Liv Beoree to nie tylko znana doskonale fanom ambasadorka pokera.  To również mistrzyni Main Eventu European Poker Tour (EPT). Czy oznacza to jednak, że jest doskonałą zawodniczką, czy po prostu ma szczęście? Dziś sama Boeree odpowiada na to pytanie podczas wywiadu. A zaczyna od pewnego psychologicznego zjawiska.

– Opowiedz nam o swojej karierze. Czy miałaś wrodzony talent czy po prostu dopisał Ci łut szczęścia?

– Niestety talentu mi chyba trochę brakowało, a na pewno umiejętności. Czasem ktoś jest bowiem tak niekompetentny w swojej pracy, że nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, co powinien umieć. Zaczyna więc wierzyć, że wykonuje swoje zadania idealnie. To tak zwany efekt Dunninga-Krugera.

Coś takiego przydarzyło się kiedyś i mnie. Wygrałam od razu turniej i myślałam, że jestem najlepsza, a tak naprawdę nie umiałam nic i nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego, jak kiepskie decyzje podejmuję przy pokerowym stole. 

Ciężko jest zauważyć swoje błędy, skoro nie rozumiemy nawet tego, gdzie je popełniamy. Ludzie mają naturalną skłonność do przeceniania swoich umiejętności w każdym aspekcie życia. Dzieje się tak dlatego, że czujemy się źle, gdy coś nie idzie nam zbyt dobrze.

– Czy dzisiaj efekt ten zniknął z Twojej gry?

– Tak mi się przynajmniej wydaje. W końcu zaczęłam rozmawiać z innymi zawodnikami o mojej grze. Opowiadałam jak rozgrywam dane ręce i przedstawiałam swoje powody danych decyzji, a oni cierpliwie pokazywali mi, że jestem w błędzie i gram nie tak jak trzeba. To chyba jest najważniejsze. Trzeba słuchać ludzi, którzy wiedzą więcej od nas, szczególnie jeśli chcą nam pomóc i darzymy ich szacunkiem. Można się sporo nauczyć.” 

– Jakimi ludźmi sama się otaczasz? 

– Przez ostatnie osiem lat starałam się mieć w swoim pobliżu lepszych od siebie graczy, takich jak Igor (Kurganov). Pomagają mi, gdy coś schrzanię i zawsze mogę na nich liczyć. Ciekawe czy pokonałam w ten sposób problemy ze zbytnią pewnością siebie. Sama nie mogę tego stwierdzić, ze względu na wspomniany już efekt (śmiech)

– Jak należy więc racjonalnie podchodzić do swojej gry? 

– Najważniejsze jest, aby nasze oczekiwania nie były zbyt wielkie na samym początku. Ważny jest balans. Trzeba mieć na tyle pewności siebie, aby spróbować czegoś nowego, ale jednocześnie trochę skromności, aby wiedzieć, że za pierwszym razem nie będziemy mistrzami. Uchroni nas to przed uczuciem rozczarowania i zawodu.

Istnieją dwa sposoby podejścia do osiągania sukcesu. Jedni wierzą, że rodzimy się z pewną inteligencją i jeśli coś osiągamy, to dlatego, że było nam to dane w naszym potencjale. Inni sądzą, że to do czego dochodzimy to w większości rezultat naszej ciężkiej pracy. Można przecież nabyć nowych umiejętności. Wystarczy trening i trochę szczęścia.

Jako dziecko pisałam testy wyśmienicie. Myślałam wtedy, że taka już jestem, a chodziło o to, że moi nauczyciele wiedzieli jak mi wyjaśniać to, czego powinnam się nauczyć. Metody nauczania mogą bardzo zaważyć na tym, czy wychowamy małego geniusza czy nie.  

Ludzie zmieniają się z czasem i widzę to na swoim przykładzie. Kiedyś byłam ekstrawertykiem, duszą towarzystwa i kochałam imprezy. Teraz wolę spokojniejsze spotkania i bardziej kameralne grupy. Może to część dojrzewania? Czuję, że jestem inna niż kiedyś. Nie lepsza czy gorsza, po prostu inna. Fajnie jest widzieć też te przemiany u innych osób.  

Nie lubię jednak szufladkowania ludzi. To nie jest tak, że ktoś jest ekstrawertykiem, albo introwertykiem i nic więcej. To skala, po której wszyscy dynamicznie się poruszamy. Kiedyś byliśmy bardziej tacy, teraz jesteśmy inni i już. Sporo zależy też od nastroju. Czasem mam ochotę biegać za wszystkimi z mikrofonem i gadać, a bywają takie dni, kiedy siedzę cały czas w swojej sypialni.

– Czy ważne jest, aby być lubianym przy stole?

– Niby nie obchodzi nas, co ludzie myślą na nasz temat, ale jednak bierzemy pod uwagę ich opinię. Nic dziwnego, sporo zyskujemy bowiem, gdy jesteśmy sympatyczni dla pozostałych. Istotne jest jednak dostrzeganie różnicy między słuchaniem innych, a pozwalaniem im, aby dyktowali nam jak mamy żyć. Czasem inni się mylą i powinniśmy obstawać przy swoim. To prawda, że tłum potrafi nas zakrzyczeć, ale twarde dowody powiedzą nam od razu jak jest naprawdę.

baner Maksymalny rakeback na PartyPoker!

ŹRÓDŁOCalvin Ayre
Wesker
Nauczyciel, tłumacz, dziennikarz, mąż, świeżo upieczony ojciec i amator pokera. W wolnej chwili lubię powędrować korytarzami tworzonymi w wyobraźni Stephena Kinga. Nie pogardzę także dobrą grą jeśli dać mi jakiegoś pada w ręce. Muzycznie zatrzymany w latach 90-tych.