Ostatni  pojedynek Legii z Jagiellonią na długo pozostanie w pamięci nie tylko piłkarzy Jagielloni, ale też wielu sympatyków piłki nożnej – w tym również i mojej. O tym jak wielką miłośniczką futbolu jestem, zwłaszcza polskiej ligi – jakkolwiek nędzna by nie była – wspominać nie muszę, bo większość osób, które śledzą mojego bloga o tym po prostu wie.

Nie mogę nie zacząć od krótkiego streszczenia meczu mojej ukochanej drużyny. Środa rozpoczęła się dla mnie całkiem przyjemnie. Wstałam o świcie (czyli dokładnie o godzinie 13) i jedyną myśl jaką miałam w głowie to ostatni dla mnie mecz w sezonie, który obejrzę z trybun, bo już za kilka dni uciekam z Poznania na kilka miesięcy. Nie to jednak jest najważniejsze w dzisiejszym wpisie. Standardowo z ogromną przyjemnością poszłam na stadion licząc przede wszystkim na znakomity mecz pod względem kibicowskim, co w konsekwencji pozwoli chłopakom na boisku zagrać naprawdę dobry futbol.

No i pozwoliło, a przynajmniej w pierwszej połowie, bo w drugiej standardowo tempo siadło. Fajna gra Pawłowskiego, dwie bramki i zaliczona asysta. Pomyśleć, że po meczu z Jagą wszyscy chcieli odsyłać go do domu, a w ostatnim meczu pokazał klasę. Ciekawostką jest fakt, że Szymon strzelając gola na 3:0 zaliczył jubileuszowy 700 gol w tym sezonie w ekstraklasie ;) I takiego piłkarza, aż chce się na boisku oglądać, oby tylko nie zabrakło mu siły, gdy za chwilę rozpoczną mecze co trzy dni. Po raz kolejny znakomita postawa Linettego na boisku, ten chłopak jest dosłownie WSZĘDZIE! Przeciwnikom odbiera piłkę za piłką i patrząc na jego grę, aż nie chce się od niego odrywać oczu. Trzy brameczki szybko zaliczone, no ale w drugiej połowie już można było zauważyć, że grali dużo słabiej. Chyba, że na tym polega „potęga” polskiego futbolu, że fizycznie dają rade na zaledwie 45 minut. Reasumując – cieszy zwycięstwo, cenne trzy punkty, fotel lidera oraz świetna atmosfera w Kotle.

Lech

Moja euforia jednak długo nie trwała. Po meczu, jak tylko wróciłam do domu, szybko włączyłam spotkanie wspomnianej wyżej Legii, która na Łazienkowskiej podejmowała Jagiellonię. Zarówno jedna drużyna jak i druga miała swoje okazje na bramkę, jak choćby pechowy słupek Grzyba. Swoich sytuacji nie wykorzystali – czyli nic nowego, patrząc na większość ligowych spotkań. Jak łatwo się można domyślić, nie pałam wielką sympatią do obu klubów, niemniej futbol sam w sobie jest tak piękny, że każdy mecz oglądam z przyjemnością.

Po ostatnim Pucharze Polski, Zbigniew Boniek wysłał list z podziękowaniami do kibiców Kolejorza, cytuję: „Za wspaniały doping połączony z pracochłonnymi oprawami. To właśnie dzięki sympatykom piłki nożnej z obu miast i ich wzorowemu zachowaniu na stadionie Finał Pucharu Polski stał się ogromnym sukcesem organizacyjnym”. Zaryzykuję stwierdzenie, że Pan Zbigniew był zachwycony również racowiskiem, które było uskutecznione zarówno przez kibiców Lecha jak i Legii. Do czego dążę, otóż do tego, że należy pamiętać, że odpalone race nie zawsze muszą świadczyć o chuliganach, pseudokibicach i bandytach, ale może, albo nawet powinno świadczyć, o znakomitej atmosferze na trybunach. Poniżej przedstawiam kilka zdjęć z tego wydarzenia oraz list Prezesa PZPN do kibiców Kolejorza.

Lech-oprawa

Puchar-polski-oprawa

Legia-oprawa2

ZbigniewBoniekList

Idąc tym tropem, Legia zaprezentowała w meczu z Jagą świetną oprawę, odpalone race – wyglądało to naprawdę efektownie. W konsekwencji arbiter zatrzymał mecz, co nie trwało dłużej jak 3 minuty. No, ale i to nie jest najważniejsze, bo w momencie, gdy wszystko wskazywało na to, że spotkanie zakończy się remisem, Bereszyński zahacza nogę Frankowskiego, który w efekcie upada. Nie twierdzę, że było to zamierzone, nie wykluczam także małej gry aktorskiej ze strony Przemka. Jedno jest pewne, nie jesteśmy w stanie OBIEKTYWNIE ocenić siły kopnięcia. Co więcej, nawet profesjonaliści nie są w stanie tego zrobić. Oglądałam dzisiaj pół dnia skróty meczu, burzliwe rozmowy profesjonalistów i tak samo jak są różne opinie na temat tego czy karny powinien być wtedy odgwizdany czy też nie, tak samo mam świadomość, że sędziowie również mogą mieć różne opinie na ten temat. Była też sytuacja, gdy w polu karnym Jagielloni piłka trafia jednego z Legionistów w łokieć . Zgadzam się, było ewidentnie widać, że starał się mocno swoją rękę schować. To nie podlega dyskusji. Niemniej chciałabym, aby sędzia był konsekwentny w swoich decyzjach i nie zmieniał swojego punktu widzenia z szybkością piłki, która lata po boisku.

Legia-oprawa

 

Wiele kontrowersji wzbudził karny w 99’ minucie na korzyść warszawskiego klubu. Oglądałam dzisiaj zbliżenia, klatka po klatce. Ręka była, nie zaprzeczam. Niemniej łatwo jednak zauważyć, że piłkarz starał się w biegu odwrócić łącznię z ręką. Pamiętajmy, że tam istotne są sekundy, w których leci piłka, a w których zwykłe ludzkie ciało, fizycznie nie jest w stanie odwrócić się w biegu o 180 stopni. Jeśli już sędzia odważył się na karnego dla Legii, warto zadać sobie pytanie, dlaczego w podobnej sytuacji nie zrobił tego na korzyść Jagi. Nie jestem tutaj od tego by oceniać. Jednakże, nie mogę pogodzić się z brakiem konsekwencji arbitrów, bo jako pasjonatka futbolu, chcę, aby było tam jak najwięcej sprawiedliwości. Nie zapominajmy też, że to nie jest liga podwórkowa, a w grę wchodzą naprawdę duże pieniądze oraz tytuł Mistrza Polski, o który obecnie kluby walczą.

Gil

 

Nie mogę pojąć, że w dzisiejszych czasach, gdzie mamy masę możliwości technicznych, które są w stanie pomóc w ocenie poszczególnych sytuacji na boisku, to co dzieje się w piłce nożnej uzależnione jest tylko od sędziów. Każdy z nich jest człowiekiem, już nawet nie chce mi się krytykować Gila, każdy z nich może popełnić błąd, a co ważniejsze nie dojrzeć czegoś, co kamery w powtórkach dostrzegają. Ale CHOLERA! Dlaczego w tym pięknym sporcie jest tak beznadziejnie? Tam nie powinno być miejsca na pomyłki. Dlaczego dopuszczają arbitra asystenta, który NIE ZDAŁ  TESTÓW SPRAWNOŚCIOWYCH? Nie obchodzi mnie teraz to, że to może nie mieć żadnego wpływu na ostateczny wynik meczu. Jedno jest pewne: jeśli nie zdał egzaminów z przygotowania fizycznego to NIE POWINNO GO TAM BYĆ – proste! Bardzo się cieszę, że zarówno Pan Gil jak i Pan Sadczuk zostali zawieszeni i nie będą dopuszczeni do sędziowania w kolejnych meczach Ekstraklasy. Dziwi mnie też fakt, że w fazie mistrzowskiej od początku spotkania nie są przeprowadzane o tej samej godzinie, a dopiero na 3 kolejki przed końcem. Prawdopodobnie pozwoliłoby to zmniejszyć szanse – przynajmniej w psychice człowieka – na dopuszczalne drukowanie zwycięstwa.

Pazdan

Nie ukrywam, że dzisiejszy wpis tworzę pod wpływem dużych emocji i szczerze nie dziwię się chłopakom, że w takich nerwach opuścili boisko. Pewnie sama, gdybym była na ich miejscu, strzeliła bym w pysk. Najpierw sędziemu, a później Koseckiemu. Temu drugiemu za kozaczenie przed kamerą i dekolt większy od mojego ;)

Kosecki

To teraz kończąc wpis, uprzedzając komentarze mieszkańców Warszawy – jeśli mój klub nie zdobędzie Mistrza, to serio koło dupy mi lata, czy zdobędzie go Wisła, Legia, Śląsk czy Jagiellonia. Niemniej chciałabym oglądać futbol, w którym sędziowie nie popełniają błędów. Jak to pięknie podsumował Straus „Ile można… niszczyć polski futbol…” oraz Michał Probierz „Zastanówmy się nad sensem piłki nożnej”.  Tym akcentem kończę dzisiejszy, dla niektórych zapewne kontrowersyjny, wpis i idąc tropem trenera Jagielloni – trzeba pierdolnąć sobie whisky ;)

Kejsi
#AleTypiara czyli bloguję, typuję, a w wolnych chwilach gotuję i mecze obserwuję.