Pokerowy ekosystem zagęścił się w ostatnich latach, a w wodzie zaroiło się od rekinów. Zawodnicy Ci posiadają odpowiednie umiejętności i wiedzą jak wyszukiwać słabszych graczy, na których, co nie powinno być żadną tajemnicą, głównie wypracowują swój profit. Strony pokerowe zdają sobie oczywiście sprawę z takiego obrotu rzeczy i sprzeciwiają się bum-huntingowi, czyli wyszukiwaniu słabych zawodników celem ich miażdżenia.

Zawodnicy rekreacyjni lubią się bawić, a kiedy ktoś ich regularnie prześladuje to zabawa staje się średnia, radość przestaje być odczuwalna i zaczyna się dyskomfort. Czy eliminacja skryptów usadzających oraz możliwości samodzielnego wyboru stołu i miejsca to jednak dobry pomysł? Na wojnie przecież jak wiadomo wszystkie chwyty dozwolone.

Z jednej strony powyższe stwierdzenie jest jak najbardziej słuszne. Jeśli ktoś używa kalkulatora do obliczenia swoich szans na flopie czy turnie to przecież nie można mu tego zabronić. Równie dobrze mógłby owe wyliczenia wykonywać na kartce, a gdyby i to było zbyt daleko technologicznie idącym pomysłem to liczylibyśmy na palcach, a chyba nie o to chodzi, aby cofać się do epoki kamienia łupanego. Gry rozgrywane w sieci mają to do siebie, że aż proszą się o programy wspomagające. Moc obliczeniowa przelewa się wokół nich jak woda w fontannie. Jeszcze kilka lat temu autorzy najbardziej poczytnych pokerowych książek wręcz zalecali ich kupno mówiąc, że bez nich nie możemy w zasadzie już grać profesjonalnie. Dzisiaj mówi nam się, że te programy są „be”. Przypomina mi to trochę utwór o żołnierzu, który poszedł na wojnę. „Kazali mu zabijać. Gdy wrócił z wojny i dotarł do domu był bardzo głodny, więc zabił kogoś, kto miał chleb. W sądzie powiedziano mu, że nie można zabijać, na co wojak odparł zdziwiony: dlaczego nie?” System, który go stworzył nagle obrócił się przeciwko niemu, bo zaczął mu zagrażać w nowym stanie rzeczy.

Niestety wojna kiedyś musi się zakończyć lub chociaż zostać zawieszona, aby żołnierze mogli dalej funkcjonować w normalnym społeczeństwie. Tak samo na stołach musi panować normalna gra, nie machina, która miażdży nowych graczy i rekreacyjnych pokerzystów. Jeśli bowiem dalej będzie ona tak bezlitosna (ergo jeśli my nie odpuścimy trochę) to pewnego dnia poker online zyska łatkę gry, w której nie da się wygrać, bo „zawodowcy grają tam z pomocą botów i komputerów i mają wszystko wyliczone”.

O maksymalizacji zysku pisaliśmy już nie raz, ale istnieje jeszcze druga strona medalu. Tworzenie atmosfery do gry, zachęcanie nowych twarzy do tego, aby usiadły do kart. Przypomnijcie sobie pierwszy raz kiedy z kimś graliście i w Wasze łapki wtoczyły się „prawdziwe” żetony.. Fajnie było, nie? Nie odbierajmy tej radości innym. W ten sposób i sobie przywrócimy przyjemność z gry, która może gdzieś tam lekko odeszła na bok.

To trochę tak jak z dzieckiem. Czasem trzeba pozwolić mu wygrać, aby się nie zniechęcił i chciał dalej uczyć. Warto o tym pamiętać. Pewnego dnia wyrośnie na kogoś takiego jak my i warto, aby miał z kim się wtedy bawić.

Wesker
Nauczyciel, tłumacz, dziennikarz, mąż, świeżo upieczony ojciec i amator pokera. W wolnej chwili lubię powędrować korytarzami tworzonymi w wyobraźni Stephena Kinga. Nie pogardzę także dobrą grą jeśli dać mi jakiegoś pada w ręce. Muzycznie zatrzymany w latach 90-tych.