wartości te nie były przestrzegane, czuje się zwolniony z tej „niepisanej reguły” lojalności.  Ponadto opisze tutaj sprawę ogólnie, tak, aby nie obrazić nikogo personalnie.

Jak już zapewne się domyślacie po wstępie, nie pracuje już dla PokerNews. Od tygodnia jestem „wolnym człowiekiem”. Czuje się jakby ktoś zdjął mi kajdanki i powiedział  „Idź dalej, jesteś wolny”. Oczywiście utrata głównego źródła utrzymania nie jest nigdy niczym przyjemnym, ale w tym przypadku jest nieco inaczej. Mimo wszystkich problemów wynikających z utraty pracy, czuję się wolny i od wielu miesięcy mogę spokojnie wziąć głęboki oddech.

Dostałem pracę w PokerNews – Jestem na szczycie!

Kiedy dostałem pracę w PokerNews (szczegóły możecie przeczytaj w pierwszym wpisie), byłem bardzo zadowolony. Wpis w CV, praca dla lidera w branży z którą jak pisałem wcześniej ,wiąże swoją przyszłość, świetne warunki, itd. Przy podpisywaniu umowy, uzgodniłem szczegóły. Zaczynam od zarobków x i jeżeli dobrze mi pójdzie, pensja w przeciągu pół roku wzrośnie o 100%. Zawsze byłem ambitny, lubiłem wyzwania i wręcz uwielbiałem udowadniać innym, że angażując mnie w dany projekt, robią najlepszy interes życia. Moja determinacja została bardzo szybko doceniona, a pierwsze pochwały pojawiły się już po tygodniu pracy, kiedy jedno z zadań, które miało zostać zrealizowane w 2 tygodnie, wykonałem w 2 dni, darując sobie przecież i tak zbędny sen. Zachęcony pochwałami, zacząłem pracować jeszcze intensywniej i nawet nie zorientowałem się, kiedy straciłem do tego dystans.

W kolejnych dniach nadchodziły kolejne pochwały, a więc w moim mniemaniu wszystko szło idealnie. „To korporacja stary, oni tak działają. Nie widzisz tego?  Przecież te teksty z pochwałami co ci je przesyłają, są jakby wyrwane z poradnika idealnego dyrektora firmy zatrudniającej domokrążców, sprzedających super nowoczesne odkurzacze piorące,” powiedział jeden z moich znajomych, dodając, że gdy napotkam podczas mojej pracy jakiś problem nie do przeskoczenia,  to z pewnością będą mnie mobilizować hasłem Obamy: „Yes, we can!” Wówczas śmiałem się tylko i zignorowałem to gadanie.

Przepracowałem te 0,5 roku, podczas których ilość odsłon na stronie znacząco się zwiększyła. Uznałem więc, że upomnę się o swoją podwyżkę. Jakież było moje zdziwienie, kiedy w odpowiedzi otrzymałem groźby utraty pracy.  Zrobiłem to co chcieli, zapytałem o podwyżkę w okresie kiedy miałem ją otrzymać, a w zamian otrzymałem tekst typu „Już zaczynasz ? Nie potrzebujemy takich pracowników” Oczywiście zachowałem się jak kretyn, bo przeprosiłem i pracowałem nadal.  W moim mniemaniu, oni po prostu nie dostrzegli jeszcze moich starań, więc muszę zrobić coś jeszcze. Wówczas pracowałem przy polskiej wersji z jeszcze jednym Polakiem.

Podczas wyjazdu do Barcelony na live reporting z Unibet Open, dowiedziałem się, że zarobki ze strony PL nie są dla szefa satysfakcjonujące i że tylko jedna osoba ma zajmować się stroną PokerNews Polska.  Pomyślałem czemu nie, wówczas nie pracowałem już dla Unibetu,  więc pomyślałem, że przecież przejmę obowiązki, ale też przynajmniej część zarobków drugiego pracownika. Wtedy nie wiedziałem jednak jak bardzo się mylę….

Nie ważne pieniądze… ważna praca!

Szef oświadczył mi, że nie otrzymam na razie podwyżki i mam wykonywać dwa razy więcej za tą samą kwotę. Stukam się teraz w głowę, kiedy pomyślę, że bez wahania odpowiedziałem „OK”.  Szef szykował dla mnie jednak kolejną niespodziankę… mamy opóźnienia w wypłatach i  nie wiemy kiedy dostaniesz kolejną pensję. Wielki PokerNews, nie ma kilku setek na wypłatę?  Ostatecznie skończyło się na tym, że wypłata przyszła z 1,5 miesięcznym opóźnieniem. Sick! Taka sytuacja podczas mojej pracy dla PokerNews powtarzała się kilkukrotnie. Kiedy próbowałem się zbuntować, zawsze dostawałem odpowiedzi w stylu „Na wypłatę przecież można poczekać… ważne jest, że masz pracę.”  Wtedy zrozumiałem, że szef uważa iż Polska to kraje trzeciego świata, gdzie za kilkaset dolarów można żyć rok. Co mi da praca, jeżeli zaraz odetną mi internet i zostanę bez środków do życia? Na szczęście wówczas miałem wokół siebie osoby, które wyciągnęły do mnie pomocną dłoń. Ale na przykład kolega z Łotwy nie miał już tyle szczęścia i dwukrotnie odłączali mu internet z powodu niezapłaconych rachunków.

Po tych sytuacjach mój idealny obraz PokerNews legł w gruzach, zobaczyłem za to wyzysk ludzi (szczególnie Rosjan i Ukraińców),  ale także mojej osoby.  Oczywiście jako ambitny człowiek, nie mogłem złożyć broni tak szybko i zacząłem obmyślać plan, jak udowodnić iż zasługuje na podwyżkę i regularne wypłaty.

Daj z siebie wszystko… a my kopniemy cię w dupę

Przypomniałem sobie, że przecież pracowałem jako asystent SEO w Unibet, a wcześniej robiłem to hobbistycznie. PokerNews w wyszukiwarce Google na większość kluczowych słów była na 8-10 stronie. Kto z was przegląda strony umiejscowione na 8 stronie wyszukiwania? Prawdopodobnie nikt!  Zaproponowałem więc, że mimo iż nie należy to do moich obowiązków, zajmę się promowaniem strony w wyszukiwarkach. Po 3 miesiącach większość z tych słów była już w top 10, a kilka na drugiej stronie.  Po wysłaniu raportu z mojej pracy, dostałem podziękowania od zespołu SEO, szefa i całej załogi PokerNews. Nie dostałem jednego? Czego? Pieniędzy! Nie dostałem ani podwyżki pensji, ani jednorazowego „bonusu”.  Żeby było jeszcze śmieszniej, to w tym miesiącu znowu było opóźnienie w wypłacie.

Wówczas wszyscy mówili już „Odejdź z tej firmy, nie doczekasz się ani podwyżki, ani bonusów.” Ja jednak byłem zdeterminowany, aby ciągnąć to dalej  i wykonywałem kolejne dodatkowe zadania – wszystko żeby zostać zauważonym i w końcu docenionym. Tygodnie starań, zamieniały się w miesiące, aż w końcu minął pierwszy i drugi rok.

Rok 2013 – Rokiem zmian

Po dwóch latach moich starań, całkowitego wyrzeczenia się życia prywatnego (Każdą chwilę spędzałem pracując dla PokerNews. Pracowałem nawet w wigilię, święta, sylwestra i nowy rok), wierzyłem że rok 2013 będzie rokiem zmian. Oczywiście myliłem się, bo były tylko ciągłe narzekania i pretensje.  Wreszcie podjąłem ważną decyzję…. Nie, nie o odejściu z firmy. „Szefie może uruchomimy wersję PokerWorks Polska (strona należąca do PokerNews). Będę pracował na dwie strony! Oczywiście szef przyjął to z wielkim entuzjazmem. „Frajer chce pracować za tą samą kasę na dwóch stronach”. Lecz moje rozumowanie było inne, ja dalej wierzyłem, że udowodnię iż zasługuje na lepsze traktowanie i lepszą pensję. Uruchomiłem stronę, a tydzień później (na początku marca), dowiedziałem się, że cała ekipa wraz z szefem zostaje zwolniona. (Wszyscy redaktorzy PokerNews Ukraina, Rosja, Litwa), dyrektorzy, menadżerowie itp. Czekałem więc na e-mail informujący mnie, że zostałem zwolniony z pracy.

Otrzymałem jednak e-mail, że jako jedyny pracownik ze „starej ekipy” zatrzymam swoją posadę. Oczywiście byłem bardzo zadowolony z takiego obrotu sprawy i pomyślałem: „Oto moja nagroda za wszelkie wyrzeczenia’.  Dowiedziałem się, że będę jednak pracował na nowych zasadach, dostane % od zysku strony. Byłem zadowolony, bo procent był wysoki i wierzyłem, że to wzmocni moje zarobki dwukrotnie, a nawet trzykrotnie. Jakież było moje zdziwienie , gdy dostałem spis z zarobków strony z roku ubiegłego i wynikało z niego, że moja pensja będzie dwukrotnie niższa.  No to ok, sprawa przesądzona, nie będę przecież robił dwóch stron i to jeszcze za połowę obecnej pensji, prawda? Otóż tak pomyślał by pewnie każdy inny na moim miejscu, ale nie ja … Ja się zgodziłem (nie plujcie na swój monitor). Po kilku tygodniach przez przypadek otrzymałem raport z zarobków strony (już ten prawdziwy) i wynikało z niego, że powinienem zarobić 4 razy więcej (według ustalonego %). Wtedy moje wszelkie siły były już na wyczerpaniu…

Ale finałowa niespodzianka przyszła kilka dni później, kiedy oczekiwałem na wypłatę z kwietnia. Otrzymałem wiadomość, że dostanę ją w lipcu, bo takie są reguły nowych warunków. Ostatnią wypłatę otrzymałem 19 marca i miałem czekać do lipca na kolejną? Wówczas coś we mnie pękło, a że złożyła się na to jeszcze jedna kwestia (nie chce jej tutaj poruszać) to ostatecznie 15 maja, moja praca dla „lidera” w branży dobiegła końca.

Oczywiście to tylko wycinek z mojej pracy dla PN, bo przykładów wyzysku pracownika było więcej. Na przykład live reportingi w ramach wypłaty (żadnych dodatkowych pieniędzy za stanie całymi dniami w sali turniejowej) i znacznie więcej. Musiałbym jednak chyba wydać książkę, aby opisać wszystko.

PokerGround i podziękowania

Teraz rozumiecie co miałem na myśli pisząc o tym, że czuje się wolny? Mam nadzieję, że tak. W chwili obecnej jestem skupiony tylko na PokerGround i całą energię kumuluję na tym portalu (oczywiście jestem otwarty na wszelkie propozycje pracy/współpracy). Mam nadzieję, że ten portal ponownie przyniesie mi radość z pisania i raczenia was ciekawymi wpisami, którą PokerNews we mnie skutecznie zabił.

Na koniec chciałbym jeszcze podziękować wszystkim osobom za okazane wsparcie i słowa otuchy (Alchemik, Mateusz Górka, Suchoparek i wielu innych) – Serdeczne dzięki!

Już na sam koniec standardowo piosenka, której słuchałem pisząc wpis: