Po tym, jak Chris Ferguson skończył swój występ na World Series of Poker na szczycie rankingu o tytuł Gracza Roku, dziennikarz pokerowy Lee Davy zadaje sobie pytanie, czy aby poker nie potrzebuje obecnie czegoś w rodzaju moralnej policji.

Bez względu na to, jak zakończy się Main Event, Chris Ferguson udowodnił, że jest najlepszym pokerzystą 48. edycji festiwalu World Series. Gdyby WSOP nie zdecydowało się zorganizować dodatkowo wliczanego w tę klasyfikację World Series of Poker Europe (WSOPE) w Rozwadowie, to Ferguson z pewnością zgarnąłby ten tytuł tu i teraz.

Sęk w tym, że kiedy ktoś zostaje graczem roku WSOP, to marka ta powinna celebrować go i stawiać za wzór i symbol festiwalu. Prasa z kolei może z całą swobodą zazwyczaj rozpisywać się o tym, jak wspaniałe dokonanie wpadło na konto danego zawodnika.

Problem w tym, że to Chris Ferguson, człowiek, który odegrał kluczową rolę w piramidzie Full Tilt Poker, niszcząc marzenia tysięcy ludzi na całym świecie. Co więcej, stało się to w kraju, który jest gospodarzem WSOP. Z pewnością Chris zdawał sobie sprawę, że jego powrót do gry zdenerwuje wielu ludzi, ale zrobił to tak czy inaczej, jednocześnie zachowując milczenie na temat swojego udziału w skandalu, który pozbawił USA pokerowych gier w sieci.

Przeprosin więc nie było, tylko cisza i samolubne podejście żądnego gry człowieka.

Jak to możliwe, że tytuł Gracza Roku World Series of Poker (WSOP) przypaść może właśnie jemu? Jak kierownictwo WSOP mogło do tego dopuścić?

Czy pokerowa społeczność powinna żądać od WSOP, aby kontrolowała takie sytuacje niczym moralna policja? 

Lee Davy zwrócił się do władz World Series z pytaniem, dlaczego w ogóle dopuścili Chrisa do gry. Odpowiedź na to pytanie nigdy nie padła. W zamian przyszło natomiast inne pytanie:

Czy pokerzyści chcieliby, abyśmy wybierali, kto może grać, a kto nie?  

Dobre pytanie. Tak. Nie. Nie wiem.

Alex Dreyfus, właściciel Global Poker League (GPL), GPI i Hendon Mob to człowiek, który doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak w pokerze ważny jest wizerunek. Zapytano go więc, czy dopuściłby Fergusona do gry na GPL.

To interesujące pytanie – odparł Dreyfus. Aby zagrać w GPL, musimy zostać powołani do gry, a tego w jego przypadku bym się nie spodziewał. Nielegalnym byłoby jednak odmawianie mu wstępu na otwarte eventy takie jak WSOP. Oczywiście dla platformy takiej jak GPL byłby to kontrowersyjny ruch i na pewno nie pomógłby nam osiągnąć zamierzonych celów. 

Poker kręci się wokół pieniędzy, więc każdy zawodnik, który chce opłacić buy-in wspomaga grę i buduje turniej dla innych zawodników. Nie oszukujmy się. Wielu graczy ma „ciekawą przeszłość”, a ich pieniądze pochodzą z podejrzanych biznesów, ale spokojnie mogą oni przyjechać na WSOP, aby pograć w pokera.

Alex trafia w sedno. Wielkie pieniądze nie zawsze zdobywane są uczciwie, a takie właśnie sumy przewijają się przez festiwal World Series.

Co więcej, sam człowiek, który stworzył World Series of Poker, Benny Binion, był skazany za morderstwo, więc absurdem byłoby, gdyby WSOP zaczęło bawić się w moralnego bramkarza.

Z drugiej strony WSOP  nie ma jednak problemu z zakazywaniem wstępu niektórym pokerzystom. Przykładem jest Salomon Ponte.

Ponte grał swego czasu w Caesars Casino, złamał zasady i w rezultacie został ukarany zakazem wstępu, także na WSOP.

Tamta sprawa dotyczyła złamania zasad na terenie obiektu kasyna – tłumaczy Dreyfus, Kiedy chodzi jednak o czyjąś przeszłość i kwestie moralne, które nie nam oceniać, to nie mamy prawa nikogo karać.

Podobnie jest w GPI. Jeśli ktoś zarobił na pokerze mnóstwo pieniędzy, to otrzymuje odpowiednie miejsce w rankingu i tyle. To czy kogoś zabił, czy nie nie zmienia faktu, ile zarobił na grze.

Kilka miesięcy temu, Ponte napisał jednak do World Series z prośbą o odkupienie win i możliwość udziału w Main Evencie. Kierownictwo WSOP odmówiło, ale nie wykluczyło, że pewnego dnia zakaz zostanie zniesiony, jeśli gracz wykaże odpowiednią postawę.

Jeśli więc i zakazy WSOP nie są dożywotnie, to kto może zakazać Fergusonowi gry?

PokerStars zrobiło to dawno temu.

Zakaz gry na PokerStars

Chris Ferguson nie może grać na platformie PS ani brać udziału w organizowanych przez nich eventach na żywo. Decyzja ta jednak nie jest oparta na moralnych zasadach, czy też etyce biznesowej roomu PokerStars.

Zakaz wynika po prostu z ugody zawartej w 2012 roku między roomem a amerykańskim Departamentem Sprawiedliwości. W ramach tej umowy PS nie może współpracować z osobami wymienionymi jako odpowiedzialne za wydarzenia z Czarnego Piątku. Ferguson jest oczywiście na tej liście.

Czy skoro pokerzysta został wykluczony przez Departament Sprawiedliwości z gry na stołach PokerStars, to nie jest to wystarczająco silna sugestia, że nie powinien on w ogóle grać?

Ciekawe co byłoby, gdyby Chris wparował na event WSOP na przykład w Atlantic City?

Zasady moralne i etyka

Kilka tygodni temu pokerowa społeczność była świadkiem kolejnego skandalu, gdy okazało się, że room PKR przenosi się w niebyt, a 2 miliony dolarów należące do graczy wyparowały.

PokerStars przejęło zobowiązania, robiąc przy okazji dobry interes dla swojego wizerunku. Oczywiście był to jednocześnie wspaniały gest, pokazujący, że tego typu zachowania nie mogą być tolerowane.

Zasady moralne i etyka pozwalają ludziom z branży pokerowej przyciągać do biznesu poważnych sponsorów. Bez pewnego poziomu bylibyśmy ograniczeni do wąskiego grona odbiorców. Utrzymanie standardów leży więc w naszym interesie.

Strony pokerowe mają nakazane, aby nie dopuszczać do gry ludzi, którzy byli zamieszani w pranie pieniędzy. Zasady są tu jasne. Może więc nadeszła pora, aby podobne zasady wprowadzono także w kwestiach moralnych potencjalnych użytkowników?

PokerStars nie chce przyjąć na siebie tej roli, ale co chwilę słyszymy o jakimś skandalu, o tym, że ktoś oszukiwał lub nie spłacał zobowiązań. Możemy to akceptować i cofnąć się do czasów Dzikiego Zachodu lub wymagać zmiany, tak, aby gra, którą kochamy, miała zachowany standard, na jaki zasługujemy.

ŹRÓDŁOCalvin Ayre
Wesker
Nauczyciel, tłumacz, dziennikarz, mąż, świeżo upieczony ojciec i amator pokera. W wolnej chwili lubię powędrować korytarzami tworzonymi w wyobraźni Stephena Kinga. Nie pogardzę także dobrą grą jeśli dać mi jakiegoś pada w ręce. Muzycznie zatrzymany w latach 90-tych.