poker

Mawiają, że „kto gra grubo, wygrać musi”. Fraza ta odnosi się do starego poglądu, że pokerzysta powinien obstawiać mocno, kiedy jego karty są silne, a zachować umiar, kiedy możliwe jest, że przeciwnik dominuje jego karty.

W grach takich jak ruletka czy kości rada ta nie ma żadnego zastosowania, bo wszystko dzieje się losowo, ale przy no-limit lub pot-limit poker, to ile zagrywamy owszem ma znaczenie, bo odpowiedni sizing to fundament zwycięskiej strategii. To czy w danym momencie mamy zagrywać to tylko jedna z dwóch istotnych decyzji. Druga dotyczy natomiast tego, ile mamy postawić.

Tyle wie jednak nawet początkujący gracz. Prawdziwy dylemat to kiedy postawić minimum, kiedy wszystko co mamy i jak określić, ile pomiędzy tymi dwoma kwotami zabetować?

Oczywiście łatwej odpowiedzi na to nie ma. Mało tego, można by napisać o tym książkę i nadal pewne sytuacje nie zostałyby w niej do końca wyjaśnione. W tym artykule postaramy się dać Wam jednak pewne wytyczne, co do tego czym kierować się podczas podejmowania decyzji o bet-sizingu, gdy domyślamy się, że nasz oponent drawuje.

Wszystko sprowadza się bowiem do tego, co chcemy osiągnąć za pomocą swojego betu.

Załóżmy, że gramy w soczystej grze na stawkach 1/2$ NL. Siedzi z nami sporo zawodników, bez wielkiego doświadczenia. Ich głównym problemem jest to, że rozgrywają za dużo rąk preflop i sprawdzają, kiedy powinni już odpuścić. My gramy natomiast selektywnie i agresywnie, więc idealnie przeciwko takiej grupie.

Hipotetyczna sytuacja. Zagrywamy właśnie na turnie i musimy dobrać odpowiednią kwotę. Rywal dobiera najprawdopodobniej do koloru.

Idzie nam dobrze i podwoiliśmy swój startowy stack. Obecnie mamy około 600$. W kartach mamy właśnie . Kilku zawodników zlimpowało przed nami, podbijamy więc ze środkowej pozycji do 10$. Button i small blind sprawdzają, reszta folduje. Flop to . Mały blind ze stackiem 400$ czeka, a my stawiamy 20$, co wywołuje fold ze strony gracza na buttonie. Mały blind waha się przez chwilę i sprawdza. Turn to . Na boardzie mamy więc  . Przeciwnik czeka po raz kolejny i nadchodzi pora na nasz bet na turnie, o którym wspominaliśmy wcześniej.

Zadajmy sobie najpierw pytanie jaki jest cel naszego betu. Potem pomyślimy nad tym, ile zagrać. Te dwie rzeczy są bowiem ze sobą ściśle powiązane.

Zagrywamy w tym przypadku głównie dla ochrony swojego układu. Mamy lepsze karty i nie chcemy, aby oponent dobrał do silniejszego układu kart. Trzeba więc postawić tyle, aby ie opłacało mu się drawować. Powiedzmy 100$. Tyle powinno go zmusić do spasowania drawa do koloru. W tenże sposób wygrywamy w końcu pulę bez ponoszenia ryzyka, prawda?

Cała rzecz polega jednak nie na tym, aby betować ile się da. Chcesz przecież zarabiać na błędach przeciwnika, skoro masz lepsze karty. Zagraj tyle, aby stworzyć mu złe pot oddsy. Zagrywając za dużo zmusisz rywala do poprawnego folda i owszem wygrasz na krótką metę, ale bardzo małą sumę pieniędzy. Grasz jednak z myślą o long termie, więc powinieneś stwarzać przeciwnikom nieopłacalne sytuacje, kiedy tylko się da. Jasne, że czasem przegrasz, ale w długim czasie wyjdziesz na swoje. To kwestia statystyki.

Mając na uwadze bet, który przeciwnik może sprawdzić popełniając matematyczny błąd stawiasz 30$, czyli dajesz rywalowi pot oddsy 3 do 1. Rywal płaci w ten sposób jedną trzecią tego, co w puli, a tylko raz na cztery przypadki dobierze do swojego koloru.

Przeciwnik sprawdza bet, a river to , więc na stole leżą teraz  – masz seta. Obstawiamy raczej mało, żeby przeciwnik sprawdził z wieloma słabszymi rekami niż top para, której najprawdopodobniej nie ma. Tak też się dzieje. Rywal sprawdza kolejne 30$ z . Nie uzbierał koloru, ale miał od karty na turnie także parę króli. Wygraliśmy pulę i żetony lecą w naszą stronę. Brawo.

Jest jednak jeszcze inna strategia, która w „soczystych”, takich jak opisana powyżej grach może przynieść nam fajny zysk. Warto ją chociaż rozważyć, gdy przeciwnicy nie grzeszą umiejętnościami.

Co, gdybyś na stole miał bowiem zawodników, którzy zapłacą każdą cenę, byleby tylko dotrwać do karty na river? W grach na niskie stawki jest ich mnóstwo. Załóżmy, że nasz mały blind to własnie ktoś taki, ok?

Gdy w grze mamy osobę, która sprawdzi spory bet, powinniśmy zagrać mocno na turnie — nie po to, aby spasował, ale dlatego, że zapłaci. Poniżej kilka ciekawych warunków, które mogą zachęcić przeciwnika do „współpracy” i dużego niepoprawnego sprawdzenia nas:

  1. Dominujemy grę na stole i rozstawiamy graczy po kątach. Jeśli z jakiegoś powodu nas nie lubią, to będą na nas „polować”.
  2. Stack przeciwnika mocno stopniał i mentalnie czuje, że przegrał. Wtedy chętniej postawi wszystko na jedną kartę.
  3. Oponent jest człowiekiem ciekawskim, który nawet po spasowaniu chce zobaczyć „co szło dalej”.
  4. Wyblefowałeś już wcześniej przeciwnika i pokazałeś wtedy swoje karty tworząc sobie odpowiedni wizerunek.
  5. Rywal sprawdził wcześniej w takiej samej sytuacji i złapał kogoś na blefie.
  6. Po drugiej stronie stołu siedzi hazardzista, który nie wie co to fold, a nie pokerzysta.
  7. Twój przeciwnik gra sobie swobodnie i karty mu sprzyjają, co wprawiło go w fałszywe poczucie „dominowania umiejętnościami” na stole.

Gdy któraś z powyższych sytuacji ma miejsce na Twoim stole, to atakuj ostro na takim turnie. Pamiętaj też, że nie zawsze musisz zostać sprawdzony, aby było to profitowe zagranie. Jeśli ktoś sprawdzi bowiem Twój bet wynoszący 100$ raz na trzy rozdania, to zyskasz i tak więcej niż gdyby trzy razy sprawdził ten warty 30$.

Oczywiście bardziej doświadczeni gracze nigdy nie sprawdzą takiego betu, bo nie będzie im się to w żaden sposób opłacało. Poker to jednak sztuka wyszukiwania sytuacji i na tym trzeba się skupić. Gdy można, atakuj, a gdy nie ma to sensu, graj standardowo.

Na niskich stawkach warto jednak czasem „zagrać grubo” – może Wam wtedy wpaść w łapki bardzo przyjemna pula.

baner maksymalny rakeback

ŹRÓDŁOpokernews.com
Wesker
Nauczyciel, tłumacz, dziennikarz, mąż, świeżo upieczony ojciec i amator pokera. W wolnej chwili lubię powędrować korytarzami tworzonymi w wyobraźni Stephena Kinga. Nie pogardzę także dobrą grą jeśli dać mi jakiegoś pada w ręce. Muzycznie zatrzymany w latach 90-tych.