Dzisiaj będzie lekko filozoficznie, pojawią się dylematy moralne, a na koniec pokażę Wam, jakbym chciał, żeby zaczynała się moja książka (której nigdy nie napiszę, ale pomarzyć można). Zaczynajmy.

Pi i Sigma - przybysze z Matplanety
Pi i Sigma – przybysze z Matplanety

Gdy jestem w domu i mam przerwę od pracy, czas płynie mi na spotkaniach z rodziną i znajomymi. W chwilach, kiedy nie wpraszam się w gościnę lub kiedy jej komuś odmawiam – bo ileż też można jeść i pić – skupiam się na czytaniu. W sezonie letnim wychodzę na plażę, uwalam swoje przygrube cielsko nieopodal wydm, wyciągam Desperadosa i przez dwie godziny skupiam się na tekście, na złocistym płynie i na Słowiankach, które eksponują swoje wdzięki, gdzie okiem nie sięgnąć. W zimie, z racji tego, że Słowianek nie ma na plaży, a nawet jak są, to wyglądają jak przybysze z Matplanety, czytam podczas kąpieli; taki fetysz.

Nie inaczej jest w tym sezonie: jak się nigdzie nie goszczę, to czytam, w wannie ma się rozumieć. A mam co czytać, bo w prezencie urodzinowym dostałem fantastyczną książkę, która pochłania mnie do reszty. Nie odczuwam strachu, że za szybko się skończy, bo liczy prawie 800 stron, ale zacząłem odczuwać wewnętrzny niepokój odnośnie tego, czy moralnie dobrze robię, kupując takie książki. Ta, jak już mówiłem, jest prezentem, ale gdyby nie została mi podarowana, to możliwe, że któregoś dnia sam wypatrzyłbym ją na sklepowej półce i zastanawiałbym się nad jej kupnem.

Porównajcie ze sobą te trzy książki:

[images_grid auto_slide=”no” auto_duration=”1″ cols=”three” lightbox=”no” source=”media: 73273,73274,73275″][/images_grid]

Moją umieściłem na samym środku, bo jest najważniejsza. „Shantaram” – polecam każdemu; dawno nie czytałem czegoś tak pasjonującego, tak mądrego, tak egzotycznego. Dawno nie czytałem czegoś tak wyśmienitego.

Czy wiecie, domyślacie się, jaki moralny problem mam z tymi książkami? Każda z nich została własnoręcznie lub pośrednio napisana przez kryminalistę. Z powyższego wynika, że kupując te książki, dajemy zarobić osobom, które przez długie lata żyły z cudzej krzywdy. Nie jestem przekonany, czy chcę wspierać finansowo emeryturę eksgangsterów.

Jeszcze niedawno książki „Masy” znajdowały się na liście bestsellerów Empiku. Widząc, jak dobrze sobie radzą w sklepowym „Fast 10”, miałem mieszane uczucia. Z ciekawości zacząłem je czytać w salonie, ale w duchu powiedziałem sobie, że nigdy żadnej z nich nie kupię. Z pobieżnego czytania wywiadów, które w każdej części przeprowadza ze świadkiem koronnym Artur Górski, i wiedzy, którą wcześniej posiadałem odnośnie Sokołowskiego, wynika, że to nadal jest bandzior, który gardzi wszystkimi jak kiedyś, a obecnie jeszcze każdy z nas płaci za jego utrzymanie i ochronę. Dotowanie jego wakacji życia jest mi po prostu nie w smak, bo nie widzę w nim ani cienia, ani krzty przemiany; śmiem twierdzić, że w innych okolicznościach nadal parałby się „gangsterką”.

Dwie kolejne pozycje – Shantaram i Redemption – również zostały napisane przez kryminalistów. Williams został nawet stracony w więzieniu San Quentin za morderstwa popełnione w czasie jego działalności w gangu Crips  – jednak będąc już w celi śmierci, zaangażował się w działalność edukacyjną, wręcz misyjną. Roberts wielokrotnie napadał na banki, uciekł z więzienia i wikłał się w pomniejsze przestępstwa.

Po powrocie do normalnej celi w 1993 zmienił swoje zachowanie. Wypowiadał się wielokrotnie o szkodliwości gangów przestępczych, napisał kilka książek dla młodzieży, w których ostrzegał przed narkotykami, przemocą i rasizmem (współautorką była Barbara Becnel). W 1997 przeprosił publicznie za swój udział w tworzeniu gangu Crips, a w 2004 przyczynił się do zawarcia porozumienia między Crips i konkurencyjną grupą Bloods. Za swoją aktywność na rzecz walki z przestępczością został kilkakrotnie nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla przez szwajcarskiego parlamentarzystę Mario Fehra oraz profesora filozofii Notre Dame de Namur University w Belmont (Kalifornia), Phila Gaspera. Zgłoszono go także do nagrody literackiej Nobla jako autora zaangażowanych książek dla młodzieży – Wikipedia o Stanleyu Williamsie.

Tym autorom, którzy w życiu wyrządzili innym wiele złego, jednak potrafię dać kredyt zaufania, a dzieje się to z jednej, prostej przyczyny: od pierwszego zdania, które można przeczytać nawet na okładce, widać, że z kart książki przemawia do nas głos odmienionego człowieka; widać skruchę, widać żal za grzechy, widać rozdarcie wewnętrzne z powodu poczynionych krzywd. Z żalem stwierdzam, ze u Sokołowskiego tego nie widać. Jego narracja prowadzona jest w tonie „żyłem jak król, byłem gangsterem, byłem kimś, siałem strach, a teraz Wam o tym opowiem, bo to ciekawe, i jeszcze na tym zarobię”. Cynizm w czystej postaci.

Jestem zdania, że zbrodnia powinna być pomszczona karą, a po odbytej karze każdemu należy się czysta karta, którą eksprzestępca ma szansę na nowo zapisać. Tylko od niego zależy, w jakich kolorach będzie przebiegać ponowna narracja. Naprawdę nigdy nie jest za późno na zmianę, a potem – ewentualnie – na pisanie książek, które mogą być formą rozliczenia się z przeszłością, mogą też spełniać funkcję prewencyjną.

Roberts pisze i będzie nadal pisał. Pisze znakomicie i kupię jego drugą powieść, jak tylko skończę „Shantaram”. Williams rozlicza się ze Stwórcą, a za książki „Masy” podziękuję – po prostu nie przemogę się, mimo iż uważam, że jest on jedyną z nielicznych osób, która daje nam dostęp do ekskluzywnego świata bardzo złych ludzi. Nie mówię, że to nieciekawe, but still…

Na koniec podzielę się z Wami wstępem do mojej książki, która pewnie nigdy nie powstanie, chociaż mam takie marzenie. Byłoby świetnie je zrealizować, bo proces tworzenia jest czymś ekscytującym, czymś, czego nie da porównać się z niczym innym. Pilcha ze mnie nigdy nie będzie, ale myślę, że byłbym w stanie napisać całkiem ciekawą powieść z pokerem w tle. Przeczytajcie. Ja zmykam w gości, a jutro wracam do regularnego pisania:

Niedziela jest dla każdego pokerzysty dniem świętym. Wszystkie najważniejsze turnieje – najbardziej prestiżowe oraz te, w których można wygrać najwięcej pieniędzy – odbywają się właśnie w tym dniu. Czciłem ten dzień, od kiedy pamiętam. Dziś właściwie nie potrafię sobie wyobrazić, jak wyglądały niedziele, kiedy nie było jeszcze pokera online; naprawdę nie mam pojęcia, co się wtedy robiło. Obecnie siódmy dzień tygodnia jest precyzyjnie rozplanowany, a jego bieg wyznacza harmonogram turniejowy ustalony przez managerów internetowych poker roomów.

Niedzielne poranki są zazwyczaj spokojne, wręcz leniwe. Zawodowy pokerzysta zwleka się z łóżka między godz. 13:00 a 15:00. W chwili, gdy wy zasiadacie do obiadu, ja zajmuję się poranną toaletą; gdy wy kładziecie się spać, ja jestem jeszcze w pracy; gdy nadal nie śpię i słyszę wasze budziki za ścianą dzwoniące jak wściekłe, oznacza to, że trafiły mi się nadgodziny, a nadgodziny są czymś, czego życzę sobie każdego dnia, każdej nocy – ot, taka porąbana branża.

Nadgodzin nie miałem już dawno. Od jakiś dwóch miesięcy mój dzień pracy kończy się koło 01:00 w nocy. W przełożeniu na świat „z cywila” oznacza to mniej więcej pójście do biura na 8 godzin, odpicie 3 kaw, wyjście na 5 papierosów legalnych i na dwa szybkie, nielegalne ćmiczki, kiedy kierownik nie widzi, a potem powrót do domu w poczuciu, że minął kolejny dzień, w którym nie zrobiliście absolutnie nic konstruktywnego: ktoś znowu nie kupił od was ubezpieczenia, nie założył ekstra lokaty lub nie przekonaliście go do tego, żeby wsparł wasz innowacyjny projekt. W ponownym przełożeniu na mój świat brzmi to tak: najłaskawsze były flopy, na turnach było jako tako, niestety na riverach dostawałem już konkretny wpierdol. Życie – właściwie proza życia zawodowego pokerzysty.

Kontynuować?

*********************

Jeśli podoba się wam, w jaki sposób piszę, dajcie feedback w komentarzach i kciuka w górę. Będzie to dla mnie największą nagrodą. Jeśli się nie podoba, tym bardziej napiszcie, co mogę robić lepiej. Z góry dziękuję za lajki i każdy merytoryczny komentarz.

Zakładając konto na PartyPoker z kodem DOROPG, otrzymacie: darmowe 20 USD na start, bonus 100% do $500 przy wpłacie min. 25 USD, możliwość wyrobienia za punkty licencji na Holdem Manager 2 lub Poker Tracker 4, możliwość otrzymania za punkty PlayStation 4.

Nie będę ukrywał, że ja również coś dostanę po waszej rejestracji, a wy poprzez wykorzystanie mojego kodu możecie okazać wsparcie dla tego, co robię na PokerGround. Dziękuję.

żródło cytatu: wikipedia.pl

Doro
Pasjonat pokera, który chciałby, żeby gra stała się ważniejszą częścią jego życia. Wybrał się w drogę z NL2 do NL100. Czy kiedyś zrealizuje swój cel?